- W tej chwili popyt na testy wykrywające COVID jest na całym świecie ogromny. To się prędko nie zmieni i bardzo dobrze wróży biznesowo produkcji oraz sprzedaży szybkich testów genetycznych. Analitycy szacują, że szczyt zapotrzebowania przypadnie na 2022 r., kiedy może wynieść nawet 4 mld testów rocznie, czyli nawet kilkadziesiąt razy więcej niż cały rynek przed pandemią – mówi money.pl prof. Piotr Garstecki, prezes warszawskiej firmy Scope Fluidics. A także fizyk i chemik z Instytutu Chemii Fizycznej PAN.
Wiosną, kiedy w Europie wybuchła epidemia koronawirusa, naukowcy ze Scope Fluidics postanowili dostosować testy opracowywane przez firmę do wykrywania także SARS-CoV-2. Początkowo ich ideą było ograniczenie zakażeń szpitalnych. Jednak pandemia postawiła przed nimi dodatkowe zadanie.
Teraz, pół roku później, mają już niemal gotowy test. Czym on się różni od tych, które są dostępne na rynku? Po pierwsze działa szybko – daje wynik w 20 minut. Po drugie, można go przeprowadzić w dowolnym miejscu, nie trzeba wozić próbek do laboratorium. Czyli będzie można przebadać się na przykład na lotnisku, w przychodni, na przejściu granicznym, gdziekolwiek.
- Prowadzimy teraz weryfikację wewnętrzną, ale jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników. W najbliższych tygodniach przeprowadzimy próby w szpitalach z udziałem zakażonych koronawirusem. To badanie dostarczy nam informacji, jak ten test sprawuje się "w boju". A następnie planujemy już certyfikację i wprowadzenie do użytku w Polsce, Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych – zapowiada prof. Garstecki.
Testy na koronawirusa jak grzyby po deszczu
- Większość testów dostępnych na rynku wykrywa tylko jeden, maksymalnie dwa, geny wirusa SARS-CoV-2. Dlatego jeśli mamy do czynienia ze zmutowanym wirusem – a trzeba pamiętać, że wirusy bardzo szybko mutują – to test może nie wykryć zmutowanego genomu i wynik może być fałszywie negatywny – wskazuje prezes.
- Znamy już co najmniej kilka tysięcy sekwencji wirusa SARS-CoV-2. Dlatego nasz test będzie wykrywał aż cztery różne fragmenty genomu SARS-CoV-2, żebyśmy mieli pewność, że nam żaden taki "mutant" nie umknie – wyjaśnia dr Kamil Gewartowski, biochemik.
Scope Fluidics to jedna z kilku firm, które ostatnio dały się poznać jako innowatorzy w dziedzinie wykrywania koronawirusa. Przedsiębiorstw, które w pandemii dostrzegły szansę jest więcej. - Pandemia ukazała wszystkie słabe strony światowej służby zdrowia. Szczególnie zauważalna jest niewydolność badań diagnostyki molekularnej, które są kluczowe w walce z rozprzestrzenianiem się COVID-19 - zauważał na początku września założyciel i prezes Genomtec Miron Tokarski.
Jego firma właśnie została uhonorowana nagrodą money.pl w kategorii technologicznej. Nagrodziliśmy produkt Genomtec ID. To laboratorium w pudełku, które pozwala na błyskawiczne przeprowadzenie testów na obecność wirusów, bakterii i grzybów. Polski produkt może zrewolucjonizować wizyty u lekarza - lekarz będzie mógł wykonać szybko niezbędne badania jeszcze w trakcie wizyty.
Testować można wszędzie
Ale to nie koniec ambicji Genomtec. I tu wracamy do słabych stron służby zdrowia. Bo firma uznała, że to właśnie jej test może być rozwiązaniem problemów z wykrywaniem wirusa. - Nasz system ma zapewnić powszechny oraz szybki dostęp do analizy molekularnej w miejscach jak najbliżej pacjenta takich jak przychodnia, gabinet lekarski, SOR czy pojazdy służby zdrowia i służb sanitarno-epidemiologicznych - wskazywał Tokarski.
Genomtec otrzymał niedawno prawie 7 mln zł dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Całkowita wartość projektu pt. "Opracowanie mobilnej aparatury diagnostycznej do wykrywania COVID-19" to prawie 11 mln zł netto.
Na jakim etapie jest test? - Test został przez nas zgłoszony do opatentowania, ale procedura może potrwać kilka lat. Musimy się uzbroić w cierpliwość - mówił Tokarski w programie "Money. To się liczy".
Kolejną firmą, która opracowuje własny test jest SensDX z Wrocławia. Jej test na COVID-19 ma dawać wynik badania w sześć minut i wykrywać zakażenie koronawirusem nawet na bardzo wczesnym etapie infekcji.
- Test jest przeznaczony do użytku poza laboratorium i pozwoli na szybką diagnostykę pacjentów m.in. na lotniskach, w ratownictwie medycznym, w przychodniach, aptekach lub przy przejazdach przez punkty kontroli. Umożliwiając szybką i skuteczną identyfikację chorych osób rozwiązanie SensDx ma szansę pomóc opanować epidemię - informuje firma.
- To dobrze, że w Polsce pojawiło się sporo firm, które chcą zawalczyć na tym rynku i oferować testy. Tym bardziej, że prowadzenie takiego przedsięwzięcia wymaga świetnie wykształconego zespołu, sprzętu i doświadczenia w wielu dziedzinach. W naszym kraju wyraźnie ta startupowa tkanka rośnie i to naprawdę bardzo nas cieszy – ocenia profesor Garstecki.