Prezydent USA Joe Biden przybył w piątek do Korei Południowej. Biden ma się spotkać z prezydentem Korei Płd. Jun Suk Jeolem, który objął urząd 10 maja i obiecał pogłębić więzi łączące Seul z Waszyngtonem.
Po wizycie w Korei Płd. Biden uda się do Tokio, gdzie weźmie udział w szczycie sojuszu strategicznego Quad, czyli czterostronnego dialogu na rzecz bezpieczeństwa, który powstał w 2007 roku w celu przeciwdziałania chińskim wpływom w regionie Indo-Pacyfiku. Członkami sojuszu są USA, Japonia, Australia i Indie.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Skupienie uwagi na tym regionie przez władze USA to jasny sygnał, że pozostaje on priorytetem, a Chiny są największym strategicznym wyzwaniem dla Stanów Zjednoczonych — komentuje radio Głos Ameryki.
Sam prezydent USA Joe Biden będą w drodze do Azji, napisał na Twitterze: "Cieszę się, że będę mógł wzmocnić sojusze na rzecz bezpieczeństwa, pogłębić partnerstwo gospodarcze i współpracować z innymi demokracjami, aby pomóc w kształtowaniu zasad rządzących XXI wiekiem".
USA nie odwracają wzroku od Azji
Zdaniem Evana Medeirosa, specjalisty ds. Azji w administracji Baracka Obamy, cytowanego przez Reutersa "ta podróż ma na celu rozbudowę sieci sojuszy w Azji Wschodniej, po części po to, by przeciwdziałać chińskim działaniom przeciwko Tajwanowi".
Reuters zwraca uwagę, że szerokie sankcje, które Biden wprowadził wobec Rosji, nie byłyby tak proste w przypadku Pekinu. Chiny są największym partnerem handlowym Korei Południowej i największym źródłem dóbr importowanych przez Japonię. W każdym z tych przypadków znacznie wyprzedzają Stany Zjednoczone.
Stany Zjednoczone mogą liczyć na Seul i Tokio
Choć administracja Bidena nie przedstawiła planu przeciwdziałania Pekinowi, gdyby ten zdecydował się na inwazję na Tajwan, to eksperci wskazywani przez Reutersa nie mają wątpliwości, że podróż Bidena do Azji będzie niosła wyraźne przesłanie dla Chin — nie próbujcie tego, co Rosja zrobiła w Ukrainie, nigdzie w Azji, a zwłaszcza na Tajwanie.
Reuters wskazuje też, że poparcie dla Waszyngtonu ze strony Seulu i Tokio jest silne.
- Prezydent ma szczęście, że ma swoich partnerów — powiedział agencji Michael Green, specjalista ds. Azji w waszyngtońskim think tanku. - Wyliczyłem to i okazało się, że od co najmniej 20 lat amerykański prezydent nie mógł podróżować do Japonii i Korei i liczyć na to, że przywódcy obu tych krajów będą tak otwarcie opowiadać się za sojuszem — dodał.