- Ogólnie rzecz biorąc, ceny biletów lotniczych na ten moment są tylko nieznacznie wyższe niż przed pandemią. Do wzrostu średniej ceny najbardziej przyczyniają się podwyżki cen w ofercie tradycyjnych linii lotniczych, gdzie są one dwucyfrowe - mówi money.pl Deniz Rymkiewicz z eSky Group. - W przypadku tanich przewoźników ceny są na podobnym poziomie, co w 2019 r., lub wręcz nieco niższe, nawet do 7 proc. w zależności od trasy - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z danych eSky Group wynika na przykład, że do stolicy Wielkiej Brytanii można dziś polecieć taniej niż przed pandemią, zarówno z Wrocławia, jak i z Warszawy. Z kolei bilet w jedną stronę na trasie Warszawa-Monachium jest dziś droższy nawet o 42 proc. Ale w przypadku podróży w obie strony na tej trasie podwyżka wynosi już tylko 3 proc. - To jest jaskrawy przykład tego, że do kwestii cen należy podchodzić ostrożnie, gdyż nie jest to sytuacja zero-jedynkowa - podkreśla Rymkiewicz.
Przypomina też, że czynnikiem, który w największym stopniu decyduje dziś o cenach biletów, są koszty paliwa lotniczego. Jak pisaliśmy w money.pl odpowiadają one za około 35-45 proc. kosztów działalności przewoźnika lotnicza.
Wiele linii lotniczych kontraktuje dostawy paliwa lotniczego je na 6 lub 12 miesięcy, co powoduje, że dopiero bliżej wiosny można się spodziewać nieznacznego spadku cen, kiedy to skończą się zeszłoroczne tzw. fuel hedges, czyli kolokwialnie mówiąc, kontrakty na paliwo. Dopiero wtedy będzie można spodziewać się korekt cenowych - dodaje ekspert eSky Group.
Latanie jest coraz tańsze. Mimo kolejnych kryzysów
Powyższe dane pokrywają się z obrazem sytuacji, który przedstawia też branża lotnicza. Choć możemy trafić na podwyżki cen biletów na określonych trasach i/lub w określonych terminach, długoterminowy trend jest wyraźny.
- Dobra wiadomość jest taka, że w długiej perspektywie realne koszty transportu wciąż spadają. Nie obawiam się, więc by to był koniec taniego latania - mówiła Marie Owens-Thomsen, główna ekonomistka IATA, w rozmowie z money.pl. Jej słowa potwierdzają najnowsze dane, które zaprezentowała ta organizacja.
Poniższy wykres pokazuje, że od lat 70. ubiegłego wieku nastąpił ponad czterokrotny spadek realnych kosztów jednostkowych linii lotniczych, a także prawie sześciokrotny spadek rzeczywistych zysków jednostkowych. Mimo że po drodze wydarzył się kryzys paliwowy, światowy kryzys finansowy i pandemia na niespotykaną dotąd skalę.
Trend ten, napędzany przez postęp technologiczny, a także znaczące zmiany regulacyjne, pozostał niezmienny nawet w obliczu różnych globalnych wstrząsów makroekonomicznych, z którymi branża borykała się na przestrzeni lat - czytamy w raporcie ekonomicznym IATA.
O rozwoju rynku lotniczego mówimy od historycznego lotu braci Wright, do którego doszło w grudniu 1903 r. Za najstarszą linię lotniczą uznaje się holenderski KLM, działający nieprzerwanie od 1919 r. Przez długie dekady podróż samolotem była dobrem luksusowym. Ponadto była to branża silnie regulowana i niemal do końca lat 70. XX wieku ceny regulowało państwo, a nie rynek.
"Postęp technologiczny pozwolił na znaczne zmniejszenie masy samolotu, co skutkowało większą wydajnością w zużyciu paliwa, które jest największym składnikiem kosztów linii lotniczych. Powszechna konkurencja w branży również przyczyniła się do długotrwałej presji na obniżanie kosztów jednostkowych i zwiększanie wydajności" - wyjaśnia IATA w raporcie.
Coś za coś
Powyższy wykres pokazuje, że z biegiem lat spadły nie tylko koszty, ale i zyski przewoźników. Linie lotnicze już przed kryzysem operowały na niskich marżach. Jak prognozuje IATA w 2023 r. zysk z jednego pasażera wyniesie średnio 1,3 dol. Co to oznacza? Że chcąc utrzymać niskie ceny biletów, muszą gdzieś szukać oszczędności.
Przykładem takiego działania niech będzie wprowadzanie "odchudzonych" taryf w tradycyjnych liniach lotniczych, umożliwiających zabranie w cenie biletu tylko bagażu podręcznego. Na przykład Lufthansa w taryfie Economy Light wprowadziła też opłatę za zmianę miejsca przydzielonego automatycznie podczas odprawy. To analogiczna praktyka jak w tanich liniach lotniczych.
Nie chodzi o to, by oferować wyłącznie tanie bilety, bo to rozłożyłoby biznes. Chodzi o to, by pasażer płacił tylko za to, z czego rzeczywiście korzysta - mówił Jozsef Varadi, CEO linii lotniczych Wizz Air, w wywiadzie dla money.pl.
Większe prawdopodobieństwo znalezienia tańszych biletów jest też wtedy, gdy możemy pozwolić sobie na elastyczność w planowaniu podróży. Przede wszystkim wybór mniej popularnych terminów, na przykład środek tygodnia zamiast weekendu, podróż z przesiadką zamiast rejsu bezpośredniego albo na mniejsze lotnisko na peryferiach zamiast głównego portu lotniczego niedaleko centrum miasta.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl