Gdy dwa lata temu w marcu rząd ogłosił pierwszy lockdown i wprowadził stan zagrożenia epidemiologicznego, uderzyło to w wiele biznesów. Gastronomia była jednym z nich. Restauracje, puby i bary zamknięto w pierwszej kolejności.
W tej sytuacji wsparciem dla firm miały być tarcze antykryzysowe, dzięki którym przedsiębiorcy próbowali przetrwać kryzys. W efekcie wielu skorzystało z rządowej pomocy, niestety dziś duża część z nich musi te pieniądze zwracać.
Wychodził na prostą, teraz musi oddawać
W takiej sytuacji znalazł się pan Piotr, właściciel dużej firmy gastronomicznej z Wrocławia, obsługującej m.in. szkoły, przedszkola i duże obiekty. - Gdy dwa lata temu zaczęła się pandemia, wygrałem duży przetarg na obsługę szkoleń. Dwa tygodnie przygotowań, zamówiony towar, zapłacony. Gdy ogłoszono lockdown, szkolenia odwołano. W jednej chwili straciłem 100 tys. zł z powodu odwołania kontraktu - mówi money.pl.
W efekcie jego firma z powodu zamknięcia gastronomii wygenerowała blisko milion złotych straty. Przedsiębiorca się nie poddał i zdecydował się skorzystać z tzw. tarczy PFR 2.0, która była adresowana także do firm z sektora gastronomii, szczególnie dotkniętych skutkami pandemii. - W ramach tej tarczy otrzymałem ponad 800 tys. zł dofinansowania. Zaproponowane warunki pozwalały mi zachować bezzwrotnie ponad 260 tys. zł. Pozostała część miała być rozłożona na raty - opowiada.
Przedsiębiorca zainwestował te pieniądze w firmę. - Wydawało mi się, że o to chodzi, aby generować dochód, dzięki czemu będzie można utrzymać pracowników. Niestety, na początku tego roku nagle dostałem wezwanie do zwrotu całości i to do połowy marca - opowiada.
W procedurze przyznawania dotacji było wiele pułapek
- Te problemy przewidzieliśmy już rok temu, gdy zwróciliśmy uwagę na regulamin PFR. Został on tak skonstruowany, aby przedsiębiorcy, którzy dostali wsparcie, musieli je zwracać. Pułapek w procedurze ubiegania się o rządową pomoc było więcej, począwszy od systemu ZUS-u, który również był wadliwy - mówi Sławomir Grzyb, sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Jego zdaniem kolejnym haczykiem w procedurze składania dotacji była np. możliwość wyboru dwóch kalkulacji. - W ramach tarczy PFR 2.0 można było wybrać okres ewentualnych strat i procentów spadków przychodów. W moim przypadku okazało się, że jeden sposób kalkulacji nie pozwalałby mi na skorzystanie z tarczy, a drugi tak. Okazało się także, że gdy zatrudniłem pracowników od października, to już nie mogłem skorzystać z pomocy, bo można było to zrobić do września - dodaje.
Przedsiębiorca zwraca też uwagę na regulamin PFR, a konkretnie paragraf 11 punkt 11, zgodnie z którym PFR nie musi podawać przyczyny odmowy przedsiębiorcy pomocy, nawet jeśli spełnia on wszystkie wymagania. Może zasłonić się sformułowaniem mówiącym o podejrzeniu wystąpienia nieprawidłowości lub nadużyć.
Sławomir Grzyb uważa, że nie jest przypadkiem, że rozdzielaniem rządowej pomocy zajął się PFR. - Naszym zdaniem chodziło o to, aby w razie problemów przedsiębiorcom przysługiwała droga cywilna, a nie administracyjna - dodaje.
Tego typu działanie ocenia jednoznacznie. - To nie była pomoc, tylko celowe i świadome działanie na szkodę przedsiębiorców. Bo jeżeli premier i wicepremier rządu mówią w oficjalnych wypowiedziach, że każdy zamknięty lokal gastronomiczny dostanie pomoc, a potem okazuje się, że niektóre jej nie dostają, to możemy mówić o kłamstwie - komentuje.
W oparciu o regulamin PFR można firmy karać finansowo
Zdaniem adwokata Amadeusza Borkowskiego z kancelarii Dubois i Wspólnicy regulamin PFR został napisany w taki sposób, że zabezpiecza głównie interesy samego PFR, czyli formalnie Skarbu Państwa, bo PFR jest spółką akcyjną, której państwo jest jedynym akcjonariuszem.
Paragraf 11 ust. 11 jest nadużywany przez PFR, bo w oparciu o niego można odmówić każdemu przedsiębiorcy przyznania dofinansowania, fundusz będzie mógł także żądać zwrotu przyznanych środków. W oparciu o niego można np. karać przedsiębiorców finansowo za to, że np. odważyli się otworzyć lokal podczas lockdownu mimo zakazu lub wystąpili na drogę sądową. Wystarczy, że przedsiębiorca nie działa po myśli tego, czego sobie życzą rządzący - komentuje adwokat.
Mateusz Cedro, partner w TAXEO Komorniczak i Wspólnicy, przyznaje, że proces pozyskania dofinansowania był zagmatwany. - Przedsiębiorcy musieli zmierzyć się ze skomplikowanym mechanizmem, jeszcze większym wyzwaniem jest rozliczenie subwencji - komentuje. Dodaje, że dostaje sygnały, iż część przedsiębiorców otrzymuje wezwania do zwrotu wyższej kwoty niż wynosiło wsparcie.
Jednak według niego każdy przedsiębiorca, który nie spełnił warunków otrzymania dofinansowania, musi się liczyć z koniecznością zwrotu całej kwoty.
Przypomnijmy, warunkiem dla rozliczania subwencji przez przedsiębiorców z sektora MŚP było utrzymanie działalności gospodarczej do końca grudnia ubiegłego roku i rozliczenie nadwyżki otrzymanej subwencji finansowej.
Wystarczy niewielki błąd w wyliczeniu
Okazuje się, że przyczyną negatywnej decyzji PFR może być drobny błąd lub niewielkie nieprawidłowości w rozliczeniu.
Do najczęstszych błędów należą np. błędne pliki JPK załączone do formularza o rozliczeniu oraz m.in. pomyłki w kwocie wpisanej do rubryki "Strata", którą przedsiębiorcy muszą sami wyliczyć. Ma to wpływ na obniżenie kwoty umorzonego dofinansowania - wyjaśnia Mateusz Cedro.
Jego zdaniem wiele firm podawało także błędne dane dotyczące m.in. statusu przedsiębiorstwa - czy jest to firma mała, średnia lub mikro.
Ekspert doradza, aby przedsiębiorcy rozliczający rządową dotację nie spieszyli się z jej oddaniem, tylko zaangażowali się w dopełnienie formalności związanych z rozliczeniem. - Istnieje jednak ryzyko, że PFR wybierze drogę karną i np. skieruje zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez przedsiębiorcę przestępstwa - ostrzega.
Czytaj także: Co z umorzoną częścią tarczy antykryzysowej? Niemoc decyzyjna rządu. Przedsiębiorcy czekają
Firmy składają pozwy do różnych sądów
Okazuje się, że rząd, spiesząc się z uchwaleniem ustawy covidowej, "zapomniał" uregulować inną ważną kwestię. Nie wiadomo, do jakiego sądu przedsiębiorcy powinni składać pozew w razie ewentualnego sporu z PFR: cywilnego czy administracyjnego? Nie precyzuje tego ani regulamin PFR, ani tzw. ustawa covidowa.
- Obecnie sądy już napotykają na problemy, jaką wybrać drogę. Zwykle jest tak, że jeżeli mamy umowę cywilno-prawną, to idziemy do sądu cywilnego, jeżeli mamy decyzję administracyjną, idziemy do sądu administracyjnego. W obu przypadkach są inne procedury i przepisy - komentuje Amadeusz Borkowski.
Jego zdaniem nawet prawnicy są podzieleni, która z dróg jest właściwa, czy postępowanie cywilne, czy sądowo-administracyjne.
Adwokat dodaje, że w jego kancelarii przyjęto, że właściwą drogą jest skierowanie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jednak inne kancelarie przyjęły drugi sposób i kierują pozwy do sądów cywilnych.
Według prawnika to bezprecedensowa sytuacja. Przedsiębiorcy muszą korzystać z różnych dróg sądowych, na podstawie tych samych przepisów, w zależności od tego, w jakim województwie prowadzą działalność.
Z naszej dotychczasowej praktyki wynika rozbieżność w orzecznictwie sądowym. Wojewódzki Sąd Administracyjny w jednej ze spraw przyjął skargę przedsiębiorcy do rozpoznania. Z kolei w innej sprawie Wojewódzki Sąd Administracyjny z innej części Polski odrzucił skargę, informując, że nie powinno się to odbywać tą drogą. Uwidacznia się w skali kraju różne podejście sądów - mówi adwokat.
Jak podkreślają nasi rozmówcy, problemów związanych z przyznawaniem i rozliczeniem dotacji dla przedsiębiorców jest więcej. W ubiegłym roku tym tematem zajął się m.in. NIK.
W odpowiedzi na nasze pytania Łukasz Pawelski, rzecznik prasowy NIK, poinformował, że kontrolą zostały objęte wszystkie najważniejsze instytucje zaangażowane w realizację rządowych programów pomocy, czyli m.in. Ministerstwo Rozwoju i Technologii, Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, Polski Fundusz Rozwoju oraz niektóre Wojewódzkie i Powiatowe Urzędy Pracy.
NIK skontrolował także grupę beneficjentów. Kontrolerzy będą m.in. oceniać zastosowane instrumenty wsparcia. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że raport jest już niemal gotowy, a jego wyniki mają zostać zaprezentowane niebawem.
PFR może odmówić wsparcia, jeśli jest podejrzenie
Poprosiliśmy PFR o komentarz. W odpowiedzi biuro prasowe poinformowało nas, że nieprawdą jest stwierdzenie, że: "podmioty, które spełniły wszystkie warunki do otrzymania wsparcia oraz umorzenia subwencji będą zobowiązane do zwrotu wsparcia".
Z odpowiedzi wynika także, że PFR nie żąda zwrotu całości subwencji, jeśli przedsiębiorca przedstawił prawidłowe dane i nie naruszył "warunków programowych po dniu zawarcia umowy subwencji". PFR zastrzega, że ma prawo do odmowy wypłaty środków lub zwrotu "w przypadku niezgodności podanych danych ze stanem faktycznym lub identyfikacji wysokiego ryzyka wyłudzenia środków".
Zapytaliśmy także o kontrowersyjny paragraf 11 punkt 11. - Przytoczone postanowienie regulaminu wskazuje, że PFR może skorzystać z prawa do odmowy udzielenia subwencji finansowej w przypadku, w którym istnieje uzasadnione podejrzenie wystąpienia nadużyć po stronie wnioskodawcy. Celem tego było zapobiegnięcie wyłudzeniom subwencji - wyjaśnia Fundusz.
Na nasze kolejne pytanie o to, gdzie firmy powinny składać pozwy w razie sporu z PFR, biuro prasowe odpisało, że przedsiębiorcy powinni dochodzić swoich praw na drodze sądowego postępowania cywilnego przed sądem powszechnym.
PFR w tym kontekście powołuje się na postanowienie Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 5 października 2021 r. w sprawie I GSK 1154/21. NSA orzekł w nim, że działania PFR polegające na odmowie udzielenia subwencji finansowej w ramach programu rządowego "Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju Małych i Średnich Firm" nie mają charakteru publicznoprawnego, a tym samym nie podlegają właściwości sądów administracyjnych.