Bywa nazywany zespołem długu czasowego albo chorobą transatlantycką. Szeroko znany jest też pod angielskim terminem jet lag. To cały szereg dolegliwości, które dokuczają nam po szybkiej zmianie stref czasowych. Wynika to z faktu, że nasz organizm funkcjonuje w rytmie okołodobowym. Daleki lot potrafi ten rytm skutecznie zaburzyć.
- Adaptacja do nowej strefy czasowej zajmuje tyle dni, ile wynosi różnica czasu wyrażana w godzinach. W miejscu, w którym różnica czasu wynosi 7 godzin, będziemy aklimatyzować się przez tydzień - mówi money.pl dr n. med. Piotr Kajfasz, specjalista medycyny morskiej i tropikalnej z Grupy Lux Med. Gdy lecimy na długie wakacje, adaptujemy się przez pierwsze dni. Lecąc służbowo, nie mamy na to po prostu czasu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jet lag. Objawy zespołu długu czasowego
Najczęstsze objawy, z którymi wiąże się jet lag, to zmęczenie, zaburzenia snu (bezsenność lub nadmierna senność), złe samopoczucie, dekoncentracja, brak apetytu. Mogą mu towarzyszyć też biegunka lub zaparcia, a w przypadku kobiet często zmieniających strefy czasowe, również zaburzenia miesiączkowania.
Osłabiony jet lagiem organizm może borykać się też z obniżeniem odporności. Dr Kajfasz zwraca uwagę, by z tego względu, nie przesadzać z klimatyzacją. Podkreśla, że w pokoju hotelowym powinniśmy utrzymywać optymalną temperaturę około 21 stopni Celsjusza.
Kiedy dokucza nam jet lag?
To melatonina, czyli hormon wydzielany przez szyszynkę, reguluje fazy snu i czuwania. Najbardziej intensywnie wydzielana jest między północą a trzecią w nocy. - Lecąc na zachód, wydłuża nam się dzień i wzrost poziomu melatoniny opóźnia się, bo dłużej jest jasno - mówi dr n.med. Piotr Kajfasz.
Dlatego łatwiej jest zaaklimatyzować się, gdy lecimy z Polski do USA, niż gdy lecimy do Korei Południowej czy Tajlandii. To dlatego, że lecąc na wschód, dzień nam się skraca. - Noc przychodzi szybciej i chce nam się spać, mimo że po dotarciu na miejsce, jest tam dzień - dodaje.
W przypadku podróżujących z Europy do USA, Kanady lub Ameryki Południowej, jet lag może nas dopaść dopiero po powrocie do kraju. Do tamtejszej strefy czasowej zaaklimatyzujemy się dość szybko, ale z dolegliwościami zespołu długu czasowego będziemy się borykać już w Polsce.
Jak poradzić sobie z jet lagiem?
Można przyjmować preparaty w tabletkach zawierające melatoninę. - Lecąc ze wschodu na zachód, powinniśmy wziąć tabletkę już po przylocie, przed zaśnięciem. Jeśli skracamy sobie dzień, lecąc na wschód, powinniśmy już 2-3 dni wcześniej próbować przystosować się do nowej strefy czasowej - radzi lekarz.
Dobrą praktyką jest przestawianie zegarka na czas miejsca docelowego tuż po wejściu do samolotu. Wówczas możemy zacząć przystosowywać się do nowej strefy czasowej.
Warto powalczyć o sen w samolocie; wziąć ze sobą stopery lub słuchawki z aktywną redukcją hałasu, a także opaski zaciemniające na oczy, ułatwiające zasypianie - wylicza dr Piotr Kajfasz.
Przestawienie się na czas miejsca docelowego już w trakcie podróży, pozwoli też dostosować nasze zachowanie i nawyki. - Gdy podczas wieczornego rejsu do Tajlandii jemy wysokokaloryczny posiłek, w Bangkoku jest godzina 5 rano. Nikt nie je obfitego posiłku o takiej porze. Warto mieć to na uwadze - przekonuje specjalista.
A co robić na miejscu? Przede wszystkim unikać spania w ciągu dnia. - I oszczędzać się w pierwszym dniu po przylocie - dodaje dr Kajfasz. W ten sposób zwiększamy szanse na to, że dotrwamy do zachodu słońca i prędzej wejdziemy w "miejscowy" rytm okołodobowy.
- Ciekawostką może być też fakt, że jet lag nie dotyczy tylko podróżnych. Cierpią na niego także pracujący pod ziemią, a więc w ciemnościach, górnicy, a także pracownicy zmianowi, czyli lekarze, pielęgniarki, ratownicy, kierowcy - dodaje dr Piotr Kajfasz.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl