Firmy, które nie spłacają swoich należności od co najmniej trzech miesięcy nie będą mogły skorzystać z pomocy wynikającej z tarczy antykryzysowej.
Jednym z warunków udzielenia pomocy przewidzianej w specustawie, której będą udzielać urzędy pracy, jest podpisanie, pod odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych oświadczeń, wniosku, w którym przedsiębiorca zapewnia, że nie występują u niego przesłanki do zgłoszenia upadłości. Dla wielu firm ograniczenie to może okazać się kluczowe.
Zgodnie z przepisami prawa upadłościowego zakłada się, że przedsiębiorca staje się niewypłacalny, jeśli przez trzy miesiące nie reguluje swoich należności. Tyle teoria zawarta w przepisach. Obecna sytuacja na rynku pokazuje, że okres ten może być znacznie skrócony. Co będzie, jeśli przedsiębiorca wniosek podpisze, dostanie pomoc, a następnie zbankrutuje?
- Przepisy wymagają od przedsiębiorców analizy przesłanek do ogłoszenia upadłości na konkretne, różne daty w zależności od rodzaju pomocy i to na ten konkretny dzień. Wniosek o pomoc składa się na konkretny dzień i na ten dzień przedsiębiorca działający w dobrej wierze może takie oświadczenie podpisać nie narażając się na odpowiedzialność karną – mówi Mariusz Kowolik, radca prawny i partner w kancelarii Sadowski i Wspólnicy.
Czytaj też: 48 tys. firm zawiesiło działalność
Jak podkreśla nasz rozmówca, kluczowe słowa to: "działający w dobrej wierze”, czyli bez premedytacji i umyślności, bo za kombinowanie grozi kara więzienia nawet do lat 8.
Wziąłeś? To oddaj
Ustawodawca przewidział również, że udzielona upadającemu przedsiębiorcy pomoc musi być przez niego zwrócona, o ile nie dotrzyma on warunków zawartych w ustawie.
Chodzi głównie o dopłaty do wynagrodzeń za pracowników. Przedsiębiorca pobierający postojowe będzie zobowiązany do utrzymania w zatrudnieniu pracowników objętych umową przez okres dofinansowania oraz okres równy temu okresowi, po zakończeniu dofinansowania.
W przypadku niedotrzymania tego warunku musi zwrócić dofinansowanie, proporcjonalnie do okresu w którym zwolnił pracownika czy pracowników, w terminie 30 dni od dnia doręczenia wezwania. Nie jest przy tym przewidziane naliczanie odsetek od kwoty należnej do zwrotu.
Więcej: Małe biura w wielkich tarapatach
Pieniądze nie do odzyskania?
Tyle że w przypadku bankrutów, odzyskanie pieniędzy może być niewykonalne.
O ile osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą (ci, którzy mają firmy zarejestrowane w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej – CEIDG)
odpowiadają za długi firmy (również tej upadłej) całym swoim osobistym majątkiem, to w przypadku spółek z ograniczoną odpowiedzialnością czy spółek kapitałowych tak już nie jest.
- Jeśli zarząd upadającej spółki w terminie 30 dni od niewypłacalności złoży do sądu gospodarczego wniosek o ogłoszenie upadłości, to nie odpowiada on już ze swojego majątku osobistego. Wierzyciele będą mogli zaspokoić się wyłącznie z majątku spółki – mówi prawnik. - Jednak w pierwszej kolejności rekomenduję przeanalizować, czy w ogóle konieczne jest złożenie takiego wniosku przez zarząd. W wielu przypadkach dobrze przeprowadzona restrukturyzacja operacyjna lub restrukturyzacja prawna pozwala oddalić zagrożenie upadłością - dodaje.
Sądy gospodarcze w czasie pandemii nie pracują jednak w zwykłym trybie. Sędziowie rozpatrują tylko najpilniejsze sprawy, a wnioski o upadłość, zgodnie z nowymi przepisami, do nich nie należą. Co w takiej sytuacji?
- Zasadą w postępowaniu upadłościowym jest orzekanie na posiedzeniu niejawnym, bez udziału stron. Pomimo zatem ograniczeń funkcjonowania sądów, sprawy upadłościowe mogą być badane. Jeśli jednak dany przedsiębiorca nie ma wystarczającego majątku nawet na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego, a żaden z wierzycieli nie pokryje zaliczkowo tych kosztów – sąd oddali wniosek o ogłoszenie upadłości i może zwrócić się do Krajowego Rejestru Sądowego o automatyczne wykreślenie firmy z rejestru. Jeżeli majątek jednak jest – rozpoczyna się wieloetapowe postępowanie.
Przybywa dłużników
Z danych resortu sprawiedliwości wynika, że od 14 marca (czyli dwa dni po ogłoszeniu narodowej kwarantanny, kiedy sądy już nie działały w zwykłym trybie) do 2 kwietnia br., wykreślono z KRS 647 firm. Dla porównania, od 1 marca do 13 marca było ich 781, a w lutym br. - 1722.
Jak podaje Krajowy Rejestr Długów, zobowiązania firm na 2 kwietnia 2020 r. wynoszą już 10,5 miliarda złotych. W rejestrze dłużników widnieje 290 790 przedsiębiorców. Średnie zadłużenie to ponad 36 tys. zł. Maksymalne – 60,5 mln zł.
Ale co najgorsze, dane te nie obejmują jeszcze następstw epidemii. Te będą widoczne w statystykach najszybciej w maju, gdyż do rejestru można zgłosić zobowiązanie, które jest co najmniej przeterminowane o 60 dni.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie