Choć od ujawnienia nagrań dotyczących zapłaty za usługi wykonane przez Austriaka Geralda Birgfellnera na rzecz spółki Srebrna minęło już kilkanaście dni, wciąż niewiele wiemy o tym, czym zajmuje się ten przedsiębiorca i dlaczego właśnie jemu powierzono tak odpowiedzialne zadanie. Po tym, jak "Gazeta Wyborcza" opublikowała pierwsza z czterech faktur (data wystawienia: 14 czerwca 2018 r.), znaków zapytania jest więcej.
Jak zauważa dziennik "Fakt", fakturze na kwotę ponad półtora miliona złotych nie towarzyszy protokół odbioru ani inny dokument, który by potwierdzał odbiór prac. W przypadku faktur na tak wysokie kwoty z reguły dołączany jest jakiś dodatkowy dokument.
Niejasne jest, dlaczego fakturę wystawiła spółka Nuneaton, choć na nagraniach słychać wyraźnie, że Birgfellner wszystkie prace miał wykonywać poprzez swoją firmę K-Towers. Wreszcie, w KRS nie ma śladu na temat rejestracji Austriaka jako wspólnika czy członka zarządu Nuneaton.
Prezes Srebrnej Małgorzata Kujda zapewniła, że faktura nie została doręczona spółce. Członkowie PiS natomiast zaprzeczają, by przed 2017 r. znany był im Gerald Birgfellner.
Fakt poprosił o komentarz jednego z pełnomocników Austriaka, mec. Jacka Dubois. Wyjaśnił on, że "Birgfellner pracował jako osoba fizyczna na rzecz spółki Srebrna, która reprezentował Jarosław Kaczyński".
- Umowa była ustna. Zawarta w rodzinnym gronie. To nie jest tak, że wszystkie umowy na wstępie się spisuje. Ustne także mają moc – powiedział Dubois.
Wyjaśnił, że spółka Srebrna udzieliła jego mocodawcy pełnomocnictwa w czerwcu 2017 r. Po podjęciu tej uchwały Birgfellner przystąpił do pracy, odbył m.in. 160 spotkań z członkami spółki.
- Mój klient na razie nie chce się ujawniać (…) Dajemy prokuraturze jeszcze czas. Ale jeśli się okaże, że nie podejmuje śledztwa, zwrócimy się do prokuratury austriackiej, aby śledztwo prowadzone było bezstronnie – zapowiada mec. Dubois.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl