Władze Szwecji chcą, aby od 2028 roku budżet wojska stanowił 2,6 proc. PKB, a liczba osób gotowych do obrony kraju (żołnierzy zawodowych, rezerwistów, cywilów) wzrosła do 2030 roku z 88 tys. obecnie do 115 tys. Według założeń liczba ta ma wynieść 130 tys. w 2035 roku.
W 2030 roku szwedzkie wojsko ma posiadać cztery brygady. O takiej potrzebie zdecydował już poprzedni rząd w 2020 roku, obecnie gotowa jest jedynie jedna brygada. Minister obrony Pal Jonson nie ukrywał we wtorek podczas prezentacji nakładów, że "tempo inwestycji wojskowych jest zbyt małe".
Zdolności obronne szwedzkiej armii ma wzmocnić zakup amunicji i sprzętu wojskowego.
Szwecja daleko w tyle
Publicysta gazety "Dagens Nyheter" zwrócił uwagę, że Szwecja pozostaje daleko w tyle, podczas gdy nakłady wojenne w putinowskiej Rosji osiągnęły poziom z czasów sowieckich.
W przyszłym roku Rosja zwiększy wydatki na wojsko o sumę dwukrotnie większą, niż wynosi cały (roczny) budżet szwedzkiego wojska - podkreślił.
Komentator zauważył, że plan szwedzkiego rządu nie przewiduje inwestycji w obronę powietrzną dalekiego zasięgu, choć na taką potrzebę wskazują doświadczenia Ukrainy i Izraela.
Szwecja w NATO. Jest kluczowy podpis
Do podobnych wniosków doszedł publicysta "Svenska Dagbladet" napisał w środę, że propozycja rządu dotycząca obronności jest "dobra, ale niewystarczająca".
Autor przywołał raport liberalnego think tanku Sztokholmskie Forum Wolnego Świata, którego eksperci wskazali, że konieczne jest przeznaczenie 3 proc. PKB na zbrojenia. "Partie w Riksdagu (parlamencie) muszą trzymać Rosjan na dystans" - podkreślił.