5 listopada 2024 po raz 60. Amerykanie będą wybierać prezydenta. W wyścigu o Biały Dom zmierzą się Donald Trump (Republikanie) oraz obecna wiceprezydentka USA Kamala Harris (Demokraci), która 21 lipca zastąpiła w wyścigu Joe Bidena.
"Kluczowe jest 7 stanów (tzw. swing states), w których w ostatnich wyborach prezydenckich przewaga jednego kandydata nad drugim wyniosła nie więcej niż 3 punkty procentowe. Są to: Arizona (11 elektorów), Georgia (16), Michigan (15), Nevada (6), Karolina Północna (16), Pennsylvania (19) oraz Wisconsin (10).
Łącznie wskazane stany wybiorą 93 elektorów i to ich głosy przesądzą o tym, kto zasiądzie w gabinecie owalnym. Szczególną uwagą pośród swing states cieszy się Pensylwania, która m.in. za sprawą najwyższej liczby elektorów (z 7 wyżej wymienionych stanów) postrzegana jest jako najważniejszy stan mogący przesądzić wynik całych wyborów" - napisali w ostatnim raporcie ekonomiście PKO BP.
Łukasz Kijek, money.pl: "Pennsylvania Polka" - tak zatytułowaliście swój raport ekonomiczny. Oczy całego świata na Pensylwanie. Dlaczego ten stan i Polacy mogą odegrać kluczową rolę w wynikach wyborów prezydenckich w USA?
Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP: Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych rządzą się specyficznymi zasadami. System wyborczy jest tam złożony i opiera się na głosach elektorskich, które mają charakter pośredni. Każdy stan ma określoną liczbę głosów elektorskich, równą sumie senatorów - po dwóch na każdy stan - oraz liczby przedstawicieli w Izbie Reprezentantów, która zależy od liczby ludności danego stanu. Kluczową kwestią jest to, że w większości stanów obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko" – czyli ten kandydat, który zdobędzie większość głosów w danym stanie, automatycznie otrzymuje wszystkie głosy elektorskie tego stanu. W praktyce oznacza to, że niektóre stany, gdzie przewaga jednego z kandydatów jest minimalna, mogą przesądzić o wyniku całych wyborów.
W tym roku uwaga skupiła się na Pensylwanii, która często jest nazywana "swing state", czyli stanem wahadłowym. Przewaga któregokolwiek z kandydatów jest tam niewielka, przez co ten stan ma duży wpływ na ostateczny wynik. Co więcej, w ostatnich tygodniach widzimy znaczące inwestycje obu sztabów wyborczych w Pensylwanii, zarówno pod względem kampanii medialnych, jak i spotkań z wyborcami, co dodatkowo wskazuje na wagę tego stanu. Ciekawe jest to, że w Pensylwanii mieszka duża liczba Polaków, co czyni tę społeczność istotnym czynnikiem w wynikach głosowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aż trudno uwierzyć, że o wynikach wyborów największej gospodarki świata mogą zdecydować głosy kilkuset tysięcznej społeczności w jednym stanie. Jak duże znaczenie realnie może mieć Polonia w Pensylwanii?
Polonia w Stanach Zjednoczonych, a szczególnie w takich stanach jak Pensylwania, jest liczna i dobrze zorganizowana, co oznacza, że może znacząco wpływać na wynik wyborów w tym stanie. Być może dlatego Donald Trump w jednym z przemówień skierował specjalną odezwę do Polonii, podkreślając swoje wsparcie dla polsko-amerykańskiej społeczności i przypominając, że jest przyjacielem Polski. Warto zauważyć, że nie tylko on, ale także sztab Demokratów dostrzega potencjał głosów Polonii. Demokraci, zgodnie z raportami, do połowy września przeznaczyli około 20 proc. swojego budżetu na reklamy wyborcze właśnie w Pensylwanii, podczas gdy Republikanie wydali niemal 30 proc. To jasno pokazuje, że obie strony zdają sobie sprawę z wagi tego stanu.
Czy rynki finansowe już obstawiły wygraną jednego z kandydatów? Czy widać przesłanki, jaki wynik rynek przewiduje?
Ostatnie tygodnie przyniosły na rynkach sygnały, które sugerują, że inwestorzy zaczęli wyraźniej wyceniać scenariusz zwycięstwa Donalda Trumpa. Na początku kampanii, gdy przewagę miała kandydatka Demokratów, rynki zakładały jej wygraną. Jednak z czasem, w miarę jak jej poparcie zaczęło słabnąć, a notowania Trumpa rosły, rynki dostosowały swoje strategie inwestycyjne, by lepiej odzwierciedlać prawdopodobieństwo jego zwycięstwa. W efekcie widać np. umocnienie dolara, wzrost stóp procentowych na rynku obligacji i zainteresowanie aktywami, które mogą zyskać w przypadku realizacji polityki gospodarczej Trumpa.
