Tydzień na rynkach finansowych upłynął m.in. pod znakiem posiedzeń największych banków centralnych świata. W obliczu nadchodzącego spowolnienia gospodarczego i utrzymywanej w ryzach inflacji, żadna z instytucji nie zdecydowała się podnieść stóp procentowych. Tym samym z ulgą mogą odetchnąć wszyscy kredytobiorcy, dla których oznacza to ciągle niskie raty.
Ostatnie wypowiedzi prezesów banków centralnych sugerują, że zapowiadany jeszcze nie tak dawno temu koniec ery taniego pieniądza, może tak szybko nie nadejść. Prezes EBC podkreślił, że zerowe stopy procentowe nie wzrosną do końca września. Inwestorzy wyceniają pierwszą podwyżkę nie wcześniej niż na drugie półrocze 2020. Niemal w tym samym czasie szef szwajcarskiego banku centralnego na forum ekonomicznym w Davos, pytany o zagrożenie recesją, nie wykluczył nawet obniżki stóp procentowych
Podobnie jest z naszym NBP. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku prezes Adam Glapiński otwarcie wskazywał, że nie widzi potrzeby podnoszenia stóp procentowych do końca 2019 roku, a być może także w 2020. Na styczniowym posiedzeniu dał sygnał, że rekordowo niskie oprocentowanie może się utrzymać do końca jego kadencji, a więc nawet do 2022 roku.
Miliardowe oszczędności
Z wyliczeń Open Finance wynika, że obniżki stóp procentowych w Polsce do rekordowo niskiego poziomu przyniosły kredytobiorcom gigantyczne oszczędności. W porównaniu z listopadem 2012 roku, gdy rozpoczęły się obniżki, przeciętne oprocentowanie kredytu hipotecznego spadło z 6,9 do 3,7 proc.
- Skala oszczędności jest imponująca, bo gdyby przez ostatnie ponad 6 lat oprocentowanie złotowych hipotek nie spadłoby, tylko utrzymywałoby się na stałym poziomie 6,9 proc., to na obsługę długu Polacy do tego momentu wydaliby łącznie ponad 38,3 mld zł więcej niż faktycznie wydali. Odpowiada to jednej dziesiątej tegorocznego budżetu państwa - zauważa Bartosz Turek, analityk Open Finance.
- Gdyby Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniała kosztu pieniądza też w 2019 i 2020 roku, to kwota ta urosłaby do 58,2 mld złotych. Rok dłużej z tanim pieniądzem oznaczałby oszczędności rzędu 70 mld, a jeśli stopy pozostałyby bez zmian także w 2022 roku, to łącznie kredytobiorcy zapłaciliby o około 83 mld zł mniej odsetek - wylicza ekspert.
Bartosz Turek zaznacza jednak, że realizacja takiego scenariusza jest bardzo mało prawdopodobna. Wskazuje, że najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi o jednej lub dwóch podwyżkach w 2020 roku. Dodaje jednak, że w ostatnim czasie pojawiła się nawet sugestia, że RPP po wielu latach wyczekiwania przez rynek na podwyżki stóp procentowych zdecyduje się na zupełnie inny krok, czyli obniżki.
W tym tygodniu światełko nadziei na taki scenariusz zapalił jeden z obecnych członków RPP. Eryk Łon wspomniał o zaskakująco niskiej inflacji, która "daje większą swobodę w myśleniu o perspektywie obniżki stóp procentowych". Choć jednocześnie podkreślił, że na teraz nie jest to rozważany scenariusz.
Ekspert Open Finance tłumaczy, że polska gospodarka musiałaby bardzo mocno zwolnić, że stopy procentowe spadły. RPP decydując się na taki krok, musiałaby sobie też zdawać sprawę z negatywnych konsekwencji.
- Mogłoby to oznaczać kłopoty na rynku pracy. Jeszcze tańszy niż dziś pieniądz stymulowałby pompowanie baniek spekulacyjnych. Ludzie posiadający kapitał mieliby jeszcze gorszą ofertę bankowych depozytów i jeszcze aktywniej szukaliby jakiegoś alternatywnego sposobu na mnożenie oszczędności. Poza tym niższe stopy oznaczałby duże problemy dla sektora bankowego, bo bankom trudniej jest zarabiać, gdy oprocentowanie kredytów jest niższe - ostrzega Turek.
Szansa dla frankowiczów
Brak podwyżek oprocentowania, a nawet szansa na obniżki ucieszyłyby wszystkich polskich kredytobiorców, którzy zadłużyli się w walutach obcych. Samych frankowych kredytów jest teraz do spłaty około 470 tys. Kilkadziesiąt kolejnych jest denominowanych w euro.
Z kalkulatora Totalmoney.pl wynika, że w przypadku kredytu z saldem zadłużenia na poziomie 100 tys. franków szwajcarskich (około 382 tys. zł) ze spłat rozłożoną jeszcze na 20 lat i marżą na poziomie 1,5 proc. rata wynosi obecnie około 451 franków, czyli 1 723 zł. Gdyby doszło do ewentualnej obniżki oprocentowania przez szwajcarski bank o 0,25 pkt proc., rata zmniejszyłaby się do 440 franków, czyli o około 42 zł miesięcznie.
Warto podkreślić, że już w tej chwili główna stawka oprocentowania w szwajcarskim banku centralnym wynosi minus 0,75 proc.
- Kolejne obniżenie stawki bazowej sprawi, że pojawi się jeszcze więcej kredytów z ujemnym oprocentowaniem. Dzieje się tak w sytuacji, gdy kredyt został udzielony z bardzo niską marżą, dzięki czemu suma marży i stawki bazowej daje wartość ujemną. W takiej sytuacji bank powinien zwracać kredytobiorcy część raty kapitałowej - zauważa Konrad Pluciński, ekspert Totalmoney.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl