Choć polska gospodarka rozwija się jak mało która w Unii, a bezrobocie nad Wisłą jest rekordowo niskie, to polskie stawki od tych zachodnich wciąż dzieli przepaść.
Niemiecki urząd statystyczny porównał koszty godziny pracy w firmach prywatnych w różnych krajach Wspólnoty. Na koszty składa się nie tylko wynagrodzenie pracownika, ale też ubezpieczenia społeczne oraz podatki. Najwięcej kosztuje godzina pracy w Danii. To średnio 44,7 euro na godzinę. Około 40 euro muszą wydawać firmy z Luksemburga, Belgii oraz Szwecji. Unijna średnia to natomiast 26,6 euro. Co ciekawe, brytyjska stawka jest nieco poniżej średniej i wynosi 26,3 euro.
Oczywiście w krajach "starej Unii" zarabia się znacznie lepiej niż na wschodzie kontynentu. Słoweńska godzina pracy kosztuje 18,3 euro, czeska 12,7, estońska 12,6, a chorwacka - 10,9. Polska jest niestety na szarym końcu tego zestawienia. Nad Wisłą przedsiębiorstwa przeznaczają na godzinę pracy średnio 9,9 euro. Podobnie jest na Litwie i na Łotwie. Wyraźnie mniej natomiast stawka wynosi tylko w Rumunii oraz Bułgarii - odpowiednio 6,5 i 5,3 euro.
- Powiem szczerze, że te badania specjalnie mnie nie zaskakują. Bo przecież wynagrodzenie za pracę wiążę się z siłą produkcji, kapitału ludzkiego i mocy produkcyjnych. A we wszystkim tym, niestety, bardzo od Zachodu odstajemy. A firmy nie mogą sobie przecież pozwolić, by stawki za pracę były niezwiązane z realiami ekonomicznymi - mówi nam dr Rafał Parvi z Wyższej Szkoły Bankowej.
Ekspert WSB robił niedawno badania dotyczące kosztów pracy w poszczególnych częściach Niemczech. - Po prostu - zarobki i koszty pracy są tam znacznie wyższe. W większości niemieckich landów średnia płaca wynosi powyżej 3 tysięcy euro "na rękę", a są takie, w których zarabia się powyżej 4 tysięcy. To ciągle niewyobrażalne pieniądze dla przeciętnych Polaków. I nie mam niestety dobrych wiadomości - prędko do zachodnich pensji nie dojdziemy - mówi nam Parvi.
Jego zdaniem, dystans do nadrobienia jest ciągle spory. I w perspektywie 5 czy 10 lat nawet nie możemy marzyć o "zachodnich" zarobkach.
A jak możemy podgonić Zachód? - Polski rząd co chwila podnosi minimalne wynagrodzenie. Nie są to duże podwyżki, ale są. Nie jest to najgorsza droga, bo przecież trzeba pamiętać też o inflacji. Nagła podwyżka spowodowałaby jeszcze szybszy wzrost cen. Trzeba pamiętać, że ten kij ma zawsze dwa końce - mówi nam ekonomista.
- Ale jeśli chcemy doganiać bogatsze kraje, to lepiej zacznijmy od kwoty wolnej od podatku. Ta jest u nas wyjątkowo niska - zwłaszcza na tle Zachodu. Sugerowałbym, żeby na początku ustalić ją na 8-12 tys. zł, a potem sukcesywnie podnosić - na przykład do 15 czy 20 tysięcy - radzi dr Rafał Parvi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl