Polska od lat boryka się z problemem malejących inwestycji. Ich wartość w relacji do PKB w Polsce w latach 2008–2022 spadła z 23,1 proc. w 2008 r. do 16,8 proc. w 2022 r. - przekonują w swoim najświeższym raporcie opublikowanym na Forum Ekonomicznym w Karpaczu ekonomiści ze Szkoły Głównej Handlowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stopa inwestycji w Polsce jest dramatycznie słaba
"Pod względem poziomu inwestycji Polska pozostaje znacząco w tyle za innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej, w szczególności Czechami czy Węgrami. Trend ten ma charakter długofalowy" - ostrzegają.
Jak przekonują eksperci SGH, to jest "wysoce negatywne w kontekście wyzwań rozwojowych dla Polski".
Podobnie jak większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej, Polska osiągnęła już średni poziom rozwoju i może niebawem wpaść w pułapkę średniego dochodu. Także model gospodarki zależnej, oparty na inwestycjach zagranicznych, powoli wyczerpuje zdolność do generowania wzrostu polskiej gospodarki - uważa SGH.
Premier w poniedziałek mówił z kolei, że Polsce pułapka średniego dochodu nie grozi, gdyż PiS ma przygotowany program rozwojowy dla naszego kraju. Jednak dane o inwestycjach tym zapewnieniom przeczą.
Spadek inwestycji będzie "najpewniej postępował"
Dlatego też zdaniem ekonomistów SGH kluczowym wyzwaniem jest obecnie:
- wzmocnienie inwestycji polskich przedsiębiorstw,
- rozwój inwestycji opartych na zaawansowanych technologiach i kapitale ludzkim.
Niestety, według ekspertów w latach 2023–2025 spadek inwestycji w Polsce "będzie najpewniej postępował, do wysokości 16,4 proc. PKB w 2025 r."
Za takim scenariuszem przemawia - w ich opinii - presja powodowana wpływem następujących czynników:
- wysoka inflacja i wartość stóp procentowych,
- spowolnienie wzrostu PKB,
- niepewność co do szybkiego zakończenia wojny na Ukrainie,
- brak przełożenia spadku cen surowców energetycznych na ceny detaliczne,
- brak czynników stymulujących inwestycje prywatne.
"Wielki plan Morawieckiego" spalił na panewce
Problemy PiS z inwestycjami to kwestia, która powtarza się od lat. W 2021 r. stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7 proc. - tyle samo, co w pandemicznym 2020 r. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90. i najniższy obok Bułgarii w całej Unii Europejskiej.
I to nie tylko wynik pandemii. Stopa inwestycji od czasu rządów PiS wciąż jest na najniższych poziomach w historii. To klęska "wielkiego planu Morawieckiego", czyli Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.
Rząd zakładał w niej, że do 2020 r. stopa inwestycji w naszym kraju wyniesie od 22 do 25 proc. A poziom 20 proc., jaki Zjednoczona Prawica odziedziczyła po ekipie PO-PSL, określiła jako niski i niesatysfakcjonujący.
"Urzeczywistnienie scenariusza pesymistycznego będzie skutkować stopą inwestycji na poziomie porównywalnym do obecnego (ok. 19 proc.)" - czytaliśmy w strategii. Dość powiedzieć, że wynik za zeszły rok jest więc o ponad 2 pkt. proc. gorszy niż w scenariuszu pesymistycznym, założonym przez samych polityków PiS.
Lista zarzutów przedsiębiorców do rządu jest długa
Dlaczego tak się dzieje? Lista zarzutów przedsiębiorców pod adresem ekipy Mateusza Morawieckiego jest długa. Zaniedbania w dialogu z biznesem, konflikt z UE, podwyżki podatków na ostatnią chwilę, chaos w sądownictwie czy słaba jakość stanowionego prawa to tylko początek. Przykłady możemy mnożyć.
Już w 2018 r., dwa lata po rządach PiS, największe organizacje pracodawców w naszym kraju - BCC, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego - wystosowały list do prezydenta Andrzeja Dudy, w którym ostro skrytykowały podejście rządu do Rady Dialogu Społecznego, która ma być forum między pracownikami, przedsiębiorcami oraz stroną rządową służącym wypracowywaniu wspólnych rozwiązań.
Według nich "wielu uczestników dialogu społecznego po stronie rządowej traktuje go jako rzadko respektowany uciążliwy obowiązek ustawowy, a nie realne narzędzie wypracowania porozumień w kluczowych sprawach".
Zmiany w prawie
Ale to nie wszystko. Przez długi czas jedną z naczelnych barier rozwojowych wspominaną przez polskich przedsiębiorców w raportach NBP było niestabilne otoczenie prawno-legislacyjne.
Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów braku poszanowania dialogu z biznesem był rok 2019 r. Wtedy to na wiosnę Ministerstwo Finansów pod rządami Teresy Czerwińskiej w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa zapisało m.in. wzrost akcyzy indeksowej do poziomu inflacji, czyli wtedy ok. 2,5 proc.
PiS-owi szczerość MF była bardzo nie na rękę, ponieważ kilka miesięcy później odbywały się wybory parlamentarne. Czerwińska z resortu odeszła, plany schowano do szafy, by zaraz po wyborach akcyzę podnieść trzykrotnie bardziej, niż wcześniej zapowiadano. Takich negatywnych zaskoczeń dla biznesu Zjednoczona Prawica ma na swoim koncie krocie na czele z Polskim Ładem.
Ekonomiści wskazują też na inne zależności. Możliwe "wypłukiwanie"?
Przed kilkoma laty na ten temat pisał także Ignacy Morawski, obecnie ekonomista "Pulsu Biznesu". Wskazywał on, że niskie inwestycje to efekt polityki gospodarczej rządu opartej na pompowaniu konsumpcji w naszym kraju. Nazwał to "wypłukiwaniem inwestycji przez konsumpcję".
W lutym 2019 r. PiS, aby wygrać wybory parlamentarne, zaproponował impuls fiskalny (m.in. poprzez 500 plus na pierwsze dziecko) na poziomie 1,5-2 proc. PKB. Swoją drogą, miałoby to sens, gdyby polska gospodarka była w dołku. Jednak wtedy przy wysokim wzroście PKB budowało to podwaliny do przyspieszenia inflacji, które zaczęło się zresztą kilka miesięcy później (o tym, w jaki sposób polityka gospodarcza prawicy przyczyniła się do zbudowania idealnego środowiska do wykwitu inflacji, pisaliśmy TUTAJ).
Jak zauważał wtedy Morawski, innym bezpośrednim kosztem tak masywnego programu mogło być również "dalsze obniżenie dynamiki inwestycji w relacji do innych krajów".
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl