W miniony, świąteczny weekend wszedł w życie zakaz wjazdu na drogi Unii Europejskiej dla rosyjskich i białoruskich przewoźników. UE wprowadziła ograniczenie w ramach piątego pakietu sankcji nakładanych na reżim Władimira Putina za napaść na Ukrainę, a na Białoruś za wspieranie agresji. Kierowcy dostali tydzień na opuszczenie terenu Wspólnoty. Ten termin minął o północy z 16 na 17 kwietnia.
Blokada spotkała się odzewem. Na razie analogiczne obostrzenie dla przewoźników z Unii Europejskiej wprowadziła Białoruś. Reżim Aleksandra Łukaszenki zamyka swoje drogi dla firm zarejestrowanych w UE w najbliższą sobotę 23 kwietnia. "Rzeczpospolita" pisze w piątek, że restrykcje będą bardzo dotkliwe dla części polskich przedsiębiorstw transportowych.
"Sankcje blokujące przejazd dla ciężarówek z Rosji i Białorusi oraz odwetowe retorsje wobec unijnych przewoźników oznaczają dla części polskich firm transportowych gigantyczne straty. Z wydanych pozwoleń wynika, że w 2021 r. do Białorusi lub przez ten kraj tranzytem jeździli oni ok. 200 tys. razy. Do Rosji takich kursów wykonano niewiele mniej – ok. 180 tys." - czytamy w piątkowej "Rzeczpospolitej".
Blokada transportu, czyli dalej i drożej
Dziennik informuje, że blokada dróg na Białorusi, a także brak możliwości przejazdu przez Ukrainę, już uderza w transport drogowy prowadzący na dalekie ryku Azji. "Rz" wymienia m.in. Uzbekistan i Mongolię.
"Teraz ciężarówki muszą jeździć okrężną drogą przez Turcję i Iran, co podniesie koszty. Jeśli taka sytuacja będzie się przedłużać, sporym ryzykiem dla polskich firm przewozowych będzie ewentualność wyparcia jej ze wschodnich rynków przez firmy z Turcji lub Serbii" - prognozuje "Rzeczpospolita".
Branża transportowa to jedna z tych, która mocno odczuwa inny problem spowodowany wojną w Ukrainie - powroty ukraińskich pracowników do obrony ojczyzny. Według Związku Pracodawców Transport Logistyka i Polska przed rosyjską napaścią u polskich przewoźników jeździło 105 tys. kierowców ukraińskich. Spora część walczy teraz z agresorem. Przewoźnicy obawiają się, że reżim Łukaszenki nakaże powrót Białorusinom pracującym w UE. To by oznaczało odpływ kolejnych 25 tys. kierowców.