Europa mierzy się z pierwszymi objawami kryzysu gazowego. W zasadzie we wszystkich państwach członkowskich rozpoczął się wyścig z czasem. Każdy chce zdążyć i zabezpieczyć się przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Wszystko przez fakt, że Rosja, w ramach odpowiedzi na nałożone na nią sankcje, odcina Europę od własnego gazu.
Kryzys potrwa latami?
W rozmowie z Reutersem Ben van Beurden, dyrektor generalny koncernu Shell, przestrzega, że problemy z dostępnością gazu mogą potrwać nawet przez kilka lat. - Może się okazać, że będziemy mieli wiele zim, w których będziemy musieli jakoś znaleźć rozwiązania związane z niewystarczającymi zasobami gazu - stwierdził w rozmowie z agencją.
Zgadzałoby się to z przewidywaniami analityków i obserwatorów rynku, którzy są zdania, że Rosja - wykorzystująca surowiec jako broń gospodarczą - już nigdy nie wznowi dostaw na poziomie takim, jak przed wybuchem wojny w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest to trudna sytuacja szczególnie dla tych państw, które w swoich planach transformacji energetycznej zakładały, że w okresie przejściowym mocniej oprą się na rosyjskim gazie, gdyż ten przez wiele lat był tani i ogólnodostępny. Dziś z konsekwencjami takiej polityki muszą mierzyć się m.in. Niemcy.
Czas na wodór
We wcześniejszych wypowiedziach Ben van Beurden dostrzegał w obecnej sytuacji kryzysowej szansę dla nowych źródeł energii. Wskazywał tutaj przede wszystkim na wodór. Europa mogłaby tworzyć i opracowywać technologie opierające się na zielonym wodorze, zmniejszając zarazem atrakcyjność niebieskiego - przypomina "Puls Biznesu".
To, co w tym momencie jest najważniejsze, to zbudowanie systemu transportu opartego na paliwie wodorowym - nie miał wątpliwości dyrektor generalny. Na początku miesiąca przekazał, że Shell zainwestuje w infrastrukturę o mocy 200MW zielonego projektu wodorowego w porcie w Rotterdamie w Holandii.