- Epidemia koronawirusa bardzo mocno uderzy w gospodarkę. Może być to cios jeszcze mocniejszy niż ten paręnaście lat temu - podkreśla premier Mateusz Morawiecki.
Odpowiedzią rządu ma być "tarcza antykryzysowa". Na wsparcie gospodarki premier zapowiedział 212 mld zł. Te pieniądze mają zabezpieczyć pracowników, wspomóc finansowo firmy, dofinansować ochronę zdrowia, wzmocnić system finansowy i zapewnić inwestycje publiczne.
Kwota wsparcia jest imponująca, ale w praktyce sam budżet zostanie obciążony znacznie mniejszą kwotą. Z informacji, do których dotarł money.pl wynika, że rząd będzie musiał znaleźć około 70 mld zł. Na pozostałe 142 mld zł złoży się NBP i niewymagające bezpośrednich nakładów z budżetu działania m.in. sektora bankowego (dotyczy to np. wakacji kredytowych).
Z tych 70 mld zł obciążających budżet aż 30 mld zł będzie przypadać na utworzenie Funduszu Inwestycji Publicznych. Rząd oczekuje silnego spadku inwestycji prywatnych w sektorze przedsiębiorstw, chce więc je zastąpić. Wydatki mają iść na m.in.: infrastrukturę, modernizację szkół i szpitali, transformację energetyczną, cyfryzację, rozwój biotechnologii itp.
działanie | koszt dla budżetu |
---|---|
dofinansowanie zatrudnienia przez państwo | 17,3 mld zł |
finansowanie postojowego dla umów cywilnoprawnych i samozatrudnionych | 4,7 mld zł |
dodatkowy zasiłek opiekuńczy | 3,1 mld zł |
wakacje od obowiązków administracyjnych | 0,1 mld zł miesięcznie |
dodatkowe wsparcie osób niepełnosprawnych | 0,6 mld zł |
finansowanie instytucji rozwoju Grupy PFR - gwarancje, kredyty, kapitał, ubezpieczenia i dopłaty | 3,5 mld zł |
finansowanie leasingu dla firm transportowych | 1,7 mld zł |
pożyczka 5 tys. zł dla mikrofirm | 1,2 mld zł |
odroczenie lub rozłożenie na raty składek ZUS bez opłat | 0,1 mld zł |
polityka drugiej szansy | 0,15 mld zł |
finansowanie działań związanych z walką z SARS-CoV-2 | 6 mld zł |
dofinansowanie infrastruktury służby zdrowia | 1 mld zł |
dodatkowe finansowanie cyfryzacji systemu opieki zdrowotnej | 0,42 mld zł |
utworzenie Funduszu Inwestycji Publicznych | 30 mld zł |
Skąd rząd weźmie pieniądze na "tarczę antykryzysową"?
- Rząd prawdopodobnie rozważy kilka różnych opcji. Zakładam, że będzie to krótkoterminowa redystrybucja finansowania i pieniądze pierwotnie zarezerwowane dla mniej istotnych obszarów zostaną skierowane na pakiet pomocowy. Prawdopodobnie zostanie to spotęgowane przez emisje długu w postaci obligacji - tłumaczy dr Christopher Hartwell, profesor w Akademii Leona Koźmińskiego.
Ponad 50 mld zł deficytu
Profesor Marian Noga, ekonomista i były członek RPP przypomina, że pierwotnie rząd założył w tym roku 435 mld zł dochodów. Tyle miało wpłynąć do budżetu (co w obecnej sytuacji może być też trudne do osiągnięcia), a na całą kwotę były już zaplanowane wydatki. Z tego około 72-73 proc. do wydatki sztywne, których nie da się uniknąć. Do nich należy zaliczyć np. 500+.
- Unia Europejska zadeklarowała, że przekaże Polsce 7,3 mld euro, co daje blisko 33 mld zł. Zostaje jeszcze ponad 50 mld zł. Ten deficyt w budżecie trzeba będzie uzupełnić sprzedając obligacje - wskazuje profesor Noga. Podkreśla przy tym, że deficyt na 2020 rok w takiej sytuacji można szacować na około 2,5 proc., a więc ciągle byłby on utrzymany w ryzach.
Czytaj więcej: Koronawirus. Francja gotowa do nacjonalizacji firm
Pojawia się pytanie, czy w obliczu zamieszania na rynkach finansowych znajdą się chętni na zakup obligacji rządowych? Profesor Marian Noga nie ma wątpliwości, że konieczna będzie po stronie rządu pewna kreatywność co do inżynierii finansowej. Chodzi m.in. o rozłożenie w czasie emisji obligacji i określenie ich dokładnych parametrów. Jest jednak przekonany, że pieniądze się znajdą.
Co prócz obligacji?
Co z przesunięciami wydatków w ramach budżetu? - Można się spodziewać, że rząd w obecnej sytuacji może sięgnąć po pieniądze pierwotnie zarezerwowane np. na drogi czy ogólniej infrastrukturę. To najmniej dotknie ludzi. Kwestie socjalne są bowiem nie do ruszenia - ocenia profesor Marian Noga.
Dr Christopher Hartwell dodaje, że rząd nie ma tutaj zbyt wiele przestrzeni fiskalnej na dłuższą metę. Przypomina, że rozszerzenie programu 500+, obniżenie wieku emerytalnego czy szereg innych tego typu obietnic mocno usztywniło budżet.
- Niezależnie od przewidzianego przez rząd impulsu, musi to być krótkoterminowe rozwiązanie, które nie stworzy serii nowych zobowiązań fiskalnych - podkreśla ekonomista.
W związku z tym, że możliwości budżetu są ograniczone, niektórzy sugerują konieczność dodrukowania pieniądza przez NBP. Hartwell ma wątpliwości co do aktywności banku centralnego. Z kolei były członek RPP profesor Noga wyklucza zupełnie opcję drukowania pieniądza.
- NBP już zapowiedział pewne działania, ale o dosłownym drukowaniu pieniędzy nie ma mowy i nikt się na to nie zdecyduje. Takie działanie musiałoby być jawne. Rynkowe skutki mogłyby być fatalne. W ostatecznym rozrachunku byłoby to nieopłacalne - tłumaczy ekonomista.
W normalnej sytuacji opcją rządu na zwiększenie wpływów do budżetu jest podnoszenie podatków i nakładanie nowych danin. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że teraz byłoby to przeciwskuteczne. Nie wykluczają jednak, że przyjdzie na to czas trochę później.
- Będziemy się przyglądać temu, jak zachowuje się w tej sytuacji większość rządów, wykorzystując najpierw rezerwy, a następnie sięgając po emisję instrumentów dłużnych jako środek zaradczy. Kiedy i te limity się wyczerpią, spodziewałbym się wprowadzenia pewnych podatków "konsumpcyjnych". Być może także podwyżki akcyzy - wskazuje dr Hartwell.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie