W kontekście wątpliwości wokół produktu firmy AstraZeneca pojawia się pytanie, czy umowa z producentem przewiduje zwrot szczepionek w sytuacji zmiany rekomendacji przez Europejską Agencję Leków (EMA) lub inną instytucję nadzorującą bezpieczeństwo leków. Jest też inne - o termin ważności szczepionek, w których posiadaniu jesteśmy. Słowem, na jak długo możemy szczepienia zawiesić, by nie zmarnować dawek, które już mamy?
- W tej chwili widzimy absencję w punktach szczepień na poziomie między kilkanaście - kilkadziesiąt procent osób, które były zapisane na szczepienia preparatem firmy AstraZeneca. Jednak to nie powinno mieć dużego wpływu na wzrost utylizacji szczepionek, ponieważ ten rodzaj szczepionek można przechowywać przez okres do 6 miesięcy w temperaturze 2-8 stopni, a więc każdy punkt szczepień może przez długi czas przechowywać ten produkt - wyjaśnia Dworczyk.
Póki co minister nie chce mówić o kosztach związanych z zamieszaniem wokół szczepionek. Unika odpowiedzi na pytanie, ile wart jest kontrakt z producentem.
Sądny czwartek
Przypomnijmy, EMA działająca przy Komitecie ds. Oceny Ryzyka w ramach Nadzoru nad Bezpieczeństwem Farmakoterapii w Europie rozpoczęła we wtorek ponowną analizę wszelkich dostępnych danych dotyczących problemów ze stosowaniem szczepionki firmy AstraZeneca. Chodzi przede wszystkim o ustalenie, czy jest bezpośredni związek między stosowaniem szczepionki a zwiększonym ryzykiem zakrzepicy.
Jednak dopiero na nadzwyczajnym posiedzeniu Agencji w czwartek, 18 marca, EMA podsumuje prace i zaleci określone działania. Oczywiście, jeśli okażą się niezbędne.
Z komunikatów polskiego resortu zdrowia wynika, że w naszym kraju nie doszło do żadnego wypadku śmiertelnego po szczepieniu AstraZeneką. Niepożądane odczyny poszczepienne pojawiły się zaś w 0,3 proc. wszystkich szczepień produktem tej firmy, których liczba przekroczyła już w Polsce 500 tysięcy.
EMA raportuje, że liczba zdarzeń zakrzepowo-zatorowych u szczepionych, o których tak głośno zrobiło się w Europie "nie jest wyższa niż obserwowana w populacji ogólnej”. Oznacza to, że zakrzepy i zatory w takim samym procencie zdarzają się wśród ludzi niezaszczepionych, jak i tych po szczepieniu. EMA podkreśla też, że korzyść ze szczepienia jest większa niż ryzyko NOP. Z tego powodu Agencja nadal zaleca podawanie szczepionki, mimo trwającej analizy.
Panika?
Mimo tych raportów stosowanie szczepionki firmy AstraZeneca zawiesiły już m.in. Dania, Holandia, Niemcy, Włochy, Hiszpania, Norwegia, Irlandia, Francja, Islandia, Bułgaria, Cypr, Portugalia. W sumie już kilkanaście państw.
Jak zapewnił nas minister Dworczyk, Polska zachowa w tej sprawie więcej umiaru. Nie chciał odpowiadać na pytanie, czy umowa przewiduje zwrot szczepionek w sytuacji zmiany rekomendacji przez EMA. Zauważył, że do tej pory żadna europejska ani światowa instytucja nie rekomendowały wycofania szczepionki AstraZeneca. Nie zrobił tego również polski Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.
Wszystkie te instytucje jednoznacznie stwierdziły, że nie ma do tej pory potwierdzonego związku przytoczonych ciężkich niepożądanych odczynów poszczepiennych z podaniem szczepionki firmy AstraZeneca. W konsekwencji, jak zauważył minister, wycofywanie tego produktu byłoby dzisiaj bezzasadne i podyktowane tym, że inni tak robią.
Czy możliwe jest szczepienie tym produktem osób, które zgodnie z programem powinny jeszcze poczekać na swoją kolej, w sytuacji gdy nie ma chętnych na szczepienia produktem firmy AstraZeneca w danym punkcie szczepień?
Minister zapewnił, że na razie rząd nie przewiduje żadnych zmian w Narodowym Programie Szczepień.