Narodowy Bank Polski znalazł się między młotem recesji a kowadłem inflacji ze słabością złotego w tle. Pisaliśmy o tym w money.pl w zeszły piątek - decyzja RPP dot. stóp procentowych, którą poznamy dzisiaj po południu, będzie jedną z najtrudniejszych w ostatnich latach.
NBP zdecyduje ws. stóp procentowych
W ostatnich dniach rynkom głęboko w oczy zagląda widmo ogólnoświatowej recesji. Jej ryzyko jest szczególnie wysokie na Starym Kontynencie, gdzie wraz z podbiciem cen gazu z wielką mocą przypominają o sobie zagrożenia związane z kryzysem energetycznym.
W obawy przed ostrym hamowaniem wzrostu gospodarczego wpisuje się seria danych z Polski. Wskazuje ona, że koniunktura wytraciła impet. Gwałtownemu pogorszeniu się perspektyw towarzyszy wciąż rekordowa inflacja. W czerwcu ceny konsumenckie rosły nad Wisłą w najwyższym tempie od ćwierćwiecza, ich dynamika osiągnęła 15,6 proc. rok do roku (r/r). Inflacja bazowa, z wyłączeniem cen energii i żywności, która znacznie lepiej odzwierciedla krajową presję inflacyjną, przekracza 9 proc. r/r.
– Jest przy tym zdecydowanie za wcześnie, by postawić wiarygodną diagnozę, że presja cenowa osiągnęła swoje maksima i będzie w kolejnych miesiącach wygasać. Sprawia to, że na czwartkowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej staje przed szczególnie trudnym zadaniem. Można powiedzieć, że władze monetarne znalazły się między młotem recesji a kowadłem inflacji – wyjaśnia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Zbliżamy się do końca podwyżek?
Większość ekonomistów spodziewa się, że dzisiejsza podwyżka wyniesie 75 pb. – czyli będzie taka, jak w ostatnich dwóch miesiącach. Część ekspertów opowiada się jednak za podwyżką o 100 pb., reszta – tylko o 50 pb. Niepewność przed zebraniem wyraźnie wzrosła po piątkowej publikacji fatalnych wskaźników PMI, po której niektórzy obserwatorzy sugerowali nawet, że NBP powinien wstrzymać się z podwyżkami lub zakończyć cykl.
- Uważamy, że zbliżamy się do momentu, w którym Narodowy Bank Polski zakończy podnoszenie stóp. Sądzimy jednak, że po podwyżce w lipcu po wakacjach powinno nastąpić dalsze zacieśnianie, być może o mniejszej skali, chyba że sytuacja gospodarcza znacznie się pogorszy - sugerują z kolei analitycy Ebury.
Głośnym echem odbił się zeszłotygodniowy raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w którym przeczytaliśmy, że NBP po raz ostatni podniesie dzisiaj koszt pieniądza w Polsce. To oznaczałoby koniec bólu kredytobiorców.
Wzrost stóp, wzrost rat kredytu
Jak spodziewana podwyżka przełoży się na raty kredytów? Po pierwsze pamiętajmy, że w praktyce raty kredytów hipotecznych nie zmieniają się co miesiąc, lecz raz na kilka miesięcy. Jeśli podstawą wyliczania oprocentowania jest WIBOR 3M, to bank zwykle aktualizuje oprocentowanie takiego kredytu raz na 3 miesiące. Jeśli brany pod uwagę jest WIBOR 6M, to aktualizacja odbywa się co 6 miesięcy.
W przypadku spłacanych kredytów wzrost raty w dużej mierze zależy od tego, jak długi okres pozostał jeszcze do spłaty oraz jaka jest kwota zadłużenia. W najgorszej sytuacji są kredyty udzielone stosunkowo niedawno i na długi okres.
Jak wylicza Jarosław Sadowski z Expandera, gdyby RPP zrobiła tak, jak zakłada rynek i podniosła stopy do 6,75 proc., to jeśli kredyt na 300 000 zł został przyznany we wrześniu ubiegłego roku na 35 lat, to jego rata będzie o 117 proc. wyższa niż na początku (wzrost z 1175 zł do 2556 zł).
- Jeśli taki sam kredyt udzielono na 25 lat, to rata wzrośnie o 87 proc. (z 1441 zł do 2695 zł). W najmniejszym stopniu wzrosną natomiast raty starszych kredytów, których termin spłaty kończy się za kilka lat. Dla przykładu przy kredycie z września 2008 r. na 20 lat rata wzrośnie o 24 proc. (z 1628 zł do 2017 zł). Co ciekawe, w przypadku tego ostatniego kredytu rata po lipcowej podwyżce wcale nie będzie rekordowa. Zaraz po wypłacie takiego kredytu, raty były jeszcze wyższe niż obecnie i wynosiły 2435 zł. Działo się tak pomimo tego, że WIBOR 3M wynosił wtedy ok. 6,5 proc., a więc był niższy niż obecnie. Wtedy był to jednak "młody" kredyt z dużo wyższym zadłużeniem i wciąż długim okresem pozostałym do spłaty - wyjaśnia Sadowski.
Polacy tracą zdolność kredytową
Podwyżka rat oznacza także utratę części zdolności kredytowej. - Po raz kolejny pogorszy się dostępność kredytów, którą ogranicza nie tylko wysokie oprocentowanie, ale również działająca od kwietnia rekomendacja KNF dotycząca sposobu wyliczania zdolności kredytowej - tłumaczy ekspert z Expandera.
Dla przykładu, jak podaje, para z dochodem do 6 tys. zł netto jeszcze we wrześniu mogła liczyć na 550 tys. zł kredytu. Po lipcowej podwyżce stóp będzie mogła dostać tylko ok. 266 tys. zł.
- Należy też dodać, że wiele osób w ogóle straciło zdolność kredytową lub może otrzymać na tyle niską kwotę, że nie jest w stanie kupić mieszkania, które spełniałoby potrzeby. Jeśli nasza przykładowa para we wrześniu mogła kupić np. 60 m kw., to przy takiej samej cenie m kw., dostępna powierzchnia mieszkania spadnie do 29 m kw. - twierdzi. I dodaje:
Znaczący wzrost rat i pogorszenie się dostępności kredytów hipotecznych spowodował gwałtowny spadek liczby wniosków kredytowych. Z danych BIK wynika, że w czerwcu było ich tylko 19,5 tysiąca, czyli o 59 proc. mniej niż przed rokiem i jednocześnie najmniej, odkąd BIK analizuje takie dane (od stycznia 2007 r.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co dalej ze złotym?
Równie ważnym aspektem w całej sprawie jest złoty. W ostatnich dniach gwałtownie tracił on na wartości (więcej piszemy o tym TUTAJ). Jak wpłynie na niego decyzja RPP?
Władze monetarne wyraziły w tym roku jednoznaczną preferencję, by spadające kursy walut pomogły w walce z inflacją poprzez zbijanie cen importowanych towarów ze szczególnym uwzględnieniem cen surowców. Tymczasem polska waluta znów znalazła się w tarapatach. Strach przed recesją wywołuje tsunami na rynkach finansowych, co wypycha kurs EUR/PLN na pułap ponad 4,77 zł.
- Oznacza to, że euro podrożało w miesiąc o blisko 20 groszy i kosztuje najwięcej od końcówki marca. Za dolara płacimy dziś ponad 4,68 zł, czyli więcej nawet niż po napaści Rosji na Ukrainę, a notowania franka w czwartek zbliżały się do 4,83 zł. Istnieje ryzyko, że zbyt łagodna podwyżka stóp procentowych w Polsce lub ogłoszenie końca cyklu pogłębiają osłabienie złotego, a tego władze z pewnością chciałyby uniknąć - wskazuje analityk Cinkciarz.pl
Podobnego zdania są eksperci Ebury. - Trudno precyzyjnie określić, co rynek wycenia przed posiedzeniem, a wyceny dodatkowo mogą ulec zmianie przed momentem publikacji decyzji, lecz uważamy, że podwyżka o skali mniejszej niż 75 pb. wpłynęłaby negatywnie na złotego. Jednocześnie co najmniej równie istotna, jak sama decyzja, będzie komunikacja Rady po posiedzeniu. Pozwoli ona ocenić zamiary banku centralnego w kontekście pogarszającej się sytuacji gospodarczej - argumentują.
Według nich oświadczenie po decyzji, a także nowe projekcje makroekonomiczne i komentarze prezesa Adama Glapińskiego podczas konferencji prasowej następnego dnia będą uważnie analizowane przez inwestorów w poszukiwaniu wskazówek dotyczących dalszych kroków banku centralnego.
Damian Szymański, dziennikarz, zastępca redaktora naczelnego money.pl