Wielka Brytania czeka ogromna podwyżka cen energii. W piątek (26 sierpnia) tamtejszy urząd ds. dystrybucji gazu i elektryczności (Ofgem) poinformował, że rachunki za energię dla gospodarstw domowych wzrosną o 80 proc. Ponadto Citibank przewiduje, że inflacja na Wyspach - obecnie na poziomie 10,1 proc. - podskoczy do 18 proc.
Już w tym momencie drożyzna spowodowało protesty szeregu branż w Wielkiej Brytanii. Zaczęło się od śmieciarzy w Edynburgu, których strajk zmienił to miasto w wysypisko. Dołączyli do nich koledzy po fach z Glasgow i Aberdeen. Protestowali także pracownicy lotnisk i linii lotniczych, londyńskiego metra, kolei oraz poczty.
"Ale dopiero wraz z końcem wakacji ruch protestu zaczyna się na dobre" - pisze "Rz". Od 5 września pracować nie będą adwokaci. Do strajku szykuje się też m.in. personel medyczny oraz nauczyciele. To największy ruch protestów społecznych na Wyspach od czasów Margaret Thatcher.
Do tej pory Brytyjczycy zajmowali twarde stanowisko wobec agresji Rosji na Ukrainę i zdecydowanie wprowadza restrykcje, mające zahamować machinę wojenną Putina. Pytanie, czy zmienią to burzliwe nastroje społeczne.