22 683 wykryte infekcje koronawirusa w ciągu ostatniej doby, w sumie w ciągu tygodnia 174 tys. To oznacza, że jesteśmy około 15 tys. poniżej rządowego progu wprowadzenia tzw. kwarantanny narodowej, czyli lockdownu.
By premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski rozpoczęli rozmowy o zamykaniu gospodarki i mocniejszym ograniczaniu kontaktów społecznych, w piątek Ministerstwo Zdrowia musiałoby poinformować o blisko 40 tys. infekcji. Wtedy znów wpadlibyśmy w próg lockdownu (czyli blisko 189 tys. infekcji w ciągu ostatnich 7 dni, średni ponad 27 tys. dziennie).
Trudno to jednak sobie wyobrazić. Przy 55 - 60 tys. testów, które wykonujemy w ostatnim czasie, oznaczałoby to około 65 - 70 proc. testów dodatnich (czyli potwierdzających zakażenie wirusem).
Inne możliwości? Kolejne 6 dni z wynikiem ponad 27,5 tys. lub kolejne 5 dni z wynikiem ponad 28 tys. wykrytych infekcji każdego dnia również spowodowałyby przekroczenie progu bezpieczeństwa.
- Jest o wiele za wcześnie, by się cieszyć i o wiele za wcześnie, by mówić, że sytuacja epidemiczna Polski wróciła do normy - mówi money.pl Adam Niedzielski, minister zdrowia. - Z całej Polski płyną do nas optymistyczne sygnały, ale nie powinno to uśpić naszej czujności. O powrocie do normalności nie będziemy jeszcze mówić przez długie tygodnie - dodaje. I podkreśla, że to właśnie teraz kluczowa jest samodyscyplina wszystkich Polaków.
Adam Niedzielski w rozmowie z money.pl zwraca uwagę, że miniona środa była dniem wolnym - a te zwykle charakteryzują się mniejszą liczbą zaraportowanych zakażeń. Podkreśla jednak, że tym razem mamy spadek zakażeń dzień do dnia, ale liczba testów (również dzień do dnia) urosła.
W środę MZ raportowało 25,2 tys. zakażeń przy 53 tys. wykonanych testów. W czwartek jest to 22 tys. infekcji przy 57 tys. wykonanych testów. A spadek - już i tak wysokiego - odsetka pozytywnych testów to zawsze wyczekiwana informacja.
Jak wskazuje Adam Niedzielski, choć pojedyncze pozytywne sygnały poprawy sytuacji już są, "na optymistyczne wnioski co do przyszłości należy poczekać". A to oznacza, że żaden scenariusz - również ten dotyczący lockdownu i dalszego ograniczenia kontaktów społecznych - nie jest skreślony. Tym bardziej że ostatecznie o wprowadzeniu kolejnych obostrzeń decyduje też wydolność (lub jej brak) służby zdrowia. Przy 100 tys. wykrytych zakażeń, ale nikłej liczbie osób wymagających hospitalizacji, nikt nie musiałby rozmawiać o kwarantannie, i to całego narodu.
Adam Niedzielski zwraca uwagę, że są też inne dobre sygnały.
- Od pewnego czasu obserwujemy spadek liczby testów zleconych przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Do tej pory wraz z rosnącą liczbą zakażeń, rosła też z tygodnia na tydzień liczba zleconych przez POZ testów. Dziś tak nie jest. To pierwsza dobra informacja, bo może sugerować, że mamy mniej osób z objawami, mniej osób, które potrzebują pomocy lekarskiej, czyli mniej osób po kontakcie z wirusem - mówi.
I przypomina, że od kiedy lekarze rodzinni mogli kierować na testy, to co tydzień liczba takich zleceń niemal się podwajała. Ostatnie dwa tygodnie to jednak mniejsza liczba wystawionych skierowań na badania Covid-19.
Jak wskazuje Adam Niedzielski, w ostatnim czasie były również pojedyncze dni, gdy spadało obłożenie łóżek w szpitalach leczących chorych na Covid-19. I to jest druga dobra informacja. Trzecim sygnałem, które zaobserwowało Ministerstwo Zdrowia, jest spadek liczby wezwań karetek. I tu znów może być to oznaka, że mniej osób potrzebuje natychmiastowej pomocy.
Szef resortu zdrowia podkreśla, że to informacje, które potwierdzają słuszność dotychczasowej strategii.
Czytaj także: Stracił przez zamkniętą galerię. Sąd odrzucił wniosek
Jak wskazuje minister Adam Niedzielski w rozmowie z money.pl, właśnie obserwujemy stabilizację liczby zakażeń. Zdaniem ministra zdrowia, liczby wciąż są jednak o wiele za duże - służba zdrowia wciąż jest znacznie obciążona. Jeżeli przez długi czas utrzymamy się na poziomie 20 tys. zakażeń każdego dnia, to w szpitalach i tak będzie brakować miejsc oraz medyków.
Resort zdrowia szacuje, że z każdych 20 tys. zakażonych, blisko 2 tys. osób po pewnym czasie będzie potrzebowało leczenia szpitalnego. A dziś mamy około 12 tys. wolnych łóżek.
- Liczba zakażeń będzie maleć tak długo, jak długo będziemy wszyscy stosować się do podstawowych zasad bezpieczeństwa. Dystans, dezynfekcja, maseczki to naprawdę podstawa - mówi.
Co ciekawe, czwartek jest pierwszym dniem epidemii, gdy wskaźnik pokazujący bliskość zamykania Polaków w domu zaczął spadać. Zgodnie ze słowami premiera, widmo lockdownu będzie niemal nieuniknione, gdy średnia dzienna liczba zakażeń z ostatniego tygodnia znajdzie się pomiędzy 70 a 75 osób na każde 100 tys. mieszkańców.
Jak wynika z szacunków money.pl, w czwartek ten wskaźnik wynosi 65 zakażeń na każde 100 tys. mieszkańców. W środę wynosił 66 zakażeń na każde 100 tys. mieszkańców Polski.
To jednak oznacza, że wciąż jesteśmy na granicy. Od lockdownu w ubiegłym tygodniu dzieliło nas po około 2 tys. infekcji więcej każdego dnia.