Ceny paliw miały kluczowe znaczenie dla najnowszych wskaźników gospodarczych. Inflacja we wrześniu, co wiemy z oficjalnego komunikatu GUS, wyniosła bowiem 8,2 proc. rok do roku. Oznacza to spory spadek - miesiąc wcześniej wynosiła 10,1 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy Polsce grozi scenariusz węgierski?
Tąpnięcie nie byłoby możliwe, gdyby nie bardzo niskie ceny paliw. Dane Głównego Urzędu Statystycznego dobitnie to pokazują - paliwa potaniały o 7 proc., w tym samym czasie energia i żywność podrożały o ok. 10 proc. Gdyby więc nie to, co dzieje się na stacjach, jednocyfrowego odczytu niemal na pewno by nie było.
Dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych w swojej piątkowej analizie twierdzi, że inflacja w Polsce jest zduszana sztucznie. Podobnie jak miało to miejsce na Węgrzech przed ostatnimi wyborami. Po wyborach nastąpił tam wystrzał inflacji. Ceny oleju napędowego wzrosły o 33 proc. a benzyny o 24 proc. Jeszcze bardziej znaczący był wzrost cen prądu - wyniósł ponad 65 proc.
"Hipotetyczny scenariusz węgierski" w polskich realiach mógłby oznaczać równie wysokie wzrosty. Zgodnie z prognozą Sławomira Dudka, olej napędowy mógłby podrożeć o 32,9 proc., a benzyna Pb 95 o 24 proc. Oznaczałoby to ceny na poziomie od 7,44 do aż 8,50 zł za litr paliwa.
"Zgodnie z oczekiwaniami sztucznie zaniżony, przypudrowany, centralnie sterowany wskaźnik inflacji wyniósł we wrześniu 8,2 proc. r/r. Pełna inflacja jest nadal dwucyfrowa. Ukryta inflacja w Polsce to 5-6 pkt. proc. bo: mamy sztucznie, czasowo zniżone ceny paliwa, mamy czasowo zawieszony VAT na żywność, mamy czasowo zamrożone ceny gazu i prądu, premier nakazami centralnie steruje cenami PKP, opłatami na autostradach" - napisał w swoim komentarzu ekonomista.
Eksperci przewidują wzrost cen paliw w Polsce
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, również prognozują wzrost cen. Zastrzegają jednak, że jego dynamika, tempo rozłożenia zmiany cen w czasie, są nieznane. Podobnie jak inne czynniki, które mogą mieć kluczowy wpływ na ceny. Tym niemniej po uwzględnieniu prognoz ekspertów można przewidywać, że po wyborach za litr benzyny będziemy płacić od 6,87 do 7,07 zł, a za diesla od 7,29 do 7,59 zł.
Zmiana zajmie bardziej tygodnie niż dni, ale kierunek może być tylko jeden. Wzrost cen. Pytanie tylko o dynamikę. Gdybyśmy mieli brać pod uwagę te czynniki, które znamy dzisiaj, wzrost ceny diesla mógłby sięgnąć na stacjach 1,20 zł. W przypadku benzyny będzie to 1 zł - ocenił w rozmowie z money.pl Grzegorz Maziak, redaktor naczelny e-petrol.pl.
Ceny paliw rosną w Czechach i na Węgrzech
Liczni komentatorzy wskazują, że utrzymanie niskich cen paliw jest celową polityką władz. Wszędzie dookoła Polski paliwa bowiem drożeją. Pokazują to i biuletyny Komisji Europejskiej, i obrazki z południowej i zachodniej granicy kraju. Paliwo jest w Polsce tańsze o ok. 2-2,50 zł niż w Czechach czy Niemczech, dlatego też turystyka paliwowa kwitnie.
W Słubicach, graniczących z Frankfurtem, paliwo na stacji Orlen kosztuje 5,99 zł. - Różnica to pół euro na litrze. U nas paliwo kosztuje 1,90 euro, tutaj 1,39. Niech pan sobie to przemnoży razy bak, zaraz pan zrozumie, dlaczego jest tak tanio - wyliczał w rozmowie z money.pl niemiecki kierowca.
Sytuację na stacjach jasno obrazuje wykres przygotowany przez ekspertów Citi Handlowego. Trzy linie wyznaczają ceny paliw w Polsce, Czechach ina Węgrzech. Tylko w naszym kraju na przełomie września i sierpnia widać gwałtowny spadek cen. W pozostałych krajach wyraźny jest trend wzrostowych utrzymujący się od czerwca. Dodatkowo wzmocniony w ostatnich tygodniach.
"Ceny paliw na stacjach w Polsce znacząco obniżyły się we wrześniu i podążają w odmiennym kierunku od cen ropy naftowej czy cen paliw w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Od dołka z sierpnia cena baryłki Brent wzrosła o 12 proc., natomiast w analogicznym okresie ceny paliw w Polsce spadły o blisko 6 proc., wobec wzrostów o ok. 2-3 proc. w Czechach czy na Węgrzech.
O spełnienie się scenariusza węgierskiego pyta też opozycja. Artur Łącki, poseł Platformy Obywatelskiej, przypomniał wypowiedź Daniela Obajtka z grudnia 2022 roku. "Katastrofa paliwowa na Węgrzech to efekt zbytniej ingerencji w zasady wolnego rynku. Teraz brakuje tam paliw i jest drożej niż na polskich stacjach. Ostrzegałem przed takim scenariuszem, kiedy politycy opozycji nawoływali, by ceny paliwa sztucznie obniżać" - pisał wówczas szef Orlenu. Czy okażą się to słowa prorocze dla Polski? Odpowiedź poznamy po wyborach.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl