Z całej Polski napływają sygnały o "awariach" na stacjach benzynowych. Internauci dzielą się w mediach społecznościowych zdjęciami kartek umieszczanych na dystrybutorach. I chociaż do sieci wyciekł e-mail, który pozwala sądzić, iż chodzi nie o awarie, a o niedobory paliwa, Orlen "idzie w zaparte". Twierdzi, że przyczyny kłopotów na stacjach "mogą być różne".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Awaria"? Polacy robią zapasy paliwa
Co jest prawdziwą przyczyną "awarii"? Możliwe, że mamy do czynienia z niedoborem paliwa. Cena diesla i benzyny w Polsce jest bowiem znacznie niższa niż w krajach ościennych. To sprawia, że tankować przyjeżdżają do naszego kraju Niemcy, a także Czesi, którzy na swoich stacjach płacą o ok. 2-2,50 zł więcej za litr.
Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ, w rozmowie z money.pl ocenia, że przyczyną niedoboru paliw nie jest wyłącznie "turystyka paliwowa". Głównym problemem może być spory wzrost popytu ze strony polskich kierowców. Jego zdaniem Polacy wiedzą, że cena paliwa jest sztucznie zaniżana, sami też robią więc zapasy.
Polacy starają się możliwie najszybciej zaopatrzyć w możliwie duże ilości paliwa. Stąd też pojawiają się na stacjach chwilowe braki, zwane awariami dystrybutorów - tłumaczy Dawid Czopek.
"Wcześniej czy później paliwa zabraknie"
Skąd te niedobory? Jak wyjaśnia ekspert, polskie rafinerie nie są w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb rynku. Instalacje w Płocku i Gdańsku mogą dostarczyć ok. 66 proc. oleju napędowego i 80 proc. benzyny. Skąd bierze się reszta? W normalnych warunkach rynkowych z importu. Tyle że przy obecnych cenach na stacjach nikomu nie opłaca się importować paliw. Orlen sprzedaje je taniej, niż wynosi ich cena na giełdach.
Jeżeli ceny hurtowe w Polsce są niższe od kosztów zakupu, transportu i spełnienia innych wymogów regulacyjnych u zagranicznych producentów, to nikt rozsądny takiego paliwa nie będzie sprowadzał. W takich warunkach wcześniej czy później paliwa zabraknie - mówi Dawid Czopek.
Import paliw nieopłacalny
Zdaniem rozmówcy money.pl do zaspakajania potrzeb polskich kierowców można wykorzystać zapasy magazynowe. Ale tych nie ma zbyt wiele. - Chyba że mówimy o zapasach utrzymywanych dla strategicznego bezpieczeństwa Polski, ale nawet te po kilkunastu tygodniach się skończą - wyjaśnia.
Jest i inne wyjście z sytuacji. Niezwykle kosztowne. - Gdyby chcieć importować paliwo z zagranicy, cena musiałaby być wyższa co najmniej o 1 złoty netto na litrze. Powstałyby więc dwie kategorie stacji te z paliwem krajowym po 5,99 zł i importowanym po 7,3 zł. Taką sytuację zweryfikowałby rynek. Importowanego paliwa raczej nikt by po prostu nie kupił - mówi ekspert.
Wiele wskazuje więc na to, że paliwa w Polsce zaczyna brakować - zawsze musieliśmy je importować. Skoro jednak Orlen utrzymuje ceny niż na międzynarodowych giełdach, nikomu nie opłaca się import. A tylko on byłby w stanie wypełnić lukę na rynku.