Na plaży, na basenie, w sklepach, na spacerach - klapki na rzep Kubota nosiło się w latach 90. wszędzie, a ostatnim krzykiem mody było wkładanie ich na skarpety. Kuboty sprowadzali z Chin Dorota i Wiesław Michalscy. Jeździli po nie z pustymi jutowymi workami koleją transsyberyjską.
Szybko przestało się to jednak sprawdzać, bo zapotrzebowanie na Kuboty było ogromne. Polacy oszaleli na ich punkcie. Klapki przyjeżdżały więc w kontenerach, najpierw drogą kolejową, później morską. Rozchodziły się jak świeże bułeczki.
Kradzieży nie było
Ale wraz z wchodzeniem do Polski zachodnich brandów, Kuboty odchodziły w zapomnienie. Ich noszenie stało się passe. Marka przestała istnieć. Reaktywowano ją w 2018 roku.
Grupa młodych przedsiębiorców: Piotr Kwiatkowski, Asia Kwiatkowska, Wacław Mikłaszewski i Alina Sztoch szukali pomysłu na kolejny biznes. – Piotr miał pomysł na klapki z wymiennymi paskami, który ostatecznie ewoluował w stronę reaktywacji Kuboty - opowiada Alina Sztoch.
W 2019 roku do zespołu dołączyli Wiesław i Dorota Michalscy, założyciele marki Kubota.
- W momencie, gdy potrzebowaliśmy środków na rozwój, to właśni oni zostali naszymi pierwszymi inwestorami. Ponadto wnieśli swoje niezwykle wartościowe know-how, w tym kilkudziesięcioletnie kontakty z zagranicznymi dostawcami - mówi Sztoch
Dołączyli też do firmy synowie Wiesława i Doroty. Wspólnie reaktywowali markę.
- Niestety wielu fanów marki mylnie uważa, że ukradliśmy ich Kubotę. A tak nie było - mówi money.pl Alina Sztoch, dyrektorka operacyjna i szefowa marketingu w Kubocie.
Trzykrotny wzrost
Początki nie były łatwe. Brakowało pieniędzy i ludzi. Ale Polacy chętnie przypomnieli sobie o kultowych klapkach. I zaczęli znowu je nosić. Także na skarpety. Gdy Kuboty pojawiają się w Biedronce, Polacy toczą o nie prawdziwy bój. W 2020 roku przychody firmy wzrosły trzykrotnie w porównaniu do 2019 roku.
- Rok 2020 był dla nas bardzo dobry. Udało nam się potroić przychody, dwukrotnie zwiększyliśmy ilość użytkowników na stronie (do 600 tys.) oraz ilość odsłon naszej strony (do 2 mln) – mówi Alina Sztoch.
Z danych udostępnionych money.pl przez Kubota wynika, że w 2019 roku przychody ze sprzedaży wyniosły 2 mln zł, rok później – 6 mln zł, a w 2021 roku, według szacunków, mogą sięgnąć 9 mln zł. Wraz z przychodami, rośnie zespół Kuboty. Teraz liczy 30 osób.
Rozwija się też oferta. Oprócz klapków i akcesoriów, Kubota oferuje także ubrania. Za kolekcje odpowiada Iwona Dąbrowska, która wcześniej pracowała w topowych polskich firmach odzieżowych, m.in. w LPP przy marce Reserved.
Kubota idzie na giełdę
Kilka dni temu marka Kubota ogłosiła plany wejścia na giełdę.
- Najpierw będzie miała miejsce emisja akcji na CrowdConnect. Pierwsza transza oferty rusza 10 sierpnia, druga transza 17 sierpnia. Wszystkie szczegóły emisji znajdą się w dokumencie ofertowym opublikowanym na naszej stronie w poniedziałek 9 sierpnia po godzinie 14:00. Dopiero kolejnym krokiem będzie wejście w perspektywie kilku miesięcy na giełdę NewConnect – informuje Alina Sztoch.
Wejście na giełdę, to spełnienie marzeń Wiesława Michalskiego, ale przede wszystkim sposób na zdobycie dodatkowych środków finansowych na rozwój. – Przez ograniczone budżety do tej pory nie byliśmy w stanie zaspokoić popytu – mówi Alina Sztoch.
Pozyskane środki mają pozwolić na powiększenie stocku i rozszerzenie asortymentu.
- Każdego roku planujemy, oprócz premiery jednej głównej kolekcji, premierę kolekcji okolicznościowych, kolekcji tworzonych z innymi markami oraz premiery maksymalnie jednego, dwóch nowych modelów klapków. W ciągu dwóch lat planujemy wprowadzić do sprzedaży odzież produkowaną z bawełny organicznej lub/oraz recyclingowanego poliestru – mówi współwłaścicielka marki.
Firma chce posiadać do końca 2022 roku około 6 punktów sprzedaży stacjonarnej w największych miastach w Polsce. Na razie ma jeden w Galerii Posnania w Poznaniu, współdzielony z marką Chrum sklep w Galerii Młociny w Warszawie oraz wyspę handlową w Galerii Blue City w Warszawie.
Czy Kubota, kojarzona z kiczem, ma szansę na sukces?
– Ma, ale będzie to zależało od realizowanych działań marketingowych. Dobre kampanie mogą pozwolić na dynamiczny rozwój marki, ale w tym segmencie łatwo popełnić błąd – nie ma jednej recepty na sukces - mówi Eliza Misiecka, dyrektor Genesis, agencji public relations.
Jak dodaje, w kontekście wejścia na giełdę – tu kluczowa jest kondycja i wyniki finansowe samej spółki, bez prospektu emisyjnego nie da się ocenić perspektyw i możliwości pozyskania kapitału.
- Jeśli marka rzeczywiście zdecyduje się na taki ruch i opublikuje dokumenty finansowe, wówczas łatwiej będzie analizować perspektywy jej rozwoju – stwierdza Misiecka.