"Najłatwiej zgubny efekt oszczędzania pieniędzy za wszelką cenę można zaobserwować w przypadku zamówień na szczepionki. [...] Gdy kraje takie jak Kanada kupowały latem wszystkie szczepionki, UE, przy znaczącym udziale Niemiec, wahała się" - pisze w środę tygodnik "Spiegel".
W artykule władzom dziennikarze zarzucają wahanie się i zwlekanie "z powodu pieniędzy". Jak pisze Sascha Lobo, Niemcy, a w konsekwencji cała UE nie chciały "zbyt wcześnie postawić na niewłaściwego konia", by nie wydać zbyt wiele.
"Czy można skąpić w gorszym momencie? Kiedy latem 2020 roku było już jasne, jak pod każdym względem niesamowicie kosztowny jest lockdown" - czytamy dalej w artykule zatytułowanym "Niemieckie skąpstwo jest winne klęski szczepień".
Autorka przypomina, że większość ekspertów przewidziała drugą falę pandemii. Jednak władze wcale nie kwapiły się ze zwiększeniem inwestycji w potencjalne preparaty przeciwko wirusowi SARS-CoV-2.
"Kiedy spojrzeć na szczegóły wczesnego procesu zamawiania, połączenie strachu przed inwestycją i manii oszczędzania staje się bardzo jasne. USA zamówiły szczepionkę w lipcu, UE w listopadzie po długich negocjacjach" - czytamy w artykule.
"Spiegel" zauważa, że "przy wcześniejszym zamówieniu firmy mogły zbudować większe moce produkcyjne. Airfinity, firma zajmująca się analizami naukowymi, podaje liczby [...] o oszczędnościach, które - nawiasem mówiąc - Niemcy narzuciły całemu kontynentowi już w czasie kryzysu finansowego. Zanim ostatecznie udowodniono skuteczność szczepionek, Wielka Brytania wydała nieco ponad 28 euro na mieszkańca na szczepionki, Stany Zjednoczone nieco ponad 27 euro na mieszkańca. UE wydała 3,98 euro na mieszkańca" - twierdzi tygodnik.
"Małostkowe oszczędnościowe myślenie rządów [kanclerz Angeli - PAP] Merkel" udzieliło się również "byłej niemieckiej minister Ursuli von der Leyen", która stoi na czele Komisji Europejskiej - stwierdza Lobo.
"Klęska szczepień jest [...] albo przemilczana, albo opisywana jako 'osiem do dziesięciu trudnych tygodni' przez tych samych ludzi, którzy są za nią odpowiedzialni [...]" - czytamy.
"Według Instytutu im. Roberta Kocha w połowie stycznia szczepiono (w Niemczech) dziennie do 100 336 osób. Pod koniec stycznia liczba ta wynosi od 30 tys. do 38 tys. Bo nie ma już szczepionek. Ponieważ zostały zamówione zbyt późno. Bo nie chciano wydać za dużo pieniędzy. Ponieważ w przeciwnym razie, można by było zostać uznanym za rozrzutnego" - konkluduje Lobo.
Dostawy preparatu do krajów członkowskich UE zostały zahamowane. Opóźnienia w dostawach do Europy zapowiedziały już Pfizer i AstraZeneca, a wszystko dlatego, że koncerny nie wyrabiają z produkcją.
Sprawdź: Szczepienia na COVID-19. Unia przegrywa wyścig, a politycy tracą nerwy. Prędko to się nie zmieni
W Polsce według deklaracji rządu do końca marca zostaną zaszczepione 3 mln osób. Mogłoby być więcej, ale - jak tłumaczą przedstawiciele gabinetu Mateusza Morawieckiego - na przeszkodzie stoją właśnie zbyt małe dostawy. Dlatego też rząd dokonał zmian w Narodowym Programie Szczepień.
Pfizer tymczasowo zmniejszył dostawy, aby z czasem... je zwiększyć. Koncern zapowiedział, że będzie starał się zwiększyć liczbę wyprodukowanych w tym roku dawek szczepionki do 2 mld, ale dopiero od lutego. To 700 mln więcej niż pierwotnie zakładano.
Jak stwierdziła firma, zanim jednak do tego dojdzie, rozmiar dostaw z fabryki w Puurs w Belgii może ulec wahaniom. Według zapowiedzi firmy, koncern będzie starał się zwiększyć liczbę wyprodukowanych w tym roku dawek szczepionki do 2 mld.