Wcześniej tego dnia prokuratura krajowa w Sztokholmie poinformowała o umorzeniu trwającego 16 miesięcy dochodzenia ws. ataków na Nord Stream ze względu na brak szwedzkiej jurysdykcji. W wydanym komunikacie wyjaśniono m.in., że "udało się ustalić i potwierdzić okoliczności". Szczegóły nie zostaną jednak ujawnione w związku z prowadzeniem równoległych dochodzeń przez władze Niemiec, Danii oraz Polski.
Szwedzka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie Nord Stream
Media w Szwecji przypominają, że to szwedzka marynarka wojenna na polecenie prokuratury w Sztokholmie jako pierwsza wysłała nurków na miejsce uszkodzeń gazociągu dla zebrania dowodów. Według publicznego nadawcy SVT materiały zostaną przekazane niemieckim śledczym, którzy kontynuują własne dochodzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Takie rozwiązanie jest dość wygodnym wyjściem, w przeciwnym razie Szwecja musiałaby wskazać potencjalnego sprawcę lub państwo, a to są poważne sprawy" - zauważa komentator SVT John Granlund.
"Gdyby Szwecja wskazała Ukrainę, zachwiałoby to poparciem Zachodu. Jeśli winą obarczono by Rosję, to można byłoby spodziewać się jej reakcji" - podkreśla publicysta. Dodaje, że nie można wykluczyć, iż sabotaż miał miejsce "pod obcą flagą", aby dowody, na przykład rodzaj użytego materiału wybuchowego, skierował podejrzenia w inną stronę.
Prokuratura krajowa w Sztokholmie wydała w środę jedynie komunikat. Prowadzący sprawę prokurator odmówił dalszych oświadczeń oraz wywiadów, zasłaniając się dobrem śledztwa w innych krajach. "Zwiększa to ryzyko teorii spiskowych, spekulacji i dezinformacji" - uważa Granlund.