Czy można zostać glazurnikiem w 10 dni? W czasach szalonego popytu na usługi remontowe wszystko jest możliwe. Na takie ogłoszenie trafiliśmy w sieci. Postanowiliśmy sprawdzić, czy uda nam się szybko i przyjemnie przekwalifikować.
Zadzwoniliśmy pod podany w ogłoszeniu numer. Okazało się, że 10 dni to tylko czas tzw. teorii, a po tym czasie możemy wyruszyć do pracy już jako pomocnik glazurnika i zdobywać doświadczenie już w ferworze walki z prosto ułożonymi płytkami.
Dla glazurników najwidoczniej nastały złote czasy, skoro firmy nie tylko poszukują nowych doświadczonych pracowników, ale także zachęcają do przebranżowienia?
- Nie mogę opędzić się od zleceń. Od kilku lat popyt na te usługi rośnie - opowiada glazurnik Daniel z Olsztyna. Zdaniem mężczyzny 10 dni szkolenia teoretycznego to za mało, żeby "wejść do łazienki". - Nie dałbym nikomu zlecenia, jeżeli nie wiedziałbym, że ma na koncie kilka zrealizowanych pomieszczeń. Teoria jest ważna, ponieważ branża glazurnicza się zmienia, ale nie najważniejsza - mówi fachowiec z Olsztyna.
Choć glazurników na rynku brakuje, to Daniel przestrzega przed niedoświadczonymi "fachowcami", którzy szukają zleceń: - Tacy pseudofachowcy opowiadają, jak to pracowali w Niemczech, a później okazuje się, że nie mają pojęcia o kładzeniu glazury - komentuje przedsiębiorca.
Sytuacja w całej branży budowlanej jest bardzo napięta. Pracownicy mogą przebierać w ofertach, ale pracodawcy już niekoniecznie.
- Deficyt pracowników od zawsze jest jedną z barier rozwoju firm budowlanych niezależnie od ich wielkości, a w ostatnich latach odsetek przedsiębiorstw odczuwających niedobór wykwalifikowanej kadry waha się w przedziale 30-60 proc. - mówi dr Damian Kaźmierczak z Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
- Wydaje się, że problem ten może tylko się pogłębiać, ponieważ znajdujemy się u progu bodaj największej w historii polskiego budownictwa kumulacji prac w segmencie drogowym, kolejowym, energetycznym, samorządowym i mieszkaniowym - komentuje niedobór glazurników dr Kaźmierczak.
Wracając do ogłoszenia oferującego szybki kurs: czy jest w ogóle szansa na nauczenie się fachu w 10 dni? Zadzwoniliśmy do Izby Rzemiosła w Olsztynie z pytaniem, czy są dostępne kursy na glazurnika.
Pani poinformowała nas, że istnieje możliwość odbycia takiego kursu doszkalającego, ale na pewno nie trwa on 10 dni. Wszystko zależy od tego czy ma to być kurs przekwalifikowujący, czy też przypominający podstawy pracy w tym zawodzie. Nie kończy się ona żadnym państwowym dyplomem, ponieważ tego typu egzaminy mogą zdawać jedynie absolwenci szkół zawodowych.
- Brak pracowników sprawia, że firmy, np. produkcyjne, są bardziej otwarte na programy stażowe, przyuczania do zawodu. Ze względu na czasochłonność i koszty, firmy decydują się na takie rozwiązania w przypadku dłuższych kontraktów oraz po wcześniejszej weryfikacji predyspozycji i zdolności kandydatów - komentuje pomysły szybkich szkoleń dyrektorka biznesu Gi Group (Work Service) Ewa Klimczuk.
Karolina Dąbrowska z pracowni Wnętrzowe Love pomaga swoim klientom w znalezieniu ekipy. - Nie zdecydowałabym się na kogoś po 10-dniowym kursie ze względu na fakt, że obecnie na rynku mamy bardzo szeroki wybór materiałów, z których każdy wymaga innego sposobu obchodzenia się z nim. Doświadczenie jest niezbędne do rzetelnego wykonawstwa - podsumowuje przedsiębiorczyni.
A problem z fachowcami jest naprawdę duży. Niezależnie od tego, czy jest to Olsztyn, czy Warszawa. - Ekipy wykończeniowe, które mogą pochwalić się wieloma pozytywnymi opiniami, są bardzo rozchwytywane. Najlepsze mają kalendarze zapełnione przynajmniej sześć miesięcy w przód. Niedobór fachowców jest odczuwalny niemal w całym budownictwie i wnętrzarstwie - dodaje Karolina Dąbrowska.
To może w takim razie pomysł z 10 dniami kursu i pracą w ramach praktyki to dobra opcja? Dr Dominik Matczak z agencji pracy Silverhand przestrzega przed nieuczciwymi ogłoszeniami. Tym bardziej że wpisać w wyszukiwarki zapytania o prace glazurnika wyskakują nam kosmiczne oferty ze stawkami 15 tys. netto.
- Na takie zarobki uzdolnieni glazurnicy mogą liczyć w Szwajcarii lub na Islandii, ale też nie zawsze i dodatkowo trzeba pamiętać, że tam życie jest też dużo droższe - komentuje oferty pracy Matczak. Stawki w Niemczech są dużo niższe (około 2-3 tys. euro), ale nadal znacząco wyższe niż w Polsce, gdzie glazurnik realnie według danych z agencji pośredniczych może liczyć na około 3-5 tys. zł.
Sytuację na polskim rynku mogą poprawić pracownicy ze Wschodu. - Jedyna nadzieja w pracownikach z Ukrainy i Białorusi, a niewykluczone, że firmy będą musiały sięgać jeszcze bardziej na wschód, w kierunku Kaukazu i Azji Środkowej - podsumowuje dr Damian Kaźmierczak.