Przypomnijmy: money.pl ujawnił, że w Ministerstwie Sprawiedliwości powstał projekt ustawy o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora.
Jego główne założenia to zobowiązanie firm do wpisania się do rejestru (będą mogły to zrobić wyłącznie spółki akcyjne o kapitale zakładowym w wysokości co najmniej 20 mln zł), do wykonywania zawodu windykatora będzie potrzebna licencja. Jeśli zaś dłużnik sobie nie życzy kontaktów, nie będzie można go bombardować pismami i telefonami, lecz skierować sprawę do sądu.
- W praktyce będzie to koniec legalnej działalności windykacyjnej - uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Brakuje skuteczności
Cezary Kaźmierczak uważa, że pomysł resortu sprawiedliwości jest chybiony.
- Raz, że nie widzę, by liczba patologii na rynku windykacyjnym się nasilała w ostatnich latach. A dwa - są już teraz skuteczne narzędzia do tępienia tych, którzy nękają ludzi - twierdzi prezes ZPP.
Zdaniem przedstawiciela biznesu, kłopot jest nie w tym, że brakuje jakichś przepisów, lecz w tym, że te, które istnieją, są niewykorzystywane.
- Z przytłaczającą większością patologicznych sytuacji, których moim zdaniem jest mało, dałoby się walczyć przy pomocy już istniejących przepisów kodeksu karnego. Brakuje skuteczności - przekonuje Kaźmierczak.
Inaczej na sprawę patrzy Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
- Kierunkowo pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości jest dobry. Rzeczywiście na rynku windykacji w ostatnich latach dostrzegalne były patologie - przyznaje. Zarazem jednak Pączka ma wątpliwości, czy rząd wraz z chęcią wypalenia gorącym żelazem patologii, nie wypali 95 proc. rynku odzyskiwania należności.
- Byłoby to niebezpieczne, bo nie jest przecież tak, że nagle skończy się windykacja. Przejmie ją szara strefa, np. poprzez wątpliwą działalność parawindykacyjną prowadzoną przez lombardy - twierdzi.
Cezary Kaźmierczak z kolei dodaje, że koniec windykacji, jaką znamy, ostatecznie przełoży się na wzrost opłat po stronie konsumentów. Przedsiębiorcy sprzedający jakiekolwiek produkty bądź usługi, gdzie płatność nie jest dokonywana od razu, wliczą w cenę utrudnienia w ewentualnym odzyskaniu należności.
Godne rozważenia
Arkadiusz Pączka jednocześnie przyznaje, że nie ma sensu potępiać projektu w czambuł. Są w nim bowiem udane rozwiązania.
- Popieram uregulowanie zasad kontaktu z osobami windykowanymi, precyzyjnie określone obowiązki informacyjne - mówi.
W projekcie wskazano, że niedopuszczalny będzie kontakt telefoniczny z osobą zobowiązaną w dniach ustawowo wolnych od pracy oraz w pozostałych dniach tygodnia w godzinach od 17 do 9.
Inny z przepisów zakłada, że zakazane będzie wykonanie przez windykatorów jednej firmy windykacyjnej w ciągu tygodnia więcej niż trzech połączeń telefonicznych lub przesłania więcej niż trzech wiadomości tekstowych (SMS lub e-mail). Dotyczyć to będzie również połączeń realizowanych przy użyciu automatycznego urządzenia.
- Ale ograniczanie możliwości działania na rynku tylko do największych spółek akcyjnych oraz instytucja sprzeciwu to, moim zdaniem, pomysły niewłaściwe - konkluduje Arkadiusz Pączka.
Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, by nowe przepisy zaczęły obowiązywać od 1 stycznia 2023 r.