Charles Michel w poniedziałek wieczorem wyszedł na moment do dziennikarzy i poinformował o przesłaniu kolejnej propozycji porozumienia krajom członkowskim.
- To owoc wspólnej pracy ze wszystkimi przywódcami, zarówno indywidualnej, jak i w zespołach - powiedział Michel. - Wiem, że ostatnie kroki są najtrudniejsze, ale jestem przekonany, że porozumienie jest możliwe.
Nieoficjalne informacje są takie, że podział środków z funduszu odbudowy ma wynosić 390 mld euro na granty i 360 mld euro na pożyczki.
W funduszu ma pozostać uzależnienie wypłaty środków od praworządności. To złe informacje dla Polski. Przypomnijmy bowiem, że premier Morawiecki wielokrotnie sprzeciwiał się tym zapisom.
Oznaczają one w praktyce, że pieniędzy nie otrzymają te kraje, które nie przestrzegają prawa UE.
Co z neutralnością klimatyczną? Tu diabeł tkwi w szczegółach. W tej kwestii wystarczy zobowiązanie na poziomie całej UE, a nie krajowym. To dla Polski dobra informacja, ponieważ na poziomie krajowym taka deklaracja nie byłaby możliwa. Gdy weźmiemy pod uwagę całą Wspólnotę, takie zobowiązanie jest już wykonalne.
W temacie energetyki są jednak również złe wieści dla Polski. Jak donosi serwis Politico, znacznie zmniejszony został fundusz sprawiedliwej transformacji, czyli pieniądze na dekarbonizację i transformację energetyczną.
Zamiast 30 miliardów z funduszu odbudowy trafi tam zaledwie 10 miliardów euro. A to Polska miała być jednym z największych beneficjentów tego programu. To oznacza stratę kilku, a może nawet kilkunastu miliardów złotych, które Polska mogłaby przeznaczyć na energetykę.
Cięcia dotknęły również rolnictwo (kwota zmniejszona o połowę), politykę spójności oraz programy innowacyjne i inwestycyjne. Teraz propozycja będzie negocjowana przez przywódców państw UE.
Od początku negocjacji (również w lutym, gdy rozmowy dotyczyły tylko budżetu UE) uformowała się grupa państw, która była przeciwna zwiększaniu wspólnej puli pieniędzy. - My ich nazywamy "skąpcami", a oni sami mówią o sobie "oszczędni" - tak charakteryzował tę grupę premier Mateusz Morawiecki.
Chodzi o Szwecję, Danię, Austrię i Holandię, później również Finlandię. Szczególnie aktywni byli przywódcy Austrii i Holandii. Chcieli oni zmian w strukturze funduszu odbudowy.
Pierwotna wersja zakładała bowiem 500 mld euro przyznawanych w formie grantów i 250 mld euro pożyczek. Na to jednak państwa północy nie chciały się zgodzić.
W sobotę przed południem szef Rady Europejskiej Charles Michel zaproponował, by podział wyglądał następująco: 450 mld na granty i 300 na pożyczki. To miał być właśnie ukłon w kierunku grupy "oszczędnych" państw, które jednak chcą maksymalnie 350 mld euro na granty.
Kolejne propozycje z niedzieli i poniedziałku to kolejno 400 i 390 mld euro. To oznacza mniej więcej tyle, że przez dwa dni kwota bezzwrotnej pomocy spadła już z 500 do 390 mld euro.
Inna kwestia to powiązanie wypłat z kwestią praworządności. To jedna z osi sporu. Po jednej stronie jest Polska i np. Węgry, a po drugiej pozostałe kraje UE. Więcej na ten temat pisaliśmy w osobnym materiale.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl