Do punktów medycznych, gdzie dokonuje się testów na koronawirusa, ustawiają się od wielu dni długie kolejki. To efekt m.in. dużej liczby skierowań na badania od lekarzy rodzinnych.
Jest też cała masa ludzi, którzy obawiają się zakażenia COVID-19, nie mają objawów, a i tak chcą zostać przebadani. W takim przypadku pozostaje odpłatny test, który można wykonać "prywatnie". Koszty okazują się w niektórych przypadkach ogromne.
Na twitterze jeden z użytkowników pokazał paragon wystawiony przez największą w Polsce sieć laboratoriów medycznych. Do zapłaty jest aż 869 zł. Samo badanie opiewało na niemal 500 zł. Do tego wynik wyceniono na 304 zł, a wydanie zaświadczenia na kolejne 70 zł.
W praktyce tego typu badania okazują się bardzo drogie dla przeciętnego Kowalskiego i praktycznie niedostępne dla np. osób starszych. W jednym z twitterowych komentarzy czytamy, że koszt takiego testu to pół emerytury.
Firmę wykonującą test zapytaliśmy o to, z czego wynika tak wysoka cena i czy są w ofercie tańsze badania? Do momentu publikacji nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Kwota prawie 870 zł jest bardzo duża jak porównamy np. z Włochami, gdzie płaci się w euro. Organizacja konsumencka Altroconsumo przeprowadziła monitoring cen prywatnych testów w ponad 150 przychodniach w sześciu regionach Włoch. Okazało się, że nigdzie nie zapłaci się za test na obecność koronawirusa mniej niż 65 euro, czyli w przeliczeniu 290 zł. Maksymalnie było to jednak 160 euro, czyli niewiele ponad 700 zł.
Użytkownik, który upublicznił paragon, zwrócił się też do premiera Mateusza Morawieckiego. Zapytał o testy wykonywane przez rządowych ministrów: "Wy,wybrani też płacicie tak tanio czy badaja was 10× dziennie za friko?" (pisownia oryginalna).
Warto np. wspomnieć, że gdy premier trafił do izolacji w związku z kontaktem z osobą zakażoną, niemal natychmiast przeprowadzono u niego test na COVID-19, mimo braku objawów. A wiarygodne wyniki są tak na prawdę w przypadku testów wykonywanych w szóstej dobie od potencjalnego zakażenia. Tym samym jeszcze kilkukrotnie był powtarzany.
Nie tylko ceny testów budzą kontrowersje. Kilka dni temu głośno było np. o szczepionce przeciwko grypie w jednej z prywatnych klinik, gdzie żądano od pacjentów 400 zł, podczas gdy jej cena urzędowa to około 45 zł. Problem w tym, że normalnie na rynku są praktycznie niedostępne.
Widać więc, że biznes związany z koronawirusem kwitnie. Popyt na tego typu usługi jest tak ogromny, że nie brakuje firm, które w różny sposób chcą to wykorzystać.