W niedzielne popołudnie zwolennicy byłego prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro wdarli się do budynków głównych urzędów państwowych w Brasilii. Wśród zaatakowanych obiektów były m.in. parlament, Sąd Najwyższy oraz pałac prezydencki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po tych wydarzeniach prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva ogłosił dekret umożliwiający przejęcie władzy przez administrację federalną w dystrykcie obejmującym stolicę kraju Brasilię. Zdaniem szefa państwa ma to na celu przywrócenie ładu w mieście po inwazji na budynki państwowe sympatyków Bolsonaro. Dekret, jak wynika z wydanego przez Lulę oświadczenia, będzie obowiązywać do 31 stycznia.
Atak na rządowe obiekty w Brazylii. Zatrzymano 170 osób
Jak podała policja federalna (PCDF), w niedzielę wieczorem wszczęto procedury w celu postawienia zarzutów autorom inwazji na główne organy państwowe. Władze policji federalnej nie potwierdziły doniesień gubernatora stanu federalnego Ibaneisa Rochy, który w wieczornym komunikacie podał, że podczas zamieszek w Brasilii zatrzymano 400 osób. Służby informują, że w niedzielę doszło do zatrzymania 170 osób.
Według stołecznych mediów wśród zatrzymanych są osoby, które zostały ujęte przez członków oddziałów szturmowych żandarmerii wojskowej Brazylii. Przy ich wsparciu udało się zatrzymać m.in. 30 intruzów, którzy wdarli się w niedzielne popołudnie do sali plenarnej Senatu, wyższej izby brazylijskiego parlamentu, czyli Kongresu Narodowego.
Z doniesień stołecznych mediów wynika, że większość uczestników szturmu na urzędy państwowe, po interwencji służb, wycofało się z rejonu Placu Trzech Władz, gdzie znajduje się parlament, Sąd Najwyższy i siedziba prezydenta.
W konsekwencji zajść gubernator stanu federalnego Ibaneis Rocha zdymisjonował w niedzielę sekretarza ds. bezpieczeństwa Andersona Torresa. Niedługo później sędzia brazylijskiego Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes postanowił zawiesić Rochę na okres 90 dni, zarzucając mu zaniedbania w dziedzinie bezpieczeństwa.
Prezydent USA: potępiam atak na demokrację w Brazylii
Do zamieszek w Brasilii odniósł się m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. "Potępiam atak na demokrację i na pokojowe przekazanie władzy w Brazylii. Brazylijskie instytucje demokratyczne mają nasze pełne poparcie a wola narodu brazylijskiego nie może być kwestionowana" - napisał na Twitterze. Wcześniej Biden określił sytuację w Brazylii jako "odrażającą".
"Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva wygrał i ma poparcie demokratycznego świata, w tym Polski" - napisał z kolei w nocy z niedzieli na poniedziałek na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Prezydent Brazylii Luiz Inacio da Silva, który został zaprzysiężony 1 stycznia, w chwili niedzielnych ataków przebywał w stanie Sao Paulo. Po otrzymaniu informacji o zamieszkach wrócił do stolicy. Jair Bolsonaro z kolei opuścił Brazylię 30 grudnia, udając się ze swoimi najbliższymi współpracownikami do USA. Zadeklarował, że "niebawem wróci do kraju".
Porażka w wyborach
Część brazylijskich komentatorów twierdzi, że dyskrecja, z jaką Bolsonaro zaplanował swój wyjazd z kraju, może świadczyć o tym, że ma on obawy, iż po objęciu władzy przez administrację Luli stanie się celem prześladowań ze strony środowiska nowego, lewicowego prezydenta Brazylii.
Były prezydent Brazylii uznał 3 listopada swoją porażkę w wyborach prezydenckich, a także wezwał swych zwolenników do zaniechania masowych blokad na drogach w całym kraju. Część zwolenników prawicowego polityka w dalszym ciągu organizowała protesty, twierdząc, że wygrana Luli niewielką przewagą to efekt oszustwa popełnionego podczas wyborów. Podczas jednej z manifestacji, w niedzielę w Sao Paulo, jedna osoba została ciężko ranna.
W opublikowanych na Twitterze postach Bolsonaro, odnosząc się do zamieszek w Brasilii, stwierdził, że nie popiera tego rodzaju działań, gdyż są one niewłaściwe w warunkach demokracji. "Pokojowe manifestacje, w formie zgodnej z prawem, stanowią część demokracji. Jednak wtargnięcia do budynków publicznych, jakie miały miejsce dzisiaj, a także były praktykowane przez lewicę w 2013 r. i 2017 r., wymykają się tej regule" - napisał Bolsonaro.