Toprak Yergu, rzecznik prasowy Departamentu Sprawiedliwości w Bazylei, powiedział lokalnej gazecie "20 Minutes", że osoby bezdomne mogą zgłosić się po voucher podróżny i 20 franków szwajcarskich (równowartość 82 zł). W zamian za to muszą jednak podpisać umowę, w której zobowiązują się nie wracać do kraju przez określony czas - pisze "Newsweek".
Urzędnik poinformował placówkę, że każdej osobie przyłapanej na naruszeniu tej umowy grozi deportacja.
"Beneficjenci muszą zobowiązać się na piśmie, że nie będą wracać do Szwajcarii — przynajmniej przez pewien okres. Jeśli zostaną ponownie sprawdzeni, ryzykują wydalenie z naszego kraju" - powiedział Yergu.
Trzydziestu jeden bezdomnych już skorzystało z tej oferty, w tym 14 z Rumunii i 7 z Niemiec.
Lewicowa opozycja nazwała tę ofertę "oczyszczaniem ulic" i przypomniała, że to nie jest pierwsza tego typu akcja w kraju wymierzona w bezdomnych.
W styczniu 2014 r. urzędnicy w Genewie umieścili w areszcie bezdomną kobietę po tym, jak ta nie zapłaciła 500 franków (ok. 2065 zł) grzywny za żebractwo na ulicach.
Europejski Praw Człowieka uchylił jednak wyrok miasta i orzekł, że takie potraktowanie bezdomnej kobiety było niezgodne z prawem. Miasto musiało wypłacić kobiecie odszkodowanie w wysokości 922 euro.
Z kolei we wrześniu 2016 r. rząd szwajcarskiego kantonu Vaud ze stolicą w Lozannie przyjął ustawę zakazującą żebractwa na tym obszarze.
Grupy praw człowieka oraz partie lewicowe próbowały unieważnić ten zakaz w sądzie konstytucyjnym Vauda, ale ich petycje zostały odrzucone.
Krytycy zakazu argumentowali, że przepisy wykluczają osoby biedne, natomiast zwolennicy przepisów "zero tolerancji dla żebractwa" podkreślali, że to środek niezbędny do ochrony obywateli przed zorganizowanymi grupami przestępczymi, które wykorzystują społeczność bezdomnych.
Dziennikarze "Newsweeka" zwrócili się do szwajcarskiego Federalnego Departamentu Spraw Zagranicznych o komentarz w tej sprawie, ale do czasu publikacji tekstu nie uzyskali żadnej odpowiedzi.