Marek Tejchman: Wczoraj w Sejmie było wesoło, zabawnie, troszeczkę przerażająco momentami. No a później, ja byłem pod wrażeniem jak Boża pomoc wsparła wicepremier i minister finansów - Zytę Gilowską. Dlatego, że udało się jakoś znaleźć 1 miliard 300 milionów złotych.
Joanna Solska, "Polityka": Pani wicepremier zrobiła to, co wszyscy robią w takiej sytuacji. To znaczy - poprawia ściągalność podatków, czyli VAT-u, CIT-u i innych. No i udaje, że ogranicza wydatki, bo tu nie było żadnych niespodzianek, ze składka do Unii jest trochę mniejsza niż było pierwotnie zapisane. Ale jak słyszę od ludzi, którzy się zajmują budżetem, on i tak potwornie trzeszczy. Także może nie być przede wszystkim dochodów.
Marek Tejchman: Nie trzeba nawet specjalnego, zaczarowanego ołówka, żeby tak zmieniać ten budżet. Po prostu wykreśla się pewne rzeczy.
Joanna Solska: I dopisuje.
Marek Tejchman: Kreatywna księgowość, czy zwykła budżetowa księgowość?
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu: Są dwie rzeczy ważne do powiedzenia. Po pierwsze te obydwie autopoprawki psują zdecydowanie ten projekt budżetu, który zostawił Gronicki. Psują go dlatego, że one mimo pozoru, jaki stwarza mniejszy deficyt budżetowy, stanowią pozycje znacznie mniej pewne niż to było w projekcie Gronickiego. Szczególnie, jeśli spojrzeć na to od strony dochodowej. W pierwszej autopoprawce dochody budżetu zostały podniesione. I to, że udało się osiągnąć mniejszy deficyt mimo tego, że rząd nie wprowadził projektowanej podwyżki akcyzy, którą proponował Gronicki już graniczyło z cudem. Dochody zostały bardzo napięte. I w tej drugiej autopoprawce ten cud, o którym mówimy polegał z grubsza mówiąc na tym...
Joanna Solska: Pomógł Balcerowicz.
Janusz Jankowiak: Pomógł Bank Centralny. Nastąpiła koincydencja w postaci wyższego niż planowano zysku NBP. No i druga pozycja, która była najistotniejsza, to są oszczędności na składce unijnej, oszczędności na składce za ubiegły rok. Tu się zaczyna problem natury prawnej, czy księgowej, czy takie oszczędności można zaksięgować jako dochody okresu następnego.
Marek Tejchman: Ale w ogóle cały poprzedni rok ratuje tegoroczny budżet.
Janusz Jankowiak: Generalnie można powiedzieć, że to właśnie budżet Belki i to co się stało w roku 2005 w bardzo istotnym stopniu umożliwia te operacje i domknięcie budżetu w roku 2006. W tym nie ma żadnej niespodzianki, żadnej tajemnicy. Tylko, że politycy niechętnie o tym mówią. Ale tak jest, bez zwątpienia.
Joanna Solska: Zawsze minister finansów zapisuje w roku wyborczym tzw. zaskórniaki na kiełbasę wyborczą. Ale tym razem nawet ministrowi finansów zabrakło wyobraźni, bo zapisała prawie 4 miliardy tych zaskórniaków, myśląc, że to będą wydatki mniej groźne, jednoroczne. Natomiast posłowie zafundowali nam ustawę górniczą, która ugotuje budżet na wiele lat.
Marek Tejchman: No właśnie. I teraz mamy prawdopodobnie kolejny okres przedwyborczy, więc pojawi się kolejna liczba zaskórniaków i w grudniu tego roku może być naprawdę bardzo ciężko.
Janusz Jankowiak: Mnie się wydaje, że jeżeli chodzi o budżet, to będzie znacznie ciężej wcześniej niż w grudniu, bo gdzieś w połowie roku, można przypuszczać, że nastąpi pierwsza weryfikacja strony dochodowej budżetu. I to jest najistotniejsze. Ja jeszcze raz podkreślam, że taka sytuacja jak w roku 2005, kiedy mimo niższego tempa wzrostu gospodarczego, prawie o dwa punkty procentowe niższego niż był w założeniach projektu budżetu, dynamika dochodów była znacznie wyższa niż przewidywał projekt ustawy budżetowej. Ta sytuacja była sytuacją specyficzną, jednorazową i jej się nie da powtórzyć w tym roku.
Marek Tejchman: Dlaczego?
Janusz Jankowiak: Dlatego, że głównym powodem, dla którego tak dobrze szły podatki pośrednie mimo niższego tempa wzrostu gospodarczego były zmiany w strukturze konsumpcji, które następowały w Polsce. Mimo niższego tempa wzrostu popytu krajowego, nastąpiło przesunięcie w strukturze konsumpcji od dóbr nisko przetworzonych, obłożonych preferencyjną stawką podatku vatowskiego, głównie żywności to dotyczyło, w stronę dóbr obłożonych normalną stawką podatku. I to była sytuacja, która w poważnym stopniu sprzyjała, żeby dynamika dochodów z podatków pośrednich i akcyzy była wyższa. W tym roku na to liczyć nie można, a dynamika dochodów budżetu jest ponad dwukrotnie wyższa w ujęciu realnym niż zakładane tempo wzrostu gospodarczego.
Marek Tejchman: A czy to oznacza, że w połowie roku możemy się spodziewać weryfikacji stanowiska premiera, np. w kwestii akcyzy.
Joanna Solska: Może tak być. Natomiast zwykle tak bywa, że jak zaczyna brakować pieniędzy, to nie dostają albo dostają z opóźnieniem ci, którzy mieli dostawać.
Janusz Jankowiak: Najpopularniejszym rozwiązaniem stosowanym w takiej sytuacji jest ucieczka w stronę możliwości zwiększenia dochodów tam, gdzie prawo stwarza taką możliwość dla ministra finansów, chociaż posłowie starają się zamknąć te furtki.
Joanna Solska: Zablokować, żeby nie mógł podnieść akcyzy w ciągu roku.
Janusz Jankowiak: Ale drugim najbardziej popularnym środkiem, do którego normalnie się ucieka w takich wypadkach rząd. Nie sięgał po to rozwiązanie rząd polski już dosyć dawno, ale kiedyś to się zdarzało. To są autopoprawki zgłaszane i nowelizacje ustawy budżetowej zgłaszane w trakcie roku, zmierzające do powiększenia deficytu. Jak będzie tym razem, to w dużym stopniu zależy nie tylko od dyscypliny wydatków, co jest zawsze istotne. Ale właśnie od tego, czy uda się osiągnąć tę zakładaną dynamikę dochodów
Marek Tejchman: A minister finansów Zyta Gilowska mówi, że finanse publiczne to jej konik, że ona chciałaby je naprawiać, ale co ona może bez większości sejmowej?
Joanna Solska: Ja w ogóle nie wyobrażam sobie, co ona może, bo prawdę mówiąc nic nie może. Może podnieść akcyzę, może spóźnić wypłaty beneficjentom budżetu.
Marek Tejchman: Ona mówi, że będzie poprawiać ściągalność podatków.
Joanna Solska: Ale to wszyscy mówią, wszyscy zapisują. Ja się boję tej poprawy ściągalności podatków dlatego, że przy tak potwornie dziurawym prawie nie tylko podatkowym, jest bardzo łatwo i to się dzieje, zniszczyć wiele firm. Ja bym chciała zauważyć coś, z czego ludzie nie zdają sobie sprawy, że na początku lat 90-ych przedsiębiorców w Polsce było więcej niż w tej chwili. Czyli grupa kapitalistów i tak nieliczna zaczyna nam się kurczyć. Takie wysyłanie kontroli, zmuszanie urzędników skarbowych do wydawania decyzji, co oznacza, że będzie nałożony podatek, że będzie nałożona jakaś kara, przetrzebia tym bardziej szeregi przedsiębiorców. Jest taka pani Joanna Jarosz, ona przeleciała przez wszystkie media i telewizję, która miała firmę dziewiarską w Sosnowcu, zatrudniała 160 osób i ją fiskus zniszczył, tej firmy już prawie nie ma. Natomiast po pięciu latach jej sprawa została rozstrzygnięta przez NSA i ona tam wygrała. Ja się pytam, co z tego? Skoro 160 osób straciło pracę, a tej osobie nie chce się już
robić nic, bo nie jest w stanie. I takich przypadków jest naprawdę mnóstwo w Polsce. Nasilenie kontroli przy dziurawym prawie, kiedy urzędnik może powiedzieć tak, a może powiedzieć inaczej i zawsze woli orzec na niekorzyść przedsiębiorcy spowoduje, że będzie ich mniej.
Janusz Jankowiak: Pan pyta o możliwości, o to, co może pani premier Gilowska zrobić. No cóż, zobaczymy. Na pewno momentem prawdy nie jest głosowanie nad tegorocznym budżetem. Tak naprawdę to, co pani Gilowska będzie mogła zaproponować w kwestii naprawy i sanacji finansów publicznych to jest kwestia przyszłorocznego budżetu, budżetu na rok 2007.
Joanna Solska: Ale nie wiem, czy pan zauważył, że ona powiedziała już o zmianie stawek podatkowych raczej nie ma mowy.
Janusz Jankowiak: Ma rację w tym sensie, że samo takie stwierdzenie dotyczące podatków, czy redukcji podatków jest jak najbardziej uzasadnione, jeżeli nie mówimy w ogóle o stronie wydatkowej. To znaczy podejście do kwestii konsolidacji finansów publicznych, czyli inaczej mówiąc do uproszczenia i obniżenia podatków jest w projekcie budżetu na rok 2007 jak najbardziej uprawnione wyłącznie wtedy, jeżeli będziemy mieli jednocześnie do czynienia z bardzo poważnym ograniczeniem wydatków.
Joanna Solska: Na razie mamy dokładnie na odwrót. PiS obiecuje coraz więcej, apetyty na solidarne państwo rosną. Każdy się czegoś spodziewa dla siebie. Jak policzymy te grupy, które się spodziewają, że właśnie one teraz dostaną, to wieje grozą, bo nie bardzo widać źródło, z którego to wszystko zostanie sfinansowane.
Marek Tejchman: Jeszcze system emerytalny zaczyna trzeszczeć, coraz więcej osób chce wyjść z systemu otwartych funduszy emerytalnych.
Joanna Solska: Tylko nie wiadomo po co, bo to jest majstrowanie przy czymś, co działało stosunkowo nieźle.
Marek Tejchman: 750 tysięcy według projektu OPZZ złożonego w Sejmie.
Joanna Solska: Ja bym projektom OPZZ nie bardzo ufała, pamiętając jak oszacowały