Rynki spodziewają się, że jeśli Trump wygra i wprowadzi swoje pomysły dotyczące polityki gospodarczej, takie jak podwyższenie taryf celnych na produkty z Chin czy Europy, możemy zobaczyć wzrost inflacji w USA oraz ograniczenie skali obniżek stóp procentowych przez Fed. To z kolei może wpłynąć na dolara, który zyska na wartości względem innych walut, jak euro czy jen. Poza tym zwiększenie ryzyka geopolitycznego w różnych częściach świata – co mogłoby mieć miejsce przy wygranej Trumpa - również sprzyja dolarowi jako bezpiecznej walucie.
A co to oznacza dla złotego?
Widać, że rynek zaczyna przewidywać wygraną Trumpa, co ma wpływ także na wartość złotego. W ostatnich tygodniach złoty osłabił się, co może być częściowo wynikiem zmian w oczekiwaniach dotyczących wyborów w USA. Zwycięstwo Trumpa, zdaniem analityków, mogłoby ograniczyć skalę obniżek stóp procentowych Fed i zwiększyć ryzyko geopolityczne, co mogłoby wpłynąć na inwestorów, powodując odpływ kapitału z rynków wschodzących, takich jak Polska. W sytuacji, gdy dolar się umacnia, złoty zazwyczaj traci.
Czy w ostatnich dniach przed wyborami może się jeszcze wydarzyć coś, co mogłoby przechylić szalę na korzyść jednego z kandydatów?
To jest bardzo trudne do przewidzenia, bo oczywiście na kilka dni przed wyborami może zdarzyć się wiele rzeczy, które wpłyną na percepcję wyborców. Z gospodarczej perspektywy kluczowym wydarzeniem może być raport z rynku pracy w Stanach Zjednoczonych, który zostanie opublikowany tuż przed wyborami. On może zmienić nastroje wśród wyborców, jeśli wskaże na poprawę lub pogorszenie sytuacji gospodarczej. Amerykanie uważnie obserwują tego rodzaju dane, a kandydaci starają się wykorzystać je w swojej retoryce. Poza tym, wszelkie nowe informacje na temat polityki zagranicznej, szczególnie w kontekście stosunków USA-Chiny, mogą również mieć wpływ na decyzje wyborców.
Niezależnie od wyniku wyborów jedno jest pewne, każdy z kandydatów gwarantuje, że amerykańskie zadłużenie nadal będzie rosło?
Tak, problem rosnącego zadłużenia Stanów Zjednoczonych pozostanie aktualny, niezależnie od tego, kto wygra wybory. Trump bardziej skłania się ku zwiększeniu długu, ale nawet jeśli wygra kandydat Demokratów, również będziemy świadkami dalszego wzrostu zadłużenia. Jest to poważne wyzwanie dla gospodarki USA, a w dłuższej perspektywie może mieć także wpływ na globalne rynki finansowe. Inwestorzy zdają sobie sprawę, że w przypadku wzrostu zadłużenia i braku zdecydowanych działań ze strony Fed, sytuacja na rynku obligacji amerykańskich może ulec pogorszeniu, a dolar – mimo że w krótkim okresie może zyskać – w dłuższym czasie będzie obciążony tym problemem.
Co będzie po wyborach? Trump zapowiada ostrą politykę celną wobec Chin i Europy. Czy te zapowiedzi należy traktować poważnie?
Trudno to jednoznacznie określić, ponieważ Trump często wygłasza kontrowersyjne opinie, które później są modyfikowane lub nie są realizowane w pełni. Podczas swojej pierwszej kadencji niektóre z jego obietnic nie zostały wdrożone w takim stopniu, jak zapowiadał, co sprawia, że istnieje pewna niepewność co do tego, jakie kroki podejmie, jeśli zostanie wybrany na drugą kadencję.
Jeśli jednak zdecyduje się wprowadzić wyższe taryfy celne na produkty z Chin i Europy, możemy spodziewać się wzrostu inflacji, co z kolei może skłonić Fed do ograniczenia skali obniżek stóp procentowych. Związany z wyższymi taryfami celnymi wzrost kosztów dla amerykańskich konsumentów i firm oraz wyższa ścieżka stóp procentowych Fed będą pogarszać koniunkturę w USA, chociaż najbardziej na skutek podwyższenia amerykańskich ceł ucierpią gospodarki Europy i Chin.
Rozmawiał Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl.