W resorcie edukacji słyszymy, że nie będzie żadnego specjalnego rozwiązania dla szkół i placówek prywatnych. Jeśli ich dyrektorzy czy właściciele będą więc chcieli zwrócić rodzicom pieniądze za dwa tygodnie, przez które szkoły będą zamknięte - raczej nie będą mogli liczyć na pomoc od państwa.
Co na to więc przedstawiciele prywatnych szkół, przedszkoli czy uczelni?
- Decyzja dopiero została ogłoszona, będziemy chcieli z rodzicami wypracować rozwiązanie - słyszymy w anglojęzycznej szkole Thames w Piasecznie.
Rodzice mogą być tam mocno zainteresowani zwrotem choć części kwoty za dwa tygodnie, podczas których dziecko będzie musiało przebywać w domu. Rok nauki w szkole kosztuje tam bowiem od 28 do nawet 35 tys. zł.
Również od właścicielki ogólnopolskiej sieci żłobków i przedszkoli słyszymy, że decyzje jeszcze nie zapadły. To samo mówią nam urzędnicy samorządów, które prowadzą przedszkola czy żłobki. Te, nawet jeśli są publiczne, to często wymagają od rodziców płacenia czesnego lub opłat za wyżywienie.
- Nie mieliśmy wcześniej informacji o tym, że rząd postanowi zamknąć dosłownie wszystkie szkoły. Musimy podjąć jakieś decyzje. Ale w tej chwili możemy powiedzieć rodzicom tylko tyle, że nie wiemy, jak będzie - mówi nam przedstawicielka prezydenta miasta wojewódzkiego. Na razie anonimowo, bo oficjalny komunikat dopiero jest przygotowywany.
Zestresowani są oczywiście też rodzice. - Odwołane zajęcia będą dla nich gigantycznym problemem. Zwrot czesnego pewnie by im trochę pomógł. Mogliby na przykład dopłacić i wynająć opiekunkę. Z drugiej strony - wypłacanie takich środków rodzicom to oczywiście wielki problem dla nas. Skoro musimy i tak zapłacić nauczycielom i opłacić rachunki. Zwrot środków rodzicom mocno zachwieje naszym budżetem - słyszymy od szefa placówki oświatowej z północnej Polski.
Rozmawia z nami nieoficjalnie i przyznaje, że ma żal do rządu, że nie pomyślał o tym problemie przed ogłoszeniem decyzji.
"Uczelnia przechodzi na online"
Nie tylko przedszkola i szkoły będą pozamykane - również uczelnie wyższe. Studenci, którzy się kształcą na tych publicznych, po prostu zostaną w domach. Jednak co z tymi, którzy za naukę płacą?
Przedstawiciele wielu uczelni prywatnych mówią, że "trwają zaawansowane rozmowy na ten temat". - Sami jesteśmy ciekawi ustaleń zarządu w tych sprawach - usłyszeliśmy w biurze prasowym dużej sieci uczelni.
Niektóre uczelnie chcą natomiast czasowo przenieść naukę do internetu. - Zajęcia będą się odbywać zgodnie z planem, tylko w trybie on-line. Już zresztą mamy kilka kierunków, które opierają się tylko o ten właśnie tryb - mówi money.pl Anna Jaglińska-Prawdzik, rzecznik Uczelni Vistula. Natomiast administracja uczelni ma pracować w normalny sposób.
Podobnie zamierza postąpić Uniwersytet SWPS. Czesne ma nie być obniżone, natomiast zajęcia mają być przeprowadzone "w innej formie" - być może również online. Uczelnia zapewnia, że w tej chwili trwają prace nad odpowiednimi rozwiązaniami.
- Sytuacja jest dynamiczna. Rozważamy zorganizowanie zajęć w trybie online - mówi money.pl Ewelina Średzińska, rzecznik Wyższych Szkół Bankowych.
Czytaj też: Szef ZNP: w razie zamknięcia szkół nauczyciele powinni otrzymywać wynagrodzenie, bo płacone mają "z góry"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl