Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Tego już się nie da zatuszować. Rząd ma duży problem

Podziel się:

Przez drugą połowę 2022 r. konsumpcja, czyli główne koło zamachowe polskiej gospodarki, radziła sobie całkiem nieźle. Problemy z portfelami Polaków tuszowali uchodźcy, którzy kupowali u nas podstawowe produkty spożywcze. Teraz jednak sytuacja się odwróciła. Polski konsument jest w recesji i nie da się już tego ukryć. A rząd będzie miał z tym duży problem.

Tego już się nie da zatuszować. Rząd ma duży problem
Rząd jest między młotem a kowadłem. Polski konsument jest już w recesji (Licencjodawca, Kancelaria Premiera)

Wkrótce po wybuchu wojny granicę polsko-ukraińską przekraczało ponad 100 tys. osób dziennie. Liczba uchodźców przebywających w naszym kraju szybko przekroczyła 1 mln osób, z czego około połowę stanowią dzieci.

Uproszczone procedury umożliwiły osobom w wieku produkcyjnym szybkie podjęcie pracy - liczba podjęć pracy przez ukraińskich uchodźców przekroczyła już 900 tys. - wyliczają ekonomiści PKO BP.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: W lutym inflacja wystrzeli, w grudniu możliwe 5 proc. "Nic w tym roku nie stanieje"

Polski konsument był już w recesji, ale tuszowali to uchodźcy

Szacuje się, że aktywność zawodowa uchodźców w wieku produkcyjnym wynosi 50-60 proc. To sprawia, że fala jest podobniejsza do przepływów migracji zarobkowych, niż standardowych przepływów uchodźczych.

Jak wskazują eksperci największego polskiego banku, ukraińscy pracownicy co najmniej od 2014 r. zmniejszają niedobory na krajowym rynku pracy. Dane z wyszukiwarki Google sugerują, że liczba osób posługujących się językiem ukraińskim, które szukają pracy w Polsce, podwoiła się po wybuchu wojny.

Skokowy wzrost populacji Polski o 3-4 proc. stanowił solidny impuls popytowy, szczególnie silnie widoczny w sprzedaży podstawowych produktów (żywność, odzież, kosmetyki), który tuszował recesję w "krajowym" sektorze konsumenckim. Szacujemy, że realne wzrosty sprzedaży detalicznej w drugiej połowie 2022 r. zostały osiągnięte jedynie dzięki wydatkom uchodźców - wyjaśniają.

To oznacza, że przez rosnącą inflację oraz stopy procentowe, które uderzyły w nasze portfele, kupowalibyśmy już znacznie mniej w zeszłym roku. Dzięki uchodźcom, tak jak przekonują specjaliści PKO BP, te niekorzystne dane były "tuszowane" przez wydatki uchodźców.

Sprzedaż detaliczna już spada. Nic nie ukryje prawdy

Teraz jednak już niekorzystnych trendów nie da się tego ukryć. O sile polskiego konsumenta mówi nam m.in. comiesięczny odczyt sprzedaży detalicznej w cenach stałych, czyli taki, który jest wyczyszczony ze wzrostu cen w danym okresie. Są to więc dane, które da się porównać ze sobą.

I tak sprzedaż detaliczna liczona w cenach stałych zmniejszyła się w styczniu w Polsce o 0,3 proc. rok do roku wobec wzrostu o 0,2 proc. w grudniu. Jest to pierwszy spadek tej wartości od lutego 2021 r., czyli od czasu kiedy aktywność w handlu detalicznym wciąż pozostawała pod negatywnym wpływem obostrzeń rządowych mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się pandemii COVID-19.

Uważamy, że głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku spadku dynamiki sprzedaży było osłabienie popytu ze strony konsumentów, co jest efektem spadku siły nabywczej dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych spowodowanego przez utrzymującą się wysoką inflację. Taką ocenę wspiera fakt, że spadek sprzedaży nastąpił pomimo wyraźnej poprawy nastrojów konsumenckich odnotowanej w styczniu - tłumaczy Krystian Jaworski, ekonomista Credit Agricole.

Dosadnie komentują to także ich koledzy z PKO BP. "Praktycznie wszystkie kategorie sprzedaży detalicznej wyglądają słabo i znajdują się pod presją spadających realnych dochodów ludności - może poza lekami i kosmetykami oraz odzieżą i obuwiem. Wydatki dodatkowych konsumentów (uchodźców) są za słabe, by tuszować recesję konsumencką" - piszą na Twitterze.

Tak więc to kolejny przykład po danych PKB za IV kw. 2022 r. (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ), mówiący nam, że główne koło zamachowe polskiej gospodarki wpadło w recesję.

Rząd ma problem

O tym, że czeka nas taki scenariusz, informowaliśmy już na jesień 2021 r. Wtedy jednak nikt nie mówił o wojnie i setkach tysięcy uchodźców z Ukrainy. Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Co może w tej sytuacji zrobić rząd? Ekipa Mateusza Morawieckiego znalazła się między młotem a kowadłem.

Od początku swoich rządów PiS postawił na pompowanie konsumpcji wewnętrznej kosztem stymulacji inwestycji prywatnych. Teraz, jeśli przed wyborami parlamentarnymi politycy prawicy będą wciąż wysyłać kolejne impulsy fiskalne, mogą narazić się na krytykę prowadzenia polityki proinflacyjnej. I to nie tylko ze strony opozycji, ale także rynków, które zaczną wyceniać dłużej trwającą wyższą inflację i wyższe stopy procentowe niż w innych krajach. A to może uderzyć w złotego i polski dług.

Z drugiej strony zauważalny trend dezinflacyjny powinien pomóc krajowej konsumpcji już w drugiej połowie tego roku. Problemem jednak wciąż pozostaje brak środków z KPO, który może się na nas jeszcze bardziej zemścić, jeśli w niedługim czasie zostaniemy jedynym krajem bez transz pomocowych ze strony Unii.

"Nadal uważamy, że początek 2023 może być dnem fazy dekoniunktury, a wzrost PKB w I kwartale 2023 spadnie poniżej zera. W kolejnych kwartałach oczekujemy stopniowego (powolnego) ożywienia gospodarczego. Ze względu na niższy od oczekiwań wzrost PKB w IV kw. 2022 r. oraz malejące szanse na szybkie odmrożenie środków unijnych z KPO (po tym, jak prezydent nie podpisał ustawy o Sądzie Najwyższym), nasza ostatnia rewizja prognozy wzrostu PKB na 2023 r. z 0,1 proc. do 0,7 proc. może okazać się przedwczesna" - uważają eksperci Santander Bank Polska.

Damian Szymański, dziennikarz i zastępca szefa redakcji money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl