Według najnowszych danych GUS, w 2022 roku w Polsce urodziło się 305 tysięcy dzieci. To najgorszy wynik od czasów II wojny światowej. W zeszłym roku liczba ludności zmniejszyła się o 141 tys. w stosunku do 2021 roku.
Ekonomista dr Rafał Mundry analizując dane zauważył, że "najczarniejszy scenariusz wyprzedziliśmy o dwa lata".
Problem ten dostrzegają w szeregach partii rządzącej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS chce promować modę na rodzinę i dzieci
- Będą nowe propozycje prospołeczne i gospodarcze, szczegóły zaprezentujemy w odpowiednim czasie - powiedziała kilka dni temu "Naszemu Dziennikowi" była premier Beata Szydło, której rząd wprowadzał program 500 plus.
Pytana, jaką nowość na nadchodzące wybory szykuje PiS, powiedziała wymijająco, że "trzeba wypromować modę na rodzinę i dzieci".
Przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej działa Rada Rodziny, która jest organem opiniodawczo-doradczym. Dorota Bojemska, przewodnicząca Rady Rodziny, która sama ma ośmioro dzieci, na pytanie money.pl, czy dziś jest dobry czas na założenie rodziny wielodzietnej, odpowiada, że "ludzie nie rodzą dzieci ze względu na demografię czy ogólny stan świata. Robią to w ramach własnej historii, osobistego szczęścia i poczucia sensu życia".
Czy rząd przygotowuje kolejny sztandarowy program społeczny przed jesiennymi wyborami?
Dobry program musi odpowiadać na konkretne potrzeby i takie koncepcje są opracowywane. Oprócz idei, muszą być także możliwości budżetowe i na końcu zgoda polityczna do realizacji takiego projektu. W tym momencie nie ma jeszcze ostatecznych decyzji - informuje money.pl Dorota Bojemska.
Ekspertka resortu rodziny zaznacza, że obecna sytuacja demograficzna to m.in. konsekwencje zaniedbań sprzed lat. - Po wojnie mieliśmy wyż demograficzny, który odpowiedział wyżem w latach 80. Kolejne echo wyżu powinniśmy obserwować w latach 2006-2010, tak się jednak nie stało. To był prawdziwy dramat. Był to skutek pamięci społecznej związanej z transformacją z lat 90. Ludzie bali się podejmować decyzje o założeniu rodziny. Młode pokolenie wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy, której w kraju dla nich po prostu nie było. Tymczasem wejście do Unii Europejskiej otworzyło młodym nowe perspektywy, ale za granicą. I tam założyli rodziny - ocenia.
Dorota Bojemska uważa, że program 500 plus zdał egzamin, ale powinien być wprowadzony 5 czy 10 lat wcześniej, a liczba urodzeń spada, bo spada liczba kobiet w wieku prokreacyjnym.
Ekspertka resortu rodziny zwraca uwagę, że są jednak pozytywne dane. Choć liczba urodzeń dzieci spadła, to porównując rok 2016 do 2021, można zauważyć wzrost urodzeń trzeciego dziecka i kolejnych w rodzinach posiadających już dwójkę potomstwa. W 2016 urodziło się ponad 42 tys. dzieci, które były trzecim potomkiem w rodzinie, w 2019 roku było takich urodzeń ponad 57 tys. W 2021 roku urodziło się takich dzieci ponad 50 tys. i - jak podkreśla - przy ciągle zmniejszającej się liczbie kobiet w wieku prokreacyjnym.
- Pewne jest, że nowy pomysł musi być prosty w przekazie, tak jak było z 500 plus. Zresztą w partii wciąż trwają dyskusje na temat waloryzacji tego świadczenia. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy mają swoje argumenty. Ale nie oszukujmy się, każdy jest teraz świadomy, że inflacja "zjadła" część świadczenia - przyznaje w rozmowie z money.pl jeden z posłów PiS-u.
Ojciec 500 plus: państwo daje, tylko nic z tego nie wynika
Prof. Julian Auleytner, były prezes Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej wymyślił program 500 plus, który potem PiS wprowadził w życie. Dziś w rozmowie z money.pl podkreśla, że to wielki błąd, że "ten projekt jest propagandowo traktowany jako omnibus, który ma rozwiązać wszystkie problemy demograficzne i społeczne".
- Tworząc ten program, nie mieliśmy takiego zamiaru. Chcieliśmy przede wszystkim pomóc budżetom gospodarstw domowych. Problemów demograficznych nie da się rozwiązać jednym narzędziem, do tej kwestii trzeba podejść kompleksowo. Rządzący powinni zacząć od diagnozy, dlaczego w polskich rodzinach rodzi się coraz mniej dzieci, czy to kwestie ekonomiczne, infrastruktury, czy także kwestie związane z prawem dotyczącym aborcji. Na ten problem składa się wiele czynników, które trzeba wziąć pod uwagę - mówi prof. Julian Auleytner.
Twórca programu 500 plus nie ma wątpliwości, że politycy zarówno z partii rządzącej, jak i opozycji podczas tegorocznych wyborów będą przedstawiać różne pomysły dotyczące programów socjalnych.
- Problem jest taki, że wszystkie te programy, które wymagają ogromnych kosztów, są inflacjogenne. Składane obietnice przez partię rządzącą będą miały na celu wcale nie rozwiązanie poszczególnych problemów, a pozyskanie wyborców bardziej prymitywnych, którzy nie będą myśleli ekonomicznie. PiS będzie patrzył na tych, którzy na nich głosują, czyli na grupę w wieku powyżej 55 lat. To jest ta część społeczeństwa, która w dużej mierze jest bezkrytyczna wobec partii rządzącej i to do niej będą skierowane nowe propozycje - uważa ojciec program 500 plus.
Według niego konieczna jest reforma systemu pomocy społecznej.
System nie motywuje nikogo do działania. Utarło się, że państwo ma dawać, dawać i jeszcze raz dawać, więc daje coraz to nowe dodatki, tylko nic z tego nie wynika - przekonuje ekspert.
Kiedy przypominamy, że taki sam był zarzut wobec programu 500 plus (świadczenie mogą otrzymać wszystkie rodziny, bez względu na kryterium dochodowe, a pieniądze mogą być wykorzystane na dowolny cel - przyp. red.) prof. Auleytner odpowiada, że z badań przeprowadzonych w Siemianowicach Śląskich w 2016 roku wyszło, że rodziny, które nie korzystały z pomocy opieki społecznej, pieniądze w ramach 500 plus wykorzystywały na inwestycje w dzieci, np. na dodatkową edukację, a nie konsumpcję.
Według niego każdy, kto na poważnie chciałby rozwiązać problem demograficzny, powinien przebadać rodziny wielodzietne. - Trzeba sprawdzić, jak one sobie obecnie radzą, co było motywacją do stworzenia takiej rodziny, a co aktualnie jest największą przeszkodą. Bez takich badań trudno mówić o rozwiązaniu problemu - uważa ekspert.
Problem będzie narastał. "Nie mamy zaufania do państwa"
Prof. Paula Pustułka, socjolożka z Uniwersytetu SWPS mówi w rozmowie z money.pl, że jednym z głównych problemów programu 500 plus było to, że ludzie nie wierzyli, że ten projekt będzie trwać długo.
Ludzie byli przekonani, że wprowadzono go politycznie i zaraz zniknie. Pandemia, teraz wojna i kryzys gospodarczy, te czynniki sprawiają, że ludzie żyją w dużej niepewności i nie myślą o reprodukcji - mówi socjolożka.
- Nie mamy zaufania do państwa w sytuacji kryzysowej. Widać to chociażby po problemie z mieszkaniami. Ludzie widzą też, że w czasach pandemii system edukacji nie zdał egzaminu. Decyzje o posiadaniu dziecka będą odkładane i mają coraz mniejszą szansę, aby zostać zrealizowane. Nie ma możliwości, aby jeden program coś rozwiązał. W tym momencie nie można mówić już o zmianie polityki społecznej, ale o zakorzenionym w społeczeństwie oporze - twierdzi prof. Paula Pustułka.
W tej kwestii nie pomogły też słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który tłumaczył, dlaczego według niego dzietność jest niska.
"Jak do 25. roku życia daje się w szyję, to - trochę żartuję - ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach" - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił m.in. o alkoholizmie młodych kobiet w kontekście ich przyszłego macierzyństwa.
Prof. Paula Pustułka przekonuje, że aby zmienić sytuację, należy zerwać z myśleniem, które serwuje partia rządząca.
- Rządzący przekonują, że dzieci powinny rodzić się w określonych środowiskach - w małżeństwach wyznaniowych. Najlepiej, żeby było dużo dzieci i matka zostawała z tymi dziećmi w domu. Powinniśmy dowartościować wszelkie inne typy rodzin, w których dzieci mogą się pojawiać, stwarzać im możliwości wsparcia. Chodzi np. o samodzielnych rodziców. Ważne są także kwestie zdrowotne. Nie mamy dobrej opieki ginekologicznej czy systemu leczenia niepłodności dostępnego dla wszystkich - mówi prof. Pustułka.
Problem z demografią nie dotyczy tylko Polski. Bloomberg zauważa, że "płacenie ludziom za robienie dzieci to przegrana strategia". Jako przykład podaje Japonię, gdzie spadające współczynniki dzietności tworzą starzejące się społeczeństwo.
"To globalne zjawisko, kiedy kobiety wychodzą za mąż w późniejszym wieku, a pary decydują się na inwestowanie większej ilości pieniędzy i czasu w coraz mniejszą liczbę dzieci. Ale wydatki rządowe na zwiększone zasiłki rodzinne raczej nie odwrócą tendencji demograficznej" - komentuje Gearoid Reidy z Bloomberga.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl