Jeszcze we wrześniu do Sejmu ma trafić projekt ustawy umożliwiającej pracodawcom pozyskanie informacji o tym, czy dany pracownik lub kandydat do pracy jest zaszczepiony przeciwko COVID-19. Treść ustawy - która miała w założeniach pomóc biznesowi - pracodawcy określają jako "niedźwiedzią przysługę".
- Rozwiązania zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia to próba przerzucenia całej odpowiedzialności za brak szczepień u pracowników na pracodawców. Firmy mają unieść ciężary, które powinno wziąć na swoje barki państwo - uważa Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Zdaniem Inglota, biznes nie będzie korzystał z podsuwanych im przez rząd propozycji posyłania niezaszczepionych pracowników na przymusowe urlopy bezpłatne, bo takie rozwiązanie w realiach rynkowych jest "samobójem". Zwłaszcza w obecnych realiach rynkowych, kiedy dramatycznie brakuje rąk do pracy i trzeba ściągać do Polski obcokrajowców, z których większość nie jest zaszczepiona.
To zadanie rządu, a nie firm
- Firmy muszą działać, przynosić zyski. Każde ograniczenie działalności spowodowane ograniczeniem liczby pracowników, np. na produkcji, będzie generowało olbrzymie straty i koszty oraz ewentualne kary do zapłaty - podkreśla Inglot i dodaje, że zamiast wykluczać niezaszczepionych z pracy, państwo może ich wykluczyć np. z transportu publicznego czy imprez masowych.
Również prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie Hanna Mojsiuk nie zostawia na projekcie rządowej ustawy suchej nitki. - Przedsiębiorcy nie mogą wyręczać rządu w "brudnej robocie", jaką jest walka ze sceptycyzmem pracowników do szczepień - podkreśla i dodaje: "Potrzebujemy pracowników, nie chcemy wysyłać ich na bezpłatne urlopy".
Według prezes przepis - jeśli wejdzie w życie - będzie martwy. - Funkcjonujemy w takich czasach, że pracownik jest na wagę złota. Wysyłanie go na bezpłatny urlop czy zwolnienie to obniżanie efektywności firmy i narażanie jej na straty finansowe. To pomysł zupełnie odklejony od realiów obecnego rynku pracy - podkreśla prezes.
Pracodawcy: nie będziemy "tymi złymi"
Z kolei Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert prawa pracy z Pracodawców RP, przypomina, że pracodawcy wcale nie prosili rządu o możliwość wysyłania pracowników na bezpłatne urlopy, a tylko o dostęp do informacji o fakcie zaszczepienia. - Możliwość kierowania niezaszczepionych pracowników na urlop bezpłatny to niedźwiedzia przysługa - mówi wprost.
Jak podkreśla prawniczka, pracownik przebywający na urlopie bezpłatnym jest chroniony przed zwolnieniem. - Ministerstwo okrężną drogą proponuje więc zakaz rozwiązywania umów, przerzucając tym samym na pracodawców odpowiedzialność za skutki niskiego poziomu zaszczepienia społeczeństwa - jednego z najniższych w UE - ocenia Siemienkiewicz.
Według ekspertki pracodawca, decydując się na zastosowanie urlopu bezpłatnego, będzie "tym złym", bo niezaszczepiony pracownik nie otrzyma za ten okres wynagrodzenia i nie zostanie on wliczony do stażu pracy.
Z kolei zdaniem Mikołaja Zająca, prezesa Conperio, firmy, która zajmuje się absencjami chorobowymi w zakładach pracy, długotrwałe, niepłatne urlopy poskutkują wysypem zwolnień chorobowych. Te z kolei są płatne i pociągają dodatkowy koszt dla pracodawcy w postaci m.in. konieczności zatrudnienia dodatkowych pracowników, zastąpienia nieobecnych pracowników zatrudnionymi tymczasowo lub ponadnormatywnym obłożeniem pracą tych, którzy w pracy pozostali.
Urlop - nie, ale premia już tak!
Pracodawcy boją się utracić pracowników. W urzędach pracy zgłoszonych jest obecnie już ponad 100 tysięcy wolnych miejsc pracy. Z drugiej strony boją się też przerwania ciągłości funkcjonowania firmy czy wręcz jej zamknięcia z powodu pandemii. Sięgają więc po własne - równie dotkliwe dla pracowników sposoby - zmobilizowania ich do szczepień.
Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom przyznaje, że początkowa łagodna perswazja i nakłanianie pracowników do szczepień zmieniły się teraz w groźby zwolnienia lub przeniesienia ich na inne stanowisko. Pojawiają się również pomysły cotygodniowego testowania osób niezaszczepionych na ich koszt oraz wykluczanie ich z wyjazdów i imprez integracyjnych.
Ostatnio pracodawcy zaczęli też pozbawiać osób niezaszczepionych stałych dodatków do wynagrodzeń. Jak poinformował nas jeden z naszych czytelników, duży zakład produkcyjny w Małopolsce, który zatrudnia ponad tysiąc osób, od września zmienił swój regulamin wynagrodzeń.
Do obowiązujących obecnie zasad dodano nowy punkt: "Nagroda frekwencyjna może być wypłacana wyłącznie pracownikowi, który przedstawi do wglądu - najpóźniej do 26. dnia danego miesiąca certyfikat szczepienia" - czytamy w przesłanym do nas dokumencie.
Jak informuje nasz czytelnik, dodatek frekwencyjny był do tej pory wypłacany pracownikom za 100 proc. obecność w danym miesiącu w pracy. Premia wynosiła 400 zł brutto.
- Dla zwykłego pracownika, takiego jak ja, to są duże pieniądze - przyznaje nasz czytelnik i dodaje, że ludzie już zaczęli się z fabryki masowo zwalniać. - Odeszło wiele osób, a kolejne planują wkrótce to zrobić - mówi nasz rozmówca.
Podkreśla, że pracodawca sam w sobie nie jest zły, ale przestraszył się groźby zamknięcia produkcji i zaczął podejmować radykalne kroki w stosunku do pracowników.