Prezydent Lublina Krzysztof Żuk przy każdym projekcie budżetu powtarza, że będzie to najtrudniejszy budżet w historii miasta.
Tym razem może mieć rację.
Dla wielu miast będzie to bardzo trudna kadencja i bardzo wymagające budżety - mówi w rozmowie z money.pl Krzysztof Jakubowski, współtwórca raportu o najbardziej zadłużonych miastach wojewódzkich w Polsce i ekspert Fundacji Wolność.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miasta toną w długach
Raport Fundacji Wolność pokazuje, że wiele metropolii zbliża się niebezpiecznie do kresu swoich finansowych możliwości. Do zamknięcia budżetów w 2023 r. zamożnym miastom wojewódzkim brakowało aż 10 mld zł.
Same tylko odsetki od zaciągniętych kredytów, pożyczek i obligacji sięgają w metropoliach już ponad 2 mld zł. Najbardziej zadłużone są: Warszawa, Kraków, Łódź i Wrocław. Następne w kolejności są: Poznań, Szczecin, Lublin i Gdańsk.
- W Toruniu planowane na ten rok zadłużenie przekroczy przewidziane dochody. W Łodzi zobowiązania będą stanowić ok. 89 proc. zaplanowanych dochodów na ten rok - podaje przykłady nasz rozmówca.
Toruński ratusz koryguje jednak te dane i podaje, że planowane zadłużenie na ten rok sięgnie 74,3 proc. zaplanowanych dochodów.
Miasta zaciskają mocno pasa, broniąc się przed przekroczeniem dopuszczalnych limitów. Kielce zmniejszyły o połowę swoje wydatki na sport. Rezygnują z finansowania klubu piłki nożnej Korona Kielce i piłki ręcznej Industria Kielce.
Realizacja KPO pod znakiem zapytania
W Krakowie strata finansowa, wynikająca z wprowadzenia Polskiego Ładu, wyniosła łącznie ponad miliard złotych. Urzędnicy krakowskiego magistratu przyznają, że miasto ma ogromne potrzeby w zakresie ochrony środowiska, ale aktualne zasady dofinansowania tych inwestycji uniemożliwiają im ubieganie się o środki.
Z kolei samorządowcy z Łodzi nie ukrywają, że realizacja programów z KPO, w których wymagany jest wkład własny samorządu, może stanąć pod dużym znakiem zapytania, bo przez politykę PiS stracili kilka lat. Zapewniają, że będą robić wszystko, by pieniądze z KPO nie przepadły.
- Polityka fiskalna PiS, nazywana Polskim Ładem, zabrała Łodzi prawie 3 mld zł w ciągu ostatnich lat. To połowa rocznego budżetu miasta. Z tego powodu nie mogliśmy zrealizować wielu wcześniej zakładanych projektów infrastrukturalnych - skarżą się samorządowcy z łódzkiego magistratu.
W Poznaniu Polski Ład odebrał miastu pół miliona złotych dochodu. "Jako przyszli beneficjenci KPO będziemy zobowiązani do wniesienia wkładu własnego i pokrycia niekwalifikowalnych kosztów projektów (np. VAT), dlatego umniejszenie naszych dochodów spowoduje mniejsze szanse na absorpcję środków unijnych - wskazuje poznański magistrat.
Polski Ład odbił się również na finansach powiatów. Dyrektor biura Związku Powiatów Polskich Grzegorz Kubalski w rozmowie z money.pl wskazuje, że KPO niekoniecznie poprawi sytuację powiatów. Po pierwsze dlatego, że rola KPO jest inna i w przypadku powiatów raczej incydentalna.
Po drugie dlatego, że jedna z najważniejszych inwestycji KPO dotycząca szpitali powiatowych uzależniona jest od reform, których jeszcze nie wdrożono.
Może okazać się, że na realizację tego programu zabraknie po prostu czasu - mówi wprost nasz rozmówca.
Narada w resorcie. Chcą grantów, nie pożyczek
W poniedziałek w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej odbyło się spotkanie z samorządami, które dotyczyło rewizji programów ujętych w KPO.
Samorządy postulowały m.in. o wydłużenie terminu rozliczeń, które muszą nastąpić do połowy 2026 r., ale również o alokację pieniędzy z KPO na inwestycje w inne programy unijne czy zmiany zasad w finansowaniu programów.
Według strony samorządowej zamiast pożyczek na projekty związane np. z ochroną klimatu, rząd powinien dawać granty. A środki z KPO, które wymagają pilnego wydatkowania, można by wydawać również na inwestycje z Funduszu Spójności - wskazywali samorządowcy.
Taka sytuacja miała miejsce w 2011 r. Ówczesna minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska złożyła wniosek do Komisji Europejskiej o przesunięcie 1,2 mld euro z projektów kolejowych na drogowe i Polska dostała na to zgodę.
W przypadku KPO - zdaniem naszych rozmówców - rząd ma większą elastyczność w wydawaniu pieniędzy niż w przypadku wydawania środków z funduszy strukturalnych.
Ze strony samorządowej padły również pytania, czy można wliczyć do KPO środki, które już zostały wydane przez samorządy na duże inwestycje, które spełniają kryteria i założenia programów z KPO.
Zapytaliśmy w poniedziałek resort rozwoju, czy spełnienie postulatów samorządowych dotyczących KPO jest możliwe. Na odpowiedź wciąż czekamy, chociaż w trakcie spotkania, któremu się przysłuchiwaliśmy, widać było dużą elastyczność urzędników ministerstwa w tej kwestii.
Rewolucyjne zmiany w finansach?
KPO to wierzchołek góry lodowej. Problem finansów samorządowych musi zostać rozwiązany kompleksowo - twierdzą zgodnie nasi rozmówcy.
Z naszych ustaleń wynika, że Ministerstwo Finansów przekazało już samorządom najważniejsze założenia do nowej ustawy, która ma uniezależnić gminy, powiaty i województwa od zmian w podatkach.
Teoretycznie samorządy mają dostać więcej pieniędzy niż obecnie, ale konkretne dane resort zobowiązał się przesłać im do końca kwietnia i wtedy będzie wiadomo, czy faktycznie tak będzie.
Minister finansów Andrzej Domański przedstawił samorządowcom trzy możliwe warianty.
Wariant I
Zakłada wyliczanie dochodów samorządów na podstawie danych z PIT i CIT oraz ryczałtu. Obecnie samorządy nie mają udziału we wpływach z ryczałtu. Polski Ład sprawił, że w tym roku ryczałt wybrało aż 1 125 017 przedsiębiorców. Co istotne, w grę wchodzą wszystkie rozliczenia podatkowe podatników z transakcjami PIT pochodzącymi z wynajmu mieszkania włącznie.
Wariant II
Dochody PIT i CIT ustalane byłyby według obecnych zasad, ale nastąpiłaby modyfikacja samej reguły stabilizującej, która rekompensowałaby ubytek w dochodach samorządów. Obecny algorytm jest krzywdzący dla dużych miast i metropolii, na co wskazała w swoim najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli. Skierowała ona do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego nierównego traktowania samorządów przez byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
Wariant III
Ta opcja jest obowiązującą obecnie - czyli ustalanie dochodów samorządów na podstawie PIT i CIT. Dochody samorządów byłyby raz wyższe, a raz niższe. Z tym że dochód samorządu byłby powiązany z miejscem jego wytwarzania.
O co dokładnie chodzi? Przykładowo, jeśli student, który nie ukończył 26. roku życia, zarobi w ciągu roku 60 tys. zł - nie płaci od tego podatku dochodowego, a samorządy nie dostają też ani złotówki.
Po zmianach byłoby tak, że samorządy otrzymywałby od tych 60 tys. zł ustalony procentowo udział, mimo że fizycznie podatek z tego dochodu nie wpłynął. Samorządy dostawałyby ustalone procenty od zadeklarowanego dochodu, a nie od faktycznie pobranej przez urząd skarbowy kwoty.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl