O stanowisku Daniela Obajtka wobec publikacji "Gazety Wyborczej" poinformował jego pełnomocnik mec. Maciej Zaborowski. Adwokat podkreślił, że Obajtek występuje w tej sprawie jako osoba prywatna.
Zaborowski przekazał, że do redakcji dziennika, wydawcy oraz dziennikarzy trafiły już odpowiednie wezwania. W jego ocenie doszło do naruszenia dobrego imienia jego klienta.
We wspomnianym wezwaniu znalazły się zapisy nawołujące "GW" do natychmiastowego zaniechania publikacji dotyczących Obajtka, które - jak podkreślił mecenas Zaborowski - mogą naruszać jego dobra osobiste. Oprócz tego obecny prezes PKN Orlen chce usunięcia wszystkich materiałów, "które zawierają nieprawdę i godzą w jego dobra osobiste".
Ponadto w wezwaniu zażądano - nie później niż w ciągu trzech dni licząc od czwartku - opublikowania szeregu przeprosin przez wydawcę, redaktora naczelnego oraz dziennikarzy, którzy naruszyli dobra osobiste Obajtka. Żądanie zawiera też kwestię wpłaty na cel społeczny kwoty 200 tys. złotych na Polskie Stowarzyszenie Syndromu Tourette'a.
A co jeżeli dziennik nie dostosuje się do oczekiwań Daniela Obajtka? W takim przypadku sprawa będzie skierowana do sądu, co podkreślono w wezwaniu.
- Publikacje z ostatnich dni to mieszanka manipulacji, insynuacji. Materiały te opierają się na prywatnych nagraniach sprzed kilkunastu lat, dodatkowo informatorami "GW" są osoby, które były wielokrotnie skazywane przez polskie sądy wyrokami karnymi i cywilnymi - powiedział mec. Zaborowski na konferencji prasowej.
Dziennik odniósł się już do wezwania Daniela Obajtka. Wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Roman Imielski napisał, że dziennik nie zaprzestanie publikacji w tej sprawie.
"Jest to niedopuszczalny nacisk na wolne media - skandaliczna próba cenzury, która w demokratycznym państwie powinna skończyć się dymisją prezesa Orlenu, koncernu kontrolowanego przez państwo" - tak Roman Imielski komentuje wezwanie, które trafiło do "Wyborczej".
Gazeta opisuje tzw. taśmy Daniela Obajtka od ubiegłego tygodnia. Dziennik opisał powiązania biznesowe obecnego prezesa PKN Orlen w czasach, kiedy był wójtem Pcimia. Dziennik twierdzi, że w czasie pracy w samorządzie obecny prezes PKN Orlen miał nieoficjalnie kierować spółką TT Plast, stanowiącą konkurencję do firmy prowadzonej przez jego wuja, choć zabrania mu tego prawo. Na dowód "GW" przedstawiła nagrania rozmów Obajtka.
Do sprawy szybko odniósł się PKN Orlen. W oficjalnym oświadczeniu pisze, że "w związku z tym, że w artykule wykorzystano fragmenty nagrań rozmów z bliżej nieokreśloną osobą, które dodatkowo powstały bez zgody oraz wiedzy Prezesa PKN Orlen, poddamy je analizom prawnym".
"Szanujemy niezależność mediów i obiektywne dziennikarstwo. Sprzeciwiamy się natomiast uprawianiu dziennikarstwa, które w swoich materiałach wydaje wyroki, nie podejmując wcześniej rzetelnej próby potwierdzenia faktów i zdarzeń. Protestujemy przeciwko tendencyjnemu uprawianiu dziennikarstwa" - czytamy w oświadczeniu Orlenu.
Dziennik jednak na tym nie poprzestał i niemal dzień po dniu umieszczał kolejne publikacje dotyczące Daniela Obajtka. Najpierw prześwietlił powiązania rodzinne i towarzyskie osób towarzyszących od lat byłemu wójtowi Pcimia, następnie skupił się na żonie kuzyna obecnego prezesa PKN Orlen.
W międzyczasie na łamach "Wyborczej" pojawił się też wywiad z wujem Daniela Obajtka Romanem Lisem. Następnie zaś dziennik opisał historię remontu dworku prezesa Orlenu, na który pójść miało nawet 800 tys. złotych z państwowej kasy.
Czy zatem posada Daniela Obajtka w gigancie koncernu naftowo-paliwowego jest zagrożona? Kilkukrotnie tej tezie już zaprzeczył rzecznik rządu Piotr Mueller.