Krzysztof Janoś*: *Jak pan ocenia tarczę antykryzysową i rządowe odmrażanie gospodarki?
Prezes Unitop Marek Moczulski: Zastanawiałem się, jaki biznes jest w lesie albo jest związany z wchodzeniem do lasu. Nie udało mi się niczego wymyślić, może producenci płynów na komary na tym zyskali. Ale mówiąc zupełnie poważnie, ludzie muszą znać jakąś perspektywę.
Wszystko musi zostać powiedziane, co i kiedy będą mogli robić obywatele. Są miliony biznesów bez przychodu, ale z kosztami. Wielu ludzi traci zatrudnienie i nie ma oszczędności, to prawdziwy dramat polski i ogólnoświatowy.
Można było inaczej zareagować na pandemię?
Marek Moczulski: Światowi przywódcy mogli popełnić ogromny błąd z takim stopniem zamrożenia gospodarek. Nikt nie chce się teraz przyznać. Są jednak przykłady innego podejścia do tego tematu.
W Szwecji powiedzieli, że tego nie zrobią. Cierpią z powodu porwanego łańcucha globalnych dostaw, ale nie zatrzymali swojej gospodarki. Moim zdaniem natychmiast trzeba odmrozić gospodarkę. Oczywiście wszystko to przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa.
Jeśli tak nie zrobimy, straty będą zbyt duże i ich odrabianie zajmie nam wiele lat. Oczywiście, nie neguję faktu, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem zdrowotnym, ale mamy też poważny kryzys związany z tym, że zabraniamy ludziom kupować produkty, usługi, stołować się w restauracjach, pracować, produkować.
Wysyłamy miliony na przymusowe bezrobocie, to zatrzyma każdą gospodarkę, a drukowanie trylionów złotych nikomu nie pomoże, tylko będzie oznaczać potężną inflację.
Zatrzymajmy się przy bezrobociu. W pańskiej spółce już się zwalnia, czy to dopiero przed wami?
Marek Moczulski: Nie chcemy zwalniać i nie mamy w tej chwili takich planów. Borykamy się od początków pandemii z niedoborem pracowników. Powodem są liczne zwolnienia lekarskie i te związane z opieką nad dziećmi.
Zobacz także: "Rząd pstryczkiem wyłączył gospodarkę". Najbogatszy poseł o branży hotelarskiej
Nie mam prawa wnikać w przyczyny tych pierwszych i nie mam zamiaru, jednak kadrowe luki są dla nas bieżącym problemem. Niestety to zbiega się w czasie z szeregiem ograniczeń, które obowiązują u nas od drugiego tygodnia marca.
Jak to wpływa na pański biznes?
Marek Moczulski: Pomimo tych ograniczeń chcemy zachować ciągłość produkcji, jednak wpływają one na jej wydajność. Oprócz kontroli temperatury przy wejściu na teren zakładu, dezynfekcji, zapewnienia pracownikom rękawic i przyłbic oraz utrzymywania niezbędnej odległości między nimi, musieliśmy zadbać również o niekrzyżowania się zmian.
Jednak to wymaga przerw między tymi zmianami i z tego powodu musimy wstrzymywać produkcję, co wprost zmniejsza wydajność w znacznym stopniu. Do tej pory pracownicy zmieniali się płynnie podczas działania maszyn, teraz musimy je zatrzymywać. Czekamy pół godziny, by nikt z jednej zmiany nie miał kontaktu z pracownikami z drugiej.
Elektrycy obsługujący kilka wydziałów, wchodzą na nie ubrani jak przed "misją kosmiczną". Wszystko oczywiście po to, by nie dopuścić do możliwości zakażenia.
Żeby produkować, trzeba mieć z czego. Jak Unitop radzi sobie z kulejącą ostatnio globalną logistyką?
Marek Moczulski: Na razie nie dotyczą nas problemy związane z porwanymi łańcuchami dostaw. Mamy rezerwy produktów i surowców. Gdyby nie to, mogłoby być krucho. Podam przykład: w Europie jest tylko dwóch producentów odpowiedniego papieru wykorzystywanego w produkcji tzw. owijek do produktów spożywczych.
Włosi i Finowie. Jak wszyscy wiemy, Włosi zatrzymali w miejscu cały kraj. Cała produkcja stanęła. W Finlandii z kolei doszło do strajku. Gdyby nie nasze zapasy, mielibyśmy kłopot. Ten prosty przykład pokazuje, jak brak takiego właśnie "papierka do cukierka" może wstrzymać działanie biznesu.
Tu jesteście kryci, ale w ciągu najbliższych tygodni jeszcze dużo może się zdarzyć? Gdzie jeszcze widzi pan zagrożenia?
Marek Moczulski: Oczywiście, że nie mamy pewności co do zachowania zatrudnienia na obecnym poziomie. Nie wiem, jak w najbliższym czasie będzie kształtował się popyt. Dramatycznie mogą się zmienić zwyczaje konsumpcyjne, ludzie siedzą w domach, nie lubią wychodzić do sklepów, traktują to jak ostateczność.
Ale może dla biznesu przekąskowego to dobrze? Siedzimy w domach i skubiemy, chrupiemy.
Może i tak, ale na razie jest za wcześnie, by to ocenić. Proszę zobaczyć, co się wydarzyło. Niech pan spróbuje gdzieś teraz kupić drożdże. Ludzie z kupowania gotowych produktów spożywczych, przerzucili się na to, co np. sami mogą upiec czy ugotować. Zatem np. produkty upominkowe, jak choćby bombonierki, pewnie mają teraz kompletną zapaść. Przecież nikt nikogo z czekoladkami nie odwiedza.
Pan nie robi bombonierek. Wasze chałwy i sezamki to idealne przekąski, które można zabrać ze sobą np. na spacer. Tyle, że podróżujących i spacerujących teraz jak na lekarstwo.
Rzeczywiście, ograniczoną aktywność ludzi widać gołym okiem, ale nie obserwujemy na razie, żebyśmy na tym stracili zbyt dużo. Choć jak zastrzegam, na dogłębną analizę przyjdzie jeszcze czas. Pocieszamy się też faktem, że nasze produkty należą do tych gotowych do spożycia przez stosunkowo długi czas.
Pierwsze tygodnie w Polsce były szokiem. Ludzie kupowali głównie kasze, makarony, konserwy i mąkę. Producenci z tego sektora przeżywali boom, myślę, że teraz sytuacja wraca do normy, ale dopiero po pół roku będziemy mogli powiedzieć, co się zmieniło na stałe i co to oznacza dla przekąsek.
Unitop jest jednym z największych producentów chałwy i sezamków w Polsce i jednym z największych producentów sezamków w Europie. Pierwsza fabryka firmy powstała w Łodzi w 1945 roku.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie