Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. TOS
|

To byłby najczarniejszy scenariusz. Paweł Borys zapewnia: Polsce nie grozi stagflacja

51
Podziel się:

Najgorszych sytuacji gospodarczych, jaką można sobie wyobrazić - tak Leszek Balcerowicz mówił o stagflacji, czyli połączeniu stagnacji z podniesioną inflacją. Jak jednak zapewnia prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys, taki scenariusze Polsce nie grozi. - Odbicie gospodarcze po pandemii jest bardzo dynamiczne - ocenia.

To byłby najczarniejszy scenariusz. Paweł Borys zapewnia: Polsce nie grozi stagflacja
To byłby najczarniejszy scenariusz. Paweł Borys zapewnia: Polsce nie grozi stagflacja (PAP, Andrzej Grygiel)

- Polska nadal ma jedne z najniższych poziomów stóp procentowych na świecie w ujęciu realnym. Innymi słowy, polityka pieniężna nadal ukierunkowana jest na pobudzanie koniunktury gospodarczej - ocenia w rozmowie z PAP prezes PFR Paweł Borys. Jak tłumaczy, sama podwyżka stóp o 0,4 pkt. proc. "ma charakter bardziej sygnalny ze strony Rady Polityki Pieniężnej". Przypomnijmy, w ubiegłym tygodniu RPP podniosła stopy procentowe, ku zaskoczeniu większości analityków.

- Chodzi o pokazanie, że będą podejmowane działania zapobiegające utrzymaniu się podwyższonej inflacji, co ma obniżać tzw. oczekiwania inflacyjne. W szczególności chodzi o zapobiegnięcie ryzyku spirali wzrostu płac i cen. Przy dobrej kondycji rynku pracy i rosnących płacach może się ono zmaterializować w kolejnych kwartałach - mówi Paweł Borys.

Stopy będą rosły

I dodaje, że podwyżka stóp procentowych to dobra decyzja, która dodatkowo stanowi pewne ostrzeżenie dla osób zaciągających kredyty, że tak niskie oprocentowanie nie będzie na zawsze i raty kredytów mogą wzrosnąć, oraz że warto pomyśleć o kredytach opartych na stałej stopie procentowej.

Zobacz także: "Oszustwo budżetowe". Były minister finansów komentuje głośny wywiad money.pl

Zdaniem Pawła Borysa należy zakładać, że jest to początek cyklu podwyżek stóp procentowych, podobnie jak ma to miejsce w wielu krajach na świecie.

Prezes PFR ocenia, że nie grozi nam obecnie stagflacja (czyli wzrost inflacji przy jednoczesnym spadku wzrostu gospodarczego), bo odbicie gospodarcze po pandemii jest bardzo dynamiczne. Powoduje nawet oznaki przegrzania gospodarki w niektórych segmentach rynku - przekonuje Paweł Borys.

- Dużym wyzwaniem są zrywające się łańcuchy dostaw. Czas oczekiwania na dostawy przykładowo procesorów wzrósł 3-krotnie. To powoduje zatrzymanie produkcji w branży sprzętu IT i elektronice oraz branży samochodowej. Nie oznacza to, że ryzyko stagflacji na świecie nie występuje w perspektywie 2023 roku. Jeżeli ceny surowców utrzymają się na wysokim poziomie, a wszystko wskazuje, że dynamika wzrostu w gospodarce światowej obniży się w 2023 r., to możemy obserwować okres niższego wzrostu PKB, przy podwyższonej inflacji. Natomiast w Polsce to ryzyko jest bardzo niskie, ponieważ dynamika wzrostu powinna być na wysokim poziomie - komentuje.

O tym, jak niebezpieczna jest stagflacja, mówił w rozmowie z Money.pl prof. Leszek Balcerowicz. - Do jakiej gospodarki dojdziemy przy radykalnie obniżonej stopie inwestycji, zwłaszcza prywatnych, i przy zmniejszaniu zatrudnienia? To jest droga do stagnacji. A jeżeli jednocześnie widzimy, jakie poziomy osiąga inflacja, to nasuwa się jako scenariusz ostrzegawczy połączenie stagnacji i podbitej inflacji, czyli stagflacja. I to jest jedna z najgorszych sytuacji gospodarczych, jaką można sobie wyobrazić - ocenił były wicepremier.

Ceny prądu rosną, ale na Zachodzie i tak jest drożej

Paweł Borys odniósł się też do gorącego w ostatnich dniach tematu, jakim są podwyżki cen prądu. - Rzeczywiście, w ostatnich dwóch miesiącach mamy do czynienia z czymś, co przypomina kryzys energetyczny. Ceny ropy na świecie podwoiły się w ostatnim roku. Ceny gazu wzrosły kilkukrotnie, w tempie bezprecedensowym w historii, przypominającym bańkę spekulacyjną przy olbrzymich wahaniach kursów na europejskich giełdach. Leży to w interesie krajów OPEC, które nie zdecydowały się na zwiększenie produkcji ropy. Wynika to z gwałtownych wahań koniunktury, problemów z dostępnością energii wiatrowej i wodnej i niskich zapasów gazu i ropy - mówi prezes PFR.

Jak dodaje, ceny energii Polsce, choć rosną, to nadal pozostają jedne z najniższych w Europie. - Taki szok energetyczny to duże zagrożenie dla inflacji i koniunktury gospodarczej w Europie. Unia Europejska powinna podjąć skoordynowane działania celem ustabilizowania cen energii. Niektóre kraje zmuszone już są do znaczącego subsydiowania cen energii. Problemy widoczne są na przykład w Chinach, gdzie są problemy z dostępem do węgla i zamykane są fabryki - ocenia.

Co dalej z OZE i atomem

- Obecny kryzys energetyczny nie jest bezpośrednio związany z transformacją energetyczną, choć niestabilność systemu w związku z wahaniami dostępności energii z OZE ma tu pewne znaczenie - komentuje.

- Na pewno obecny kryzys energetyczny pokazuje, że w procesie transformacji energetycznej szczególnie należy zwracać uwagę na bezpieczeństwo systemu oraz na uniknięcie wzrostu cen, które mogą dodatkową obniżyć konkurencyjność europejskiej gospodarki. Dlatego przykładowo ważny jest postulat Polski i kilku innych krajów, aby energię z atomu przyjąć w taksonomii jako energię zieloną. Wzrost cen węgla skokowo poprawi sytuację finansową Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz częściowo poprawi sytuację Polskiej Grupy Górniczej, która działa w oparciu o kontrakty długoterminowe. To obniża ceny dla energetyki i łagodzi skutki wzrostu cen w Polsce - podsumowuje prezes PFR.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(51)
WYRÓŻNIONE
Karol
3 lata temu
Najważniejsze, że portfeli i koryta członków PiS nie czeka ani inflacja, ani kryzys gospodarczy, bo oni dali sobie 60% podwyżki na taką ewentualność i śmieją się suwerenowi w twarz.
Optymista
3 lata temu
Spokojnie, iluzjonista Morawiecki wyjmie z kapelusza potrzebne miliardy.
sss
3 lata temu
"Ceny prądu rosną ale za zachodzie jest i tak drożej" - ale ile ciołku zarabia przeciętny Polak a ile np. Niemiec, Belg czy Angol.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (51)
wertyQ
3 lata temu
ceny prądu rosną ale na zachodzie i tak jest drożej. Co to za tłumaczenie. Polskie elektrownie, pracują tam Polacy, mamy własny węgiel, nasze sieci przesyłowe wszyscy tam pracujący zarabiają polskie pobory to dlaczego mielibyśmy mieć ceny zachodnie?????
Lach
3 lata temu
Chcemy mieć tak jak na zachodzie 40 % drożej i trzykrotnie większe zarobki .
Dariusz
3 lata temu
Polacy mają jeszcze sporo oszczędności do finansowania inflacji i pomysłów PISu . Później już same plagi .
Zdzichu
3 lata temu
Tylko Copperfield może uratować sytuacje.
on:
3 lata temu
Pierdzielenie że na zachodzie jest drożej, to powiedzcie ile na zachodzie się zarabia to wtedy można porównywać. Pisowcy spekulanci tylko mowia gdzie jest drozej ale u nas sa zarobki 4x mniejsze. kupa cwaniakow bez pojecia.
...
Następna strona