Obecnie dwa duże zmartwienia w finansach publicznych to duży deficyt i rosnący w relacji do PKB dług. Przyjęty przez rząd średniookresowy plan budżetowo-strukturalny pokazuje, jak obie wielkości mają być zmniejszane w kolejnych latach. Plan jest przewidziany na lata 2025-2028. Jak szacuje rząd, deficyt sektora finansów publicznych liczony wg metodologii unijnej (tzw. gg) ma wynieść pod koniec tego roku aż 5,7 proc. PKB. Ale zgodnie z planem w kolejnych latach ma spadać. Do 5,5 proc. w 2025 i potem odpowiednio, co rok 4,5 proc., 3,7 proc. i 2,9 proc. w roku 2028, a więc już w nowej kadencji parlamentu.
Bez zaciągania ręcznego
Jak tłumaczy nam resort finansów, nie będzie ostrego hamowania w wydatkach, by zmniejszać deficyt, by nie spowolnić inwestycji i wzrostu gospodarczego. Strategia oparta jest na wyrastaniu z deficytu, tzn. trzymaniu wydatków pod kontrolą, przy pewnym zwiększaniu dochodów, tak by wzrost gospodarczy sprawił, że relacja deficytu do PKB będzie spadała. Te zmiany w podatkach to np. korekty w akcyzie na tytoń, czy wprowadzenie podatku minimalnego dla firm tzw. GLOBE. Ale równocześnie np. nie ma planów waloryzacji 800 plus, więc wydatki na ten cel w relacji do PKB będą co roku niższe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie ministerstwo uzgodniło, jak pisaliśmy we wtorek, że redukcja deficytu odbędzie się według krótszej czteroletniej ścieżki, choć do wyboru była także łagodniejsza, siedmioletnia. Minister finansów Andrzej Domański tłumaczy, że chodziło o to, by szybko zejść z poziomem długu w relacji do PKB, bowiem im wyższy poziom długu, tym wyższe koszty jego obsługi. W najnowszej strategii zarządzania długiem MF szacuje, że koszty te wzrosną do 2,6 proc. PKB.
Byliśmy w intensywnym dialogu z Komisją Europejską, w tym z komisarzem Paolo Gentilionim. Przedstawiona w planie ścieżka wydatków spełnia wszystkie wymogi regulacji unijnych, więc powinna zostać zaakceptowana - mówi minister finansów w rozmowie z money.pl.
Na spadek długu poczekamy
Jeśli chodzi o poziom długu do PKB, będzie on spadał wolniej niż deficyt. W 2026 r. ma urosnąć ponad 60 proc. PKB, a najwyższy pułap, jaki ma osiągnąć to niemal 61 proc. Następnie będzie stopniowo spadać. W scenariuszu bazowym w 2030 r. ma spaść poniżej 60 proc. PKB.
Jak podkreśla MF, plan został skonstruowany tak, że nawet jeśli scenariusz gospodarczy okaże się bardziej pesymistyczny, to i tak dług spadnie poniżej progu 60 proc. Co ważne, w tym kontekście cały czas jest mowa o długu liczonym wg metodologii unijnej (tzw. gg), a więc nie ma ryzyka przekroczenia konstytucyjnej bariery 60 proc. państwowego długu publicznego do PKB, ponieważ ten ostatni ma być cały czas poniżej poziomu 50 proc.
Co zrobi Bruksela?
Teraz plan powinna zatwierdzić Komisja Europejska. Później co roku w kwietniu rząd będzie przekazywał do Brukseli raport pokazujący realizację planu i zapowiadający kolejne działania. Minister Domański przekonuje, że plan został ułożony na podstawie obowiązujących aktów prawnych, w tym także na podstawie projektu budżetu. Zakłada więc wydatki 4 mld zł na zmiany w składce zdrowotnej, czyli opiera się o wzrost wydatków na ochronę zdrowia do 7 proc. PKB z tzw. ustawy nakładowej.
Na razie MF nie wypowiada się w sprawie tego, co z realizacją obietnic wyborczych, zwłaszcza tych kosztownych, jak podwyżka kwoty wolnej. Z drugiej strony plan w obecnej formie, choć nie zakłada ich spełnienia, nie wyklucza tego, przynajmniej w okrojonej formie. To wynika z samej koncepcji, zgodnie z którą jeśli pojawią się jakieś oszczędności w ciągu czterech lat, to zapewne będą mogły zostać przesunięte na realizację innych pomysłów. Oszczędności są możliwe, bo duża część wydatków w kolejnych latach to wydatki zbrojeniowe, które na ogół nie są wykonywane w całości.
Luzy i ryzyka w planie
Jest jeszcze jeden potencjalny "schowek na zaskórniaki". Otóż plan redukcji deficytu ułożony jest na podstawie prognozy tzw. potencjalnego PKB. To w pewnym uproszczeniu wzrost gospodarki wykorzystujący jej pełny potencjał, np. zatrudnienie. Na tej podstawie MF przygotował limity wydatków na kolejne lata planu, czyli tzw. ścieżkę wydatkową, która gwarantuje zmniejszania deficytu.
Tyle że jest spór między naszym resortem finansów a Komisją Europejską dotyczący tego, ile wynosi potencjalny PKB Polski. MF uważa, że KE nie doszacowuje w Polsce np. efektów migracji. W efekcie w pierwszych latach (2024 i 2025 r.) pod uwagę brana jest prognoza MF: 3,2 i 3,3 proc. wzrostu PKB. W ostatnim zaś prognoza Komisji - już tylko 1,6 proc. PKB. Ta ścieżka nominalnego wzrostu wydatków przewiduje, że w 2025 r. wzrosną one o 6,3 proc., w 2026 - 4,4 proc., w 2027 - 4,0 proc., a w 2028 już tylko 3,5 proc. Co ważne, chodzi o wzrost tzw. wydatków netto, tj. bez np. kosztów obsługi długu czy transferów UE.
Ostatnie lata pokazują, że poza okresami kryzysu Polska miała na ogół wzrost powyżej potencjalnego PKB, które jest szacowane na 3,5 proc. I jeśli PKB będzie rósł szybciej, to siłą rzeczy także deficyt będzie spadał szybciej, więc możliwe są dodatkowe ruchy w wydatkach bez naruszania planu, np. realizacja kolejnych postulatów wyborczych. Na razie jednak to kwestia akademicka, bo takie decyzje będą zapadały pewnie najwcześniej w 2026 r. i będą wymagały negocjacji z KE, by podnieść prognozę nominalnego PKB.
W nowych regułach są pewne bezpieczniki na wypadek najczarniejszych scenariuszy. Gdyby faktycznie doszło do szoków porównywalnych z COVID-19 czy skutkami wojny w Ukrainie, istnieją tzw. klauzule wyjścia. To możliwości zawieszenia procedury nadmiernego deficytu albo dla całej UE (tak stało się w trakcie pandemii), albo dla kraju członkowskiego na jego prośbę. Istnieje jeszcze jeden wyjątek: jeśli pojawi się nowy rząd, plan może się zmienić.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl