W Polsce powoli robi się sytuacja, która nie miała miejsca przez ostatnie 30 lat. Rząd musi w swoich działaniach brać pod uwagę nie tylko różne frakcje we własnym obozie, aparat urzędniczy czy opozycję parlamentarną. Doszedł mu zupełnie nowy przeciwnik - to rynek. A z nim jeszcze nikt nie wygrał.
Każdy fałszywy ruch może wywołać nerwowe działania u inwestorów, którzy zaczną wyprzedawać polski dług. Takie "obiektywne" karanie danej ekipy władzy jest trudne do wytłumaczenia elektoratowi i bezpośrednio uderza w podstawy makroekonomiczne kraju. Dlatego też premier po groźnym wzroście rentowności obligacji sprzed dwóch tygodni, kiedy dotarły one do rekordowych 9 proc., zaordynował szukanie na gwałt oszczędności (więcej piszemy o tym TUTAJ).
Decyzja RPP ws. stóp procentowych w Polsce w listopadzie 2022 r. - przewidywania
Wyprzedaż ta nastąpiła po październikowej pauzie w podwyżkach stóp procentowych w Radzie Polityki Pieniężnej i jak pisał Bloomberg, była jedną z przyczyn nerwowych ruchów na rynku. Inflacja nad Wisłą sięgnęła już bowiem 18 proc., a jednak Rada postanowiła poczekać z decyzją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tę środę RPP spotka się po raz kolejny. Wtedy też członkowie poznają najnowsze projekcje NBP dot. ścieżki wzrostu cen oraz PKB na najbliższe lata i będą dyskutować, co zrobić dalej. W dyskusji na pewno nie zabraknie argumentów rynkowych.
Jeśli bowiem np. Rada znów zrobi sobie przerwę w podwyżkach albo ogłosi koniec cyklu, to wraz z luźną polityką fiskalną (potrzeby pożyczkowe naszego kraju w przyszłym roku będą bardzo duże, a chętnych na kupno jest jak na lekarstwo) może się okazać, że inwestorzy odczytają to jako kapitulację władz monetarnych przy puchnącym deficycie finansów publicznych i wtedy stanie się naprawdę nieciekawie.
- Prezes NBP oraz część RPP mówi jasno, że ze stopami procentowymi zaszliśmy już bardzo daleko i zaczęliśmy ten cykl znacznie wcześniej niż amerykański, czy europejski bank centralny. Jesteśmy więc bardzo blisko zakończenia cyklu zacieśniania. Dlatego moim zdaniem rynek wyczekuje, co zrobi Rada po listopadowej projekcji. Wtedy będzie wiadomo, czy ta pauza w październiku była słuszna, czy stopy trzeba podnieść jeszcze bardziej. I wtedy też pewnie rentowności zareagują adekwatnie do sytuacji. Widać jednak wyraźnie, że jest trochę niepokoju na rynkach. Zresztą nie tylko u nas - mówi w rozmowie z money.pl wysoko postawiona osoba w NBP, chcąca zachować anonimowość.
Kolejne podwyżki stóp wydają się nieuniknione
Jej zdaniem, słuchając przedstawicieli Ministerstwa Finansów, można odnieść wrażenie, że próbują oni wytłumaczyć, iż przyszły rok jest na swój sposób szczególny.
Mamy większe wydatki obronne, trzeba będzie również amortyzować wyższe ceny energii. Zresztą robią to też inne kraje. Niemniej MF wskazuje, że w dłuższym terminie dyscyplina finansów publicznych będzie utrzymywana. Rynki się trochę przestraszyły, że wydatki w przyszłym roku będą wysokie, dlatego też trzeba tłumaczyć wyjątkowość tej sytuacji - argumentuje osoba z polskiego banku centralnego.
Z kolei Paweł Borys w rozmowie z TVN24 w zeszłym tygodniu przyznawał, że potrzeby pożyczkowe państwa w przyszłym roku będą duże, a jednocześnie sytuacja na rynkach finansowych będzie trudna. Taki splot wydarzeń może wymusić "większą dyscyplinę finansów" i kolejne podwyżki stóp wydają się mu niezbędne.
Podobne wnioski płyną z najnowszego raportu Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF). Wziął on pod lupę nasz region. IIF pisze, że duże nierównowagi, czyli deficyty na rachunku obrotów bieżących (więcej pieniędzy z Polski wypływa niż wpływa) sprawią, iż wielu inwestorów będzie sceptycznie nastawionych do sygnałów z banków centralnych, że cykle zacieśniania zbliżają się do końca.
"Dalsza presja na deficyt fiskalny i na rachunku bieżącym, oczekiwania inflacyjne, przepływy kapitałowe i presje na deprecjację walut mogą zmusić banki centralne CEE-4 do kontynuowania zacieśniania polityki lub interwencji walutowych w 2023 r." - czytamy.
Stopy procentowe w górę. O ile? To się okaże
Przejdźmy na rodzime poletko. Dane z polskiej gospodarki na razie są dobre, ale zdaniem ekonomistów ma to się zmienić. - Spodziewamy się, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku będzie bardzo niski. Na pewno niższy niż w lipcowej projekcji. Czeka nas silne spowolnienie - mówiła w rozmowie z money.pl Marta Kightley, wiceprezes Narodowego Banku Polskiego.
Według ekonomistów Santander Bank Polska będzie to argument przeważający za tym, żeby stóp jednak nie podnosić. - Zgadzamy się, że na tym posiedzeniu podwyżki prawdopodobnie nie będzie - skoro po zapoznaniu się z projekcją Zarząd NBP nie widzi miejsca na dalsze podwyżki, to do tego samego wniosku dojdzie zapewne większość RPP. W grudniu też stopy mogą wg nas pozostać bez zmian - przewidują.
Innego zdania są specjaliści z ING Banku Śląskiego. W ich opinii walka z inflacją nie jest jeszcze zakończona, choć RPP wydaje im się zdominowana przez zwolenników zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych.
- Spodziewamy się, że listopadowa projekcja makroekonomiczna NBP wskaże na wyższą ścieżkę CPI niż projekcja lipcowa oraz utrzymywanie się inflacji powyżej celu NBP w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej. Dlatego też spodziewamy się, że Rada podniesie stopy procentowe o 25 punktów bazowych (nasz scenariusz bazowy), chociaż prawdopodobieństwo, że stopy procentowe ponownie pozostaną bez zmian także jest wysokie - przekonują.
Dane PMI słabe, co przeważa za ostrożnym podejściem do podwyżek
Podwyżki nie większej niż 25 pb spodziewa się także Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Zwraca ona przy tym także uwagę na ostatnie dane PMI dla polskiego przemysłu.
- Z danych dotyczących październikowego wskaźnika PMI i jego struktury wyłania się obraz wyraźnego spowolnienia gospodarczego. Firmy obserwują spadek popytu zarówno w kraju, jak i za granicą, w związku z czym dostosowują wielkość produkcji, zapasów i zatrudnienia do aktualnej, ale także oczekiwanej sytuacji - twierdzi ekonomistka.
Dlatego też, jak wskazuje, PMI będzie prawdopodobnie tym argumentem, który "powstrzyma RPP przed podwyżką stóp procentowych o więcej niż 25 pb".
Co dalej z tarczą antyinflacyjną?
Nie do końca wiadomo również, co dalej ma się dziać z tarczą antyinflacyjną. Coraz więcej pojawia się głosów, że rząd z niej zrezygnuje. Z informacji money.pl wynika, że nieprzychylnie na tarczę patrzy Bruksela.
- Nieco niefortunnie, według zapowiedzi Prezesa NBP Adama Glapińskiego sprzed miesiąca, ścieżka inflacji (w najnowszej projekcji - przyp.red.) została zapewne przeliczona przy założeniu utrzymania tarczy antyinflacyjnej przez cały przyszły rok (co wtedy wydawało się naturalnym założeniem). Dni tarczy mogą być już jednak policzone i przynajmniej jej energetyczna część nie będzie przedłużona - tłumaczą ekonomiści Santandera.
Jak wyliczają, oznacza to, że jeśli projekcja pokaże zejście CPI w 2023 r. poniżej 10 proc. r/r to po poprawce na zniesienie tarczy (wg nich +4 pkt. proc. w przypadku całej tarczy, +2,5-3 pkt. proc. jeśli część żywnościowa zostanie utrzymana), już tak nie będzie, tzn. pod koniec przyszłego roku inflacja nie będzie jednocyfrowa.
- Ze względu na opóźnienia w działaniu zmian stóp dla RPP istotniejsze może być jak szybkie będzie zejście inflacji w 2024 r. - przewidują. Będzie to więc kolejny istotny czynnik, który Rada zapewne weźmie pod uwagę.