To dopiero pierwsza fala epidemii. Liczba zgonów wciąż rośnie

25 tys. Polaków umarło od początku listopada - wynika z informacji money.pl. Od 2 do 8 dnia tego miesiąca wszystkie Urzędy Stanu Cywilnego wystawiły rekordowe 16 tys. aktów zgonu. To o 113 proc. więcej niż zwykle o tej porze roku. Liczba ukrytych ofiar epidemii rośnie z każdym tygodniem. Według szacunków money.pl wynosi już 28 tys. osób.

Akt zgonu za aktem zgonu. Urzędy stanu cywilnego masowo wydają dokumenty
Akt zgonu za aktem zgonu. Urzędy stanu cywilnego masowo wydają dokumenty
Źródło zdjęć: © PAP | PAP, EPA
Mateusz Ratajczak

Cmentarz Rakowicki w Krakowie pogrzeby organizuje co 40 minut. Od rana do późnego popołudnia, tuż przed zachodem słońca. W niektórych godzinach udaje pochować się dwóch zmarłych. Tylko wtedy, gdy są w różnych miejscach nekropolii. We Wrocławiu, Poznaniu i Zielonej Górze na pogrzeb czeka się już blisko tydzień.

W ciągu ostatniej dekady tak wielu Polaków jeszcze nigdy nie umierało. Średnio każdy kolejny tydzień roku przynosił od 7 do 8 tys. zgonów. Jak wynika z informacji money.pl, od 2 do 8 listopada zmarło ponad 16 tys. osób. To najświeższe dane, wygenerowane z Rejestru Stanu Cywilnego w poniedziałek 16 listopada

Od 9 do 15 listopada (czyli w minionym tygodniu) wystawiono kolejne 9 tys. aktów zgonu. I na tym ta liczba na pewno się nie skończy. Dlaczego?

Statystyki w Rejestrze Stanu Cywilnego (stąd pochodzą dane) opierają się na dacie zgonu, a nie na dacie sporządzenia aktu zgonu przez urząd stanu cywilnego. Żeby jednak zgon pojawił się w danych, musi być sporządzany ten dokument. A zwykle od samego zgonu do zgłoszenia tego faktu w USC mija kilka dni.

I jak wskazują kolejne tygodnie, aktualizacja danych po kilku dniach nowego tygodnia może przynieść nawet kilka tysięcy nowych dokumentów. A to oznacza, że widoczny na wykresach spadek jest tylko iluzoryczny. Wynika po prostu z braku pełnych danych. Z każdym kolejnym dniem urzędnicy będą wystawiać kolejne akty zgonu.

- To nie są tylko dane, to ludzkie historie - tak kolejną porcję danych komentował w programie "Newsroom" w Wirtualnej Polsce minister zdrowia Adam Niedzielski. W reakcji na rosnącą liczbę zgonów Ministerstwo Zdrowia zobligowało Państwowy Zakład Higieny do analizy przyczyn rekordowej umieralności. Jak wynika z naszych informacji, analiza PZH jeszcze się nie zakończyła.

Pewne jest, że w sumie od początku listopada Urzędy Stanu Cywilnego wystawiły już 25 tys. aktów zgonu. W analogicznym okresie z ubiegłego roku liczba ta wynosiła 15 tys. I jest już zamknięta, nie zmieni się.

Jak wynika z długoterminowej analizy money.pl, od 36 tygodnia 2020 roku (czyli od 31 sierpnia) do dziś urzędy stanu cywilnego wystawiły ponad 112,1 tys. aktów zgonu. W ubiegłym roku w tym samym czasie było to 83 tys. aktów zgonu. Nadwyżka wynosi więc już 28 tys.

Jednocześnie warto zauważyć, że od 31 sierpnia do dziś Ministerstwo Zdrowia poinformowało o niespełna 8,3 tys. zgonów wywołanych COVID-19 i chorobami współistniejącymi. A to oznacza, że w Polsce mamy około 20 tys. ukrytych ofiar epidemii.

Dane schowane w Rejestrze Stanu Cywilnego pokazują, że to właśnie epidemia jako taka zabija o wiele więcej Polaków, niż nam się wydaje. I pośrednio (np. przez skupioną na jednym temacie służbę zdrowia, trudniejszy dostęp do lekarzy lub po prostu strach przed medykami), i bezpośrednio (przez wirusa i chorobę, którą wywołuje).

Przyczyny zgonu nie są określone w danych - ale trudno sytuacji nie wiązać z trwającą właśnie walką z wirusem. Jednocześnie warto zaznaczyć, że nie każdy dodatkowy zgon to wina koronawirusa w organizmie. Wina epidemii jest jednak bezsprzeczna. I tak, część z dodatkowych ofiar miała niewykrytego wirusa. Ile osób? Tego z danych już nie wyczytamy.

Jak wskazuje Adam Czerwiński, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego, powody niedoszacowania – czyli powody gigantycznej dziury w danych - są w zasadzie dwa.

- Niedoszacowanie wynika przede wszystkim z tego, że nie testuje się osób zmarłych. Zgon osoby, u której nie stwierdzono COVID-19 za życia, nigdy nie będzie figurował w oficjalnych statystykach jako zgon związany z tą chorobą - wyjaśnia Czerwiński.

Zwraca również uwagę na drugi czynnik.

- Drugą składową są zgony z powodu innych chorób spowodowane ograniczonym dostępem do opieki zdrowotnej i wysokim obciążeniem systemu ochrony zdrowia. To nie tylko nagłe przypadki, ale także np. zgony z powodu niewykrytych na czas chorób przewlekłych oraz zgonów pacjentów, u których standardowe ścieżki leczenia i monitorowania stanu zdrowia zostały zaburzone - dodaje.

Widać już jednak, które grupy najbardziej cierpią. Z danych, które zdobył Polski Instytut Ekonomiczny, wynika, że najwyższy wzrost umieralności jest w grupie Polaków w wieku ponad 80 lat. Tutaj nadmierna liczba zgonów wynosi aż o 20 proc. więcej niż zwykle. W grupie wiekowej od 65 do 79 roku życia nadmierna umieralność wyniosła aż 18 proc.

Nie jest jednak tak, że umiera tylko o wiele więcej starszych osób. Umiera też więcej 30 i 40-latków. Z danych wynika, że od sierpnia do października umarło ich o 5 proc. więcej niż w ubiegłych latach. Nawet w grupie nastolatków i młodych osób widać nadmierną liczbę zgonów. Wśród grupy od 15 do 29 roku życia wynosi o 3 proc. więcej niż w minionych latach.

Dane dot. tygodniowych zgonów publikuje również Główny Urząd Statystyczny. GUS publikuje je jednak ze znacznym opóźnieniem (sam Urząd ostrzega, że to okres od 4 do 6 tygodni). Ostatecznie jednak w Głównym Urzędzie Statystycznym znajdują się dokładnie te same dane, które spoczywają w państwowym rejestrze. To warto podkreślić, gdyż statystycy nie tak dawno publikowali swoje dane. Rzeczywistość jest jednak o wiele gorsza, niż wyglądają arkusze.

Biorąc pod uwagę dane dot. zgonów z Polski i 26 krajów Europy można powiedzieć, że… właśnie w Polsce zaczęła się pierwsza fala epidemii. Tej, która kosztuje Polaków życie. Jak wynika z danych EuroMomo, sytuacja z Polski jest bardzo podobna do tej, którą większość krajów UE (takich jak Austria, Belgia, Dania, Francja, Holandia, Portugalia, Hiszpania, Szwajcaria, część Wielkiej Brytanii) przeżywały na przełomie marcia i kwietnia. Wtedy tygodniowa liczba zgonów w tych krajach urosła z około 55 tys. do 90 tys., czyli o blisko 60 proc.

W Polsce, jak pokazywaliśmy to w money.pl, problemu nadmiernej liczby zgonów nie było. Już jest.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (812)