O zmianach w harmonogramie dostaw poinformował dyrektor generalny koncernu Albert Bourla, cytowany przez Bloomberga. Z jego słów wynika, że Pfizer i BioNTech będą mogli dostarczyć 200 mln dawek preparatu do końca maja, a nie do końca lipca, jak pierwotno zakładano.
Zmiana wynika z faktu, że z jednej fiolki można pobrać sześć dawek zamiast pięciu, jak dotychczas zakładano. Nowy przelicznik dawek na fiolkę obowiązuje od poniedziałku i będzie mieć zastosowanie do przyszłych dostaw.
To oznacza, że Pfizer i BioNTech w pierwszym kwartale dostarczą do Stanów Zjednoczonych 120 mln dawek. To o 20 mln więcej, niż początkowo obiecywały koncerny.
Bourla, w rozmowie z Bloombergiem, wyjaśnił, że ta zmiana również wpływie pozytywnie na harmonogram dostaw do Unii Europejskiej. Dzięki wspomnianej zmianie państwa unijne otrzymają więcej dawek od planowej liczby przed końcem drugiego kwartału.
Na razie jednak dostawy preparatu do krajów członkowskich zostały zahamowane. Opóźnienia w dostawach do Europy zapowiedziały już Pfizer i AstraZeneca, a wszystko dlatego, że koncerny nie wyrabiają z produkcją.
Sprawdź: Szczepienia na COVID-19. Unia przegrywa wyścig, a politycy tracą nerwy. Prędko to się nie zmieni
W Polsce według deklaracji rządu do końca marca zostaną zaszczepione 3 mln osób. Mogłoby być więcej, ale - jak tłumaczą przedstawiciele gabinetu Mateusza Morawieckiego - na przeszkodzie stoją właśnie zbyt małe dostawy.
Pfizer tymczasowo zmniejszył dostawy, aby z czasem... je zwiększyć. Koncern zapowiedział, że będzie starał się zwiększyć liczbę wyprodukowanych w tym roku dawek szczepionki do 2 mld, ale dopiero od lutego. To 700 mln więcej niż pierwotnie zakładano.
Jak stwierdziła firma, zanim jednak do tego dojdzie, rozmiar dostaw z fabryki w Puurs w Belgii może ulec wahaniom. Według zapowiedzi firmy, koncern będzie starał się zwiększyć liczbę wyprodukowanych w tym roku dawek szczepionki do 2 mld.