Do końca tego roku musimy po raz kolejny uporządkować stawki VAT na towary i usługi. Wynika to z dyrektywy unijnej 2022/542 zmieniającej w zakresie stawek obniżonych dyrektywy 2006/112/WE i (UE) 2020/285. Brzmi skomplikowanie, ale w skrócie chodzi to, że od 1 stycznia 2025 r. państwa członkowskie będą mogły stosować obniżoną stawkę podatku na poziomie co najmniej 5 proc. do maksymalnie 24 pozycji różnych grup produktów. Natomiast tylko dla siedmiu grup towarowych będziemy mogli stosować stawkę 0 proc. VAT.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To rząd wybierze, których grup to będzie dotyczyć. PiS przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. mocno podkreślało "największe obniżki VAT-u w historii", porządkując tzw. matryce VAT-owskie. Rząd Donalda Tuska może zastosować ten sam trick przed wyborami prezydenckimi. Może, bo na razie śpi.
Nowe stawki VAT. Czego będą dotyczyć? Co zrobi rząd?
"Obecnie MF nie pracuje nad projektem zmian w ustawie VAT, który miałby dotyczyć określenia nowych grup towarów i usług, które są objęte obniżoną lub zerową stawką VAT" - odpisuje nam na zapytanie o toczące się prace nad zmianami dyrektywy resort finansów.
To o tyle zaskakujące, że wedle dyrektywy unijnej do końca 2024 roku powinien pojawić się nowy projekt zmian w ustawie VAT określający nowe grupy towarów i usług, które są objęte obniżoną lub zerową stawką VAT.
Wojciech Śliż, były dyrektor Departamentu Podatku VAT w Ministerstwie Finansów, obecnie partner kancelarii Kochański & Partners wskazuje, że wśród towarów, które będą mogły skorzystać z zerowej stawki, będą mogły się znaleźć książki, gazety, produkty farmaceutyczne, artykuły dziecięce czy produkty spożywcze, które teraz wróciły do 5-proc. stawki.
- Na pewno niektóre towary i usługi opodatkowane obecnie stawką 5 proc. i 8 proc. "wypadną" z preferencyjnego traktowania, a ich ceny prawdopodobnie wzrosną. Decyzje w tym zakresie podejmować będzie rząd - twierdzi ekspert.
- Czy w związku z tym powróci do stawki 0 proc. na żywność, czy będzie zdecydowany utrzymać kontrowersyjną w świetle przepisów europejskich stawkę 8 proc. dla branży beauty? To z pewnością będzie się wiązać z podjęciem przez MF trudnych decyzji - dodaje Wojciech Śliż.
Luka VAT znów zaczyna straszyć
Na razie jednak nic na ten temat nie wiemy, bo MF niewiele w tym temacie robi. Tymczasem to właśnie podatek VAT odpowiada za największe przychody budżetowe w naszym kraju. I to właśnie z podatkiem VAT rząd ma obecnie największy problem.
Uważamy, że rządowe plany zwiększenia wpływów z VAT o prawie 30 proc. do 316 mld zł w 2024 r. były mało realistyczne już w momencie tworzenia - wskazywali kilka tygodni temu eksperci Santander Bank Polska.
"Od tego czasu nieco obniżyły się prognozy wzrostu PKB i inflacji, co stawia dodatkowy znak zapytania. Szacujemy, że faktyczne dochody z VAT mogą być o 25-30 mld zł niższe niż te założone w budżecie" - przewidywali.
W piątek z kolei minister finansów Andrzej Domański zwrócił uwagę na znów dynamicznie rosnącą lukę VAT. Luka VAT to różnica pomiędzy wpływami z tytułu podatku VAT, które powinny trafić do budżetu państwa przy danych rozmiarach bazy podatkowej i stawkach, a faktycznymi wpływami.
- Luka VAT w 2023 roku znowu istotnie wzrosła - powiedział Domański. Według MF do 15,8 proc., choć w 2021 r. liczyła zaledwie 2,6 proc.
Podkreślana wielokrotnie poprawa ściągalności podatków w przypadku podatku VAT okazuje się nieodporna na kryzysy. Szacunki na 2022 i 2023 rok wskazują na istotny wzrost luki VAT - czytamy w Białej Księdze stanu finansów publicznych, opublikowanej przez rząd w poniedziałek.
"Dzięki takim inicjatywom, jak wprowadzenie obowiązku raportowania przez przedsiębiorstwa w formie Jednolitego Pliku Kontrolnego (JPK), nastąpiło zmniejszenie szarej strefy, a luka osiągnęła swoje minimum w 2021. Według naszych analiz w 2022 luka wzrosła, wracając do poziomów sprzed pandemii, a w 2023 obserwujemy kontynuację trendu wzrostowego aż do poziomu 18 proc." - wyliczają z kolei w swojej publikacji specjaliści PKO BP.
Ich zdaniem planowane działania redukcyjne, takie jak rozbudowa Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF), "mogą w perspektywie kolejnych lat ograniczyć skalę koniecznego dostosowania fiskalnego", czyli innymi słowy - redukcję wydatków. Jednak skala powodzenia w tej kwestii jest bardzo niepewna.
No to runął mit Morawieckiego o cudzie vatowskim. Według wyliczeń resortu finansów luka VAT w ciągu dwóch lat cofnęła się do poziomu z początku pierwszej kadencji rządu Prawa i Sprawiedliwości - komentował dane o luce VAT na platformie X dr Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.
Co dalej? Budżet napięty jak struna
Dodając do problemów z VAT-em brak wpłaty do budżetu państwa 6 mld zł z zysku NBP, które w sierpniu ekipie Mateusza Morawieckiego obiecywał prof. Adam Glapiński, a później, już po wyborach, okazało się, że nic z tego nie będzie, budżetowy problem rządu Tuska nabrzmiewa jeszcze bardziej.
"Na koniec kwietnia Ministerstwo Finansów sfinansowało około 64 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych. Naszym zdaniem istnieje możliwość, że potrzeby pożyczkowe z planowanych 449 mld zł wzrosną, jeśli dojdzie do rewizji deficytu budżetowego. Niższe tempo ściągalności podatku VAT, brak wpłaty zysku NBP do budżetu (plan zakładał 6 mld zł, a NBP potwierdził stratę w 2023 na poziomie 20,8 mld zł) oraz ewentualne dalsze luzowanie polityki fiskalnej mogłoby zwiększyć deficyt o ok. 30 mld zł wobec zaplanowanego w budżecie poziomu 184 mld zł" - szacują ekonomiści Citi Handlowego.
Te 30 mld zł to blisko 1 proc. PKB. Takie postawienie sprawy wymagałoby znowelizowania budżetu, ale rząd nie chce tego robić, gdyż obawia się weta ze strony Andrzeja Dudy i politycznego grillowania z powodu rozdętych wydatków, szczególnie obronnych.
Koszty obsługi długu rosną
Ale to nie wszystko. Andrzej Domański również wprost przyznał, że "wyzwaniem" dla finansów naszego kraju są także rosnące koszty obsługi zadłużenia.
Polska jest jednym z państw o najwyższych kosztach obsługi długu w UE i to będzie dla nas wyzwanie. Wydajemy na obsługę długu więcej niż na 800 plus. To problem, który w kolejnych latach będzie się jeszcze pogarszał. Koszty obsługi długu w relacji do PKB będą rosły, choć na szczęście nieznacznie - mówił na spotkaniu z dziennikarzami minister finansów.
W Białej Księdze czytamy, że:
W efekcie, pomimo relatywnie niskiego udziału długu w relacji do PKB na tle pozostałych krajów UE, koszty obsługi długu są wyższe od średniej unijnej. W 2023 r. Polska zajęła 22. miejsce z 27 pod względem wysokości kosztów obsługi długu publicznego. Oznacza to, że w porównaniu z innymi krajami UE nasz dług był jednym z najdroższych pod względem zapłaconych odsetek.
Koszty obsługi zadłużenia sektora instytucji rządowych i samorządowych w Polsce w 2023 r. wyniosły 2,1 proc. PKB. Dla porównania w sąsiednich Czechach było to 1,3 proc. PKB. Najwięcej za swój dług płacą Węgrzy, bo aż 4,7 proc. PKB.
Co więcej, Ministerstw Finansów zwraca uwagę na aspekt, który też poruszaliśmy szeroko w money.pl w zeszłym roku - mianowicie założeń PiS dotyczących wzrostu długu naszego kraju i przyznania się do koniecznych cięć wydatków, którymi Mateusz Morawiecki nie chciał się chwalić przed wyborami.
Jednocześnie Polska, z kraju o relatywnie niskim poziomie długu na tle UE, znalazła się na ścieżce do przekroczenia progu wynoszącego 60 proc. PKB. W prognozach do Strategii zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2024-2027 przyjęto założenie o corocznym zacieśnianiu na poziomie jednego punktu procentowego, co oznaczałoby radykalne cięcia wydatków lub zwiększenie podatków na poziomie 40 miliardów złotych rocznie. Bardziej realistyczne założenia wynikają z aktualnie funkcjonującej stabilizującej reguły wydatkowej – przy zacieśnieniu o 0,5 punktu procentowego próg zadłużenia zostałby przekroczony w 2026 r. - czytamy w Białej Księdze.
Co zrobi z tymi ustaleniami nowy rząd? Tego jeszcze do końca nie wiemy.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl