Położona na wyspie Uznam niemiecka gmina Ostseebad Heringsdorf zapowiada, że będzie walczyła wszelkimi dostępnymi środkami prawnymi, aby powstrzymać budowę nowego portu kontenerowego w Świnoujściu. W komunikacie prasowym zamieszczonym na stronie Heringsdorf, burmistrz Laura Isabelle Marisken podkreśla, że gmina domaga się od strony polskiej nowego raportu oddziaływań na środowisko, który uwzględniałby również skutki transgraniczne tej inwestycji.
Dostarczony do rządu Meklemburgii - Pomorza Przedniego na początku tego roku przez stronę polską dokument takich informacji nie zawiera, a precyzyjnie rzecz ujmując - wskazuje, że nie ma wspomnianych negatywnych oddziaływań po stronie niemieckiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcy nie wierzą w polski raport
Burmistrz Heringsdorfu oraz władze landu w te analizy jednak nie wierzą. "Jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni, że strona polska nie wykazała do tej pory wystarczającej woli rozmów z naszą społecznością i innymi zainteresowanymi stronami, w celu omówienia możliwych konsekwencji tego megaprojektu budowlanego" - stwierdziła w oświadczeniu Marisken. Dodała też: "Obawiamy się śmiertelnych skutków emisji spalin i możliwych wypadków statków w pobliżu naszych plaż".
Marisken uważa, że nowy port kontenerowy, który powstanie tuż przy granicy z Niemcami (w odległości ok. 4,5-6 km) w istotny sposób wpłynie na klimat i środowisko wyspy Uznam, pogarszając warunki klimatyczne znajdujących się tam nadmorskich uzdrowisk i sanatoriów.
Władze niemieckiej gminy wynajęły polskiego prawnika, którego zadaniem będzie m.in. dopuszczenie niemieckiej gminy do procedury wydawania zezwoleń budowlanych, a jeśli odwołanie nie zostanie uwzględnione, ma on wystosować skargę do sądu administracyjnego w Świnoujściu.
"Żałujemy, że musimy po raz pierwszy wejść na drogę prawną z Polską" - podkreśliła w oświadczeniu Marisken i przypomniała o "intensywnej i mocnej przyjaźni z miastem Świnoujście".
Heringsdorf nie jest jedyną niemiecką gminą, która zajęła krytyczne stanowisko wobec polskiego raportu oddziaływania na środowisko. Dokument budzi również wątpliwości federalnego ministerstwa gospodarki, które przygotowuje "harmonogram dalszego postępowania".
Zapytaliśmy w czwartek burmistrzynię Heringsdorfu, czego najbardziej obawia się w związku z nową inwestycją polskiego rządu w Świnoujściu i jak wyglądają - już po zapowiedzi procesu sądowego - polsko-niemieckie rozmowy na temat tej inwestycji. Otrzymaliśmy zapewnienie, że dostaniemy odpowiedzi na nasze pytania jeszcze tego samego dnia, jednak do chwili publikacji artykułu informacja nie nadeszła.
Katastrofy morskie i lądowe
Dowiedzieliśmy się jednak, że niemieckie władze, analizując budowę nowego portu, posiłkują się ubiegłorocznym raportem wykonanym przez firmę BioConsult pt. "Ocena możliwych oddziaływań morskich i ekologicznych planowanego głębokowodnego terminala kontenerowego w Świnoujściu". Nowego raportu, dotyczącego oddziaływania portu na niemiecką gospodarkę, jeszcze nie ma. Trwa jego opracowanie.
Wykonanie ubiegłorocznego raportu zleciła natomiast eurodeputowana Hannah Neumann. Jego treść zawiera oskarżenia pod adresem rządu polskiego. We wstępie do dokumentu czytamy, że "budowa portu kontenerowego w Świnoujściu oraz jego eksploatacja doprowadzi do znacznego pogorszenia sytuacji ekologicznej na obszarze morskim wynoszącym aż 33,5 km kw.".
Według niemieckich ekspertów inwestycja ta przyniesie nieodwracalnie zniszczenia w obszarze chronionym Natura 2000 zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie. Już na etapie budowy, tj. pogłębiania i poszerzania kanału oraz prac w morzu, ucierpią liczne gatunki chronionych ryb, ptaków oraz ssaków. W przypadku usuwania niewybuchów, gatunki nurkujące będą narażone na śmierć, a ssaki - m.in. morświny - również na utratę słuchu i problemy w komunikowaniu się.
Rozbudowa polskiego portu niepokoi Niemców
Trwale zmieni się też krajobraz. Jak zwracają uwagę Niemcy, przejeżdżający do ich kurortów i sanatoriów turyści zamiast morza, będą oglądać przepływające statki i kontenery. Woda oraz powietrze zostaną zatrute spalinami. Jakość wody pogorszy się również z powodu zanieczyszczeń pochodzących z działalności portowej i żeglugowej oraz zmniejszonej wymiany wód.
Wyliczają, że Bałtyk zostanie zanieczyszczony odpadami z kontenerów. Wzrośnie też ryzyko epidemiczne, ponieważ w kontenerach mogą pojawić się szczury czy inne gryzonie oraz insekty. Jak podkreślają autorzy raportu, z uwagi na zwiększenie ruchu na morzu aż o 50 proc., należy liczyć się również z tym, że będzie dochodziło do wypadków i kolizji statków oraz katastrof ekologicznych.
Mieszkańcom zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie doskwierać, zdaniem niemieckiej strony, będzie przekraczający dopuszczalne normy hałas, a także bardzo intensywne oświetlenie portowe włączone przez całą noc. Autorzy raportu przyznają jednak, że nie badali sytuacji w terenie. Bazowali jedynie na ogólnodostępnych informacjach o porcie oraz opracowaniach naukowych, bo Polska nie dostarczyła żadnych oficjalnych informacji o projekcie.
Niemcy boją się o uzdrowiska i sanatoria
Radna miasta oraz dyrektor w sanatorium w Świnoujściu Joanna Agatowska w rozmowie z money.pl zaznacza, że władze niemieckie rygorystycznie chronią wyspę Uznam i znajdujące się na niej trzy słynne uzdrowiska: Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin, które nazywane są też trzema cesarskimi kurortami lub królewskimi kąpieliskami, zakazując tam rozwoju jakiegokolwiek przemysłu.
Jak podkreśla radna, wątpliwości dotyczące raportu o oddziaływaniu na środowisko podzielają również radni "Lewicy Razem" z Świnoujścia. Prezydent miasta Janusz Żmurkiewicz zamówił koeferat do raportu. Natomiast w piśmie z 31 lipca adresowanym do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Szczecinie klub "Lewica Razem" napisał, że trudno jest im zweryfikować wnioski oraz załączniki w dokumencie dotyczące np. badań poziomu hałasu czy stanu powietrza w strefie budowy, gdyż nie podano, kiedy dokładnie te parametry były mierzone i ile razy.
Wiele stwierdzeń w raporcie, jak podkreślają, jest też ogólnikowych i warunkowych. Przykładowo, napisano, że głównym źródłem hałasu w porcie będzie praca urządzeń i instalacji takich jak bramownice rozładunkowe i dźwigi przeładunkowe oraz ruch transportu na nabrzeżu i placach składowych ciągników i wózków elektrycznych.
Wysoki poziom emisji hałasu będzie też generowała praca systemów wentylacyjnych oraz manewry jednostek wchodzących do portu w asyście holowników. Czy hałas zatruje życie mieszkańców oddalonej od portu o 1,4 km dzielnicy Warszów? Otóż, według rządowych ekspertów, nie musi, o ile będą zastosowane "odpowiednie środki zmniejszające emisję hałasu".
Polityka faktów dokonanych
Radni zwrócili uwagę, że decyzja o budowie portu kontenerowego zapadła w rządzie już w 2017 r., czas na konsultacje społeczne był zatem w latach 2017-2019, a tymczasem raport o oddziaływaniu na środowisko został przekazany miastu dopiero w lipcu 2023 r., czyli 4-6 lat po terminie.
- Inwestycji tej nie ma w planie miejscowym, ani w żadnej strategii regionu. To projekt eksterytorialny, który nie został uzgodniony ani z władzami i mieszkańcami miasta, ani ze stroną niemiecką. To przejaw arogancji i elementarnego braku kultury politycznej, stąd taka, a nie inna reakcja Niemców - uważa Agatowska.
Tymczasem polskie Ministerstwo Infrastruktury, które nadzoruje realizację inwestycji w porcie w Świnoujściu, zapewnia, że prace są prowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym tymi środowiskowymi. "Inwestycja planowana w Świnoujściu będzie w pełni bezpieczna" - napisano w komunikacie prasowym.
Wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk przekonywał w kwietniu, że za 6-7 lat Świnoujście stanie się konkurencją dla portu w Hamburgu. Jak dodał, realizowane nad polskim morzem inwestycje pozwolą zawierać umowy z dalekowschodnimi partnerami.
Port kontenerowy w Świnoujściu ma powstać do 2029 r. Inwestycja pochłonie 10,3 mld zł. Według zapewnień wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka, w ciągu 6-7 lat port odbierze pozycję lidera na Bałtyku niemieckiemu portowi w Hamburgu. Ma on generować 8 mld zł podatków i dać miejsca pracy nawet 900 osobom.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl