To nie miało tak wyglądać. 4-poziomowy parking Park&Ride obok dworca kolejowego w Bochni miał powstać w 2015 r. Nic z tego nie wyszło, a historia tego "niewypału inwestycyjnego", jak określa go "Gazeta Krakowska", może dawać do myślenia innym samorządowcom.
Bochnia i przegrany wyrok
Koszt budowy oszacowano na ok. 8,8 mln zł, a miasto otrzymało na ten cel unijną dotację w wysokości 6,5 mln zł. "Już na etapie projektowania okazało się, że termin ten może być nierealny (jeszcze w czerwcu 2015 roku nie było pozwolenia na budowę obiektu, który miał być gotowy jesienią). Według przedstawicieli firmy, inwestycja była przez urzędników źle przygotowana, a dowodem tego była m.in. za mała działka przewidziana na obiekt" - opisuje sprawę gazeta.
Miasto nie pozostawało dłużne. Z powodu opóźnień burmistrz Bochni Stefan Kolawiński zdecydował o rozwiązaniu umowy z wykonawcą. Powodem był czas na rozliczenie dotacji, który mijał z końcem 2015 roku.
Chcesz znaleźć pracę w Bochni? Zobacz ten LINK
Jak czytamy w gazecie, w 2016 r. burmistrz złożył do sądu pozew przeciwko wykonawcy o zapłatę blisko 900 tys. zł tytułem kary umownej z odsetkami. Ten zrobił podobnie, tyle że na kwotę ok. 700 tys. zł. Co ciekawe, miasto tę sprawę przegrało.
"Sąd Okręgowy w Krakowie z jednej strony oddalił powództwo Gminy Miasta Bochnia, a z drugiej strony zasądził od Gminy na rzecz Andrzeja K. kwotę 713 400 zł wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie" - poinformował "Gazetę Krakowską" rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie do spraw cywilnych.
Należność miasta wobec wykonawcy urosła do ponad 1 mln zł. Bochnia ma składać w tej sprawie apelację.