Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|

Tak wygląda zbiór szparagów. Reportaż z Niemiec ujawnia, że reżim sanitarny to fikcja

65
Podziel się:

Reporter "Tygodnika Powszechnego" zatrudnił się w Niemczech przy zbiorze szparagów. W swoim reportażu wskazuje, że zasady reżimu sanitarnego związanego z pandemią COVID-19 istnieją wyłącznie w regulaminach rozwieszonych w pokojach. Nikt też nie wie, za co tak naprawdę otrzymał wynagrodzenie, a zatrudniające ich firmy skrzętnie unikają tłumaczeń.

Tak wygląda zbiór szparagów. Reportaż z Niemiec ujawnia, że reżim sanitarny to fikcja
Pracujący przy zbiorach szparagów nie przejmują się koronawirusem. Na kwarantannie nie mogliby zarabiać (zdj. ilustracyjne). (Pixabay)

Łukasz Grajewski do swojego miejsca pracy oddalonego o 80 km od Berlina musiał dojechać na własną rękę. Nikt nie wymagał od niego znajomości języka niemieckiego, a sama rozmowa kwalifikacyjna - która odbyła się przez telefon - trwała zaledwie kilka minut.

Do podpisywanej umowy (do której treści nie miał wglądu) otrzymał aneks, z którego wynikało, że "wynagrodzenie w wysokości 1406 euro brutto zostanie zagwarantowane".

Obsługująca go pracownica poinformowała, że będzie przebywać na dziesięciodniowej grupowej kwarantannie. Nie może w tym czasie opuszczać hotelu pracowniczego (nazywanego przez samych pracowników "patologią") w celach innych niż praca. Na pożegnanie otrzymuje trzy maseczki i opakowanie płynu do dezynfekcji.

Reżim tylko w regulaminach

Tuż po wejściu do hotelu reporter "Tygodnika Powszechnego" odkrywa, że reżim sanitarny to fikcja. Jak pisze Grajewski: "przepisy, które mają zapobiegać epidemii, istnieją tylko w licznych regulaminach, które porozwieszano na drzwiach naszych pokojów".

Zobacz także: Ceny owoców i warzyw. Ekspert: Pogoda przesuwa sezon, jeszcze może być taniej

Dziennikarz zostaje oddelegowany do pracy przy czyszczeniu szparagów przyjeżdżających z pola, choć formalnie nie powinien mieć kontaktu z grupą się tym zajmującą. W samym hotelu ma natomiast regularnie kontakt z członkami swojej grupy, a także wielu innych. Podział zatem istnieje, ale tylko na papierze.

Jak informuje Grajewski, w czasie jego pracy inny oddział obsługiwany przez zatrudniającą go firmę paraliżuje brytyjska mutacja koronawirusa. Na COVID-19 przez nią choruje ponad setka pracowników, o czym reporter przekona się już po zakończeniu swojej pracy. W tamtym czasie paraliż drugiego oddziału odczuli wyłącznie poprzez dodatkową pracę - tiry zwiozły szparagi stamtąd do czyszczenia do oddziału, w którym znalazł się reporter.

Celowy brak przejrzystości

Dziennikarz pierwsze dni przepracował "na wannach", czyli przy czyszczeniu szparagów zjeżdżających z pola. Następnie oddelegowano go do pracy na polu przy ich zbiorze. Jak ocenia, pierwsza praca jest dla osób dobrze czujących się zespołowo, a druga - dla indywidualistów.

Grajewski zwraca uwagę, że pracownicy robią na polu mnóstwo czynności, za które im się nie płaci, jak choćby nakładanie białej folii na zbiory. Ostatecznie pieniądze otrzymają tylko za to, co wyląduje w skrzynce.

Reporter notował wszystkie godziny pracy. Wyszło mu, że w czasie trzech dni "na wannach" i dwóch w polu przepracował - po odliczeniu przerw - 49 godzin i 40 minut. Godziny pracy wypisane w protokole, który dostał do podpisania, kompletnie się nie zgadzały z jego wyliczeniami.

Chociaż aneks do umowy zapewniał, że po każdym dniu pracy otrzyma informację, ile zarobił, to w rzeczywistości nie wiedział tego do momentu odbioru gotówki przy okienku. Po szybkiej weryfikacji podsuniętych mu pod nos dokumentów do rozliczeń odkrył, że w ogóle nie uwzględniono mu w wyliczeniach pracy w poniedziałek.

Ostatecznie skorygowano ten błąd i za pięć dni pracy otrzymał 226 euro i 75 centów. Teoretycznie zarobił o 70 euro więcej, ale tę kwotę potrącono mu na poczet zakwaterowania i wyżywienia. W przeliczeniu daje to ok. 6 euro za godzinę. Pensja minimalna wynosi w Niemczech 9,5 euro za godzinę.

Pracownica nie chciała mu natomiast wydać kopii umowy i dokumentów rozliczeniowych. Jak sam pisze, "brak przejrzystości to klucz działania" firmy zatrudniającej przy zbiorze szparagów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(65)
WYRÓŻNIONE
Jam1
3 lata temu
Niemiec nie placi 6 euro na godzine bo nie moze. Krotko i w temacie. Bo by sie za niego wziely urzedy. Problemem sa posrednicy, ktorzy sie dorabiaja na niewolnictwie bo tego inaczej nazwac nie idzie. Niemiec machnie firmie 15 euro obile nie wiecej, posrednik robolowi 6 euro, reszta zostaje w kieszonce agencji. Tak sie robi biznesy. Wiem co pisze. A te rzekome 15 euro to mozna sobie pomnozyc o wielokrotnosc. Szkoda ludzi ktorzy zapier......
pol
3 lata temu
PO CO JEŹDZICIE???? Jako parobki rolne sprzedajecie się za paręset ojro...Niech arbusy pracują na roli, ludzie szanujcie się.
Linka
3 lata temu
Qwa to po co jeździcie??????wyzysk zawsze był. Ja jako młoda dziewczyna pracowałam w Polsce przy zbieraniu malin. Przerwa tylko 15 min w południe i liczyli ile razy poszłam do kibla chociaż i tak ba końcu liczyło się ile zebrałam koszyków.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (65)
dfgdesr
8 miesięcy temu
kolorowi siedza na lawkach i zdjecia robia mlodym dziewczynom, kuzyn jest obywatelem niemiec i nieco mi powiedzial
Jędrek
3 lata temu
Stawka godzinowa jest chyba przed odliczeniem zakwaterowania. Nikt nie zmusza do korzystania z zakwaterowania.
Olaf
3 lata temu
Dziwne, mają tak dużo kolorowych a szukają Słowian do pracy ?
suweren
3 lata temu
gowniany artykol , bylem w berlinie na szparagach , 11 euro po odtraceniu podatku na godzine - praca ciezka 10 godzin ale kasa dobra
dajspokoj
3 lata temu
wstaliśmy z kolan
...
Następna strona