We wtorek minister zdrowia ogłosił nowe obostrzenia. Poinformował też o pracach nad przepisami, które pozwolą pracodawcom weryfikować wyniki testów.
- Pracodawca będzie miał prawo oczekiwać okazania wyniku testu przez pracownika, by zapewniać bezpieczne środowisko pracy. Testy będą za darmo - powiedział Niedzielski. Będą to szybkie testy antygenowe.
- Wprowadzimy rozwiązanie, że przez formularz dostępny na naszych stronach internetowych będzie można się zapisać na bezpłatny test dla pracowników. Wybranie go nie będzie powodowało kierowania na domyślną kwarantannę, jak ma to miejsce w przypadku skierowania przez lekarza - podkreślił.
Więcej pytań niż odpowiedzi
O to, by móc kierować pracowników na testy, przedsiębiorcy walczyli od dawna. Jednak ich zdaniem wtorkowa konferencja ministra Niedzielskiego zostawiła więcej pytań niż odpowiedzi.
- Inicjatywa rozszerzenia dostępu do bezpłatnych testów jest oceniana pozytywnie. Takie postulaty były, zwłaszcza ze strony przedsiębiorców pracujących w sektorach newralgicznych, takich jak: farmacja, energetyka czy telekomunikacja, gdzie duża liczba osób wysyłanych na kwarantannę zagrażała ciągłości świadczenia usług, ale też produkcji, gdzie nie ma możliwości pracy zdalnej - mówi w rozmowie z money.pl Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.
- Wciąż nie wiemy, w jakich okolicznościach będzie można przeprowadzać testy, ani czy pracodawcy otrzymają instrumenty do tego, aby nowe przepisy egzekwować. Nadal nie wiemy, jakie będą konsekwencje odmowy pracownika przedstawienia wyniku testu - dodaje.
Zdaniem prezesa Federacji Przedsiębiorców Polskich Marka Kowalskiego wtorkowe wystąpienie ministra wywołało "jeszcze większy zamęt", a możliwość kontroli czy wysyłania pracowników na testy nie oznacza jeszcze, że pracodawcy faktycznie dostaną do ręki jakiekolwiek prawdziwe narzędzie.
- Dostajemy prawo do sprawdzenia, a nie mówi się nic o egzekwowaniu - tłumaczy. - Nie wiemy, czy będziemy mogli pracownika, który nie chce się poddać badaniu, odsunąć od obowiązków, bo przecież nie w każdej firmie istnieje możliwość przesunięcia go do zadań, które nie wymagają kontaktu z innymi ludźmi - dodaje.
- Możliwość wymagania od pracowników testów w sytuacji, kiedy dalej nie mamy możliwości weryfikowania paszportów covidowych, to moim zdaniem puszczenie oka w stronę osób, które nie chcą się szczepić - komentuje prezes FPP.
- Znowu żałujemy, że te rozwiązania nie zostały skonsultowane ze środowiskiem pracodawców w celu wypracowania efektywnych rozwiązań - dodaje z kolei Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
Co dalej z paszportami
Pracodawcy cały czas czekają na ustawę, która miała im umożliwić sprawdzanie, czy pracownicy są zaszczepieni. Początkowo projekt miał być złożony przez rząd. Teraz jednak czeka w Sejmie jako projekt poselski. I są w nim spore zmiany.
Najważniejszą jest to, że jeśli projekt przejdzie w obecnym kształcie, pracodawca będzie mógł o paszport covidowy zapytać. Z kolei pracownik wcale nie będzie miał obowiązku odpowiadania na takie pytanie. W pierwotnej wersji przedsiębiorcy mieli mieć dostęp do bazy danych osób zaszczepionych.
- Projekt, o którym mówił dwa miesiące temu wiceminister Waldemar Kraska, był dobry. Natomiast w tej chwili można odnieść wrażenie, że rząd idzie na rękę antyszczepionkowcom - mówi Marek Kowalski. - Jaka jest różnica między wynikiem testu a informacją o szczepieniu? W obu przypadkach mamy przecież do czynienia z informacją medyczną.
- Zarówno testy, jak i możliwość sprawdzania paszportów covidowych, powinny iść w parze i się uzupełniać - mówi Robert Lisicki. - Jeśli pracownik nie chce pokazać certyfikatu albo nie może się zaszczepić, powinniśmy dać mu możliwość wykonania testu.
Czytaj też: Szczepienia przeciwko COVID-19. Pracodawcy do rządu: nie będziemy was wyręczać w brudnej robocie!