Urodzeni w latach 80. muszą jeszcze poczekać przynajmniej kilka dni na rejestrację na szczepienia. Ci urodzeni w latach 90. muszą natomiast czekać do maja, aż ruszy ich rejestracja.
W dwóch szpitalach z dużych miast słyszymy jednak, że zaszczepić się można niemal od razu - niezależnie od wieku. Warunek? Trzeba się wpisać na listę rezerwową.
Wystarczy podać imię, nazwisko, PESEL i telefon. Pracownicy szpitali zwykle zadają pytanie, czy można się stawić w przeciągu kilkudziesięciu minut na szczepienie. Jeśli odpowiedź jest pozytywna, są spore szanse na szybkie szczepienie.
Szczepienie po kilku godzinach
Skąd pomysł na listy rezerwowe? Nie jest tajemnicą, że wielu zapisanych na szczepienia po prostu się na nie nie stawia. Często nie uprzedzając przy tym swojego punktu szczepień.
Od niedawna rządowe wytyczne pozwalają na szczepienie każdego powyżej 18. roku życia pod warunkiem, że jest ryzyko niewykorzystania dawki szczepionki.
- Zapisałem się, po kilku godzinach zadzwonili ze szpitala. Już jestem po szczepieniu - słyszymy od mieszkańca dużego miasta na południu, który już przyjął dawkę, choć nie przekroczył trzydziestki, prosi jednak o anonimowość, bo nie chce narobić nieprzyjemności szpitalowi.
Jak opowiada, lekarze przyjęli go z otwartymi rękami. Tłumaczyli, że w innym przypadku dawka szczepionki by się po prostu zmarnowała.
Dzwonimy do kilku szpitali. Niektóre z nich od razu zaprzeczają, że są u nich "listy rezerwowe". Inne przyznają, że rzeczywiście istnieją - ale proszą, by tego nie ujawniać.
- Szczepionki budzą emocje, a zwłaszcza takie listy. Mówiąc o tym publicznie, prosilibyśmy się o kłopoty - opowiada nam nieoficjalnie osoba z dyrekcji szpitala, w którym lista funkcjonuje.
- U nas jest lista rezerwowa, ale tylko dla roczników, które mogą się rejestrować - słyszymy z kolei od rzeczniczki Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Jak zapewnia, żadna dawka szczepionki się tam nie marnuje, bo zawsze są chętni z "uwolnionych" grup wiekowych.
Znajomości lub upór
Co z innymi punktami szczepień? Swoją listę rezerwową ma firma Polmed - i jest ona dostępna w sieci. Jak słyszymy w firmie, jeśli zwolni się jakiś termin, to lekarze mogą się kontaktować. Choć jednocześnie Polmed zapewnia, że szczepienia odbywają się tam "zgodnie z harmonogramem".
W sieci Lux Med, jak słyszymy "grafiki szczepień są zapełnione i nie ma ryzyka zmarnowania dawki". - W przypadku, gdy ktoś jednak zrezygnuje z przyjęcia szczepienia w określonym terminie, kontaktujemy się z Pacjentami, którzy zgodnie z grafikiem są pierwsi na liście szczepień pierwszą dawką i proponujemy im wcześniejsze szczepienie - mówi money.pl Monika Tomaszewska, dyrektorka departamentu pielęgniarstwa i położnictwa Lux Med.
Jak trafić na listę rezerwową któregoś z punktów, jeśli wiek nie kwalifikuje jeszcze do rejestracji? - Nie ukrywajmy, najlepiej być po prostu znajomym - opowiada nam osoba ze stolicy, która dostała się na rezerwową listę i czeka na telefon.
Skoro nie ma oficjalnej drogi, naturalnie uprzywilejowani są ci, którzy mają kontakty w szpitalach. Jak słyszymy, czasem można jednak dostać z ulicy na szczepienie. Wymaga to jednak sporego uporu. Najpierw trzeba znaleźć w szpitalu odpowiednie osoby, które zajmują się szczepieniami. A potem się do nich dodzwonić.
- Wykonałem chyba sześćdziesiąt telefonów, zanim to się udało - słyszymy osoby, która na liście się znalazła.
W listach rezerwowych nie widzi problemu prof. Krzysztof Simon, specjalista ds. chorób zakaźnych.
- Bardzo słusznie, że takie listy są tworzone. Dawki nie powinny się marnować. Każdy, kto chce zostać zaszczepiony, powinien mieć taką możliwość - mówi w rozmowie z money.pl. Profesor jest za tym, żeby takie listy działały jak najbardziej oficjalnie.
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz w tej sprawie do NFZ oraz do resortu zdrowia i oczekujemy na odpowiedzi.
Z rządowych informacji wynika jednak, że marnujące się dawki szczepionek nie są w Polsce dużym problemem. 6 kwietnia rząd podawał, że na 6,5 mln szczepień zutylizowano tylko niewiele ponad 7,6 tys. dawek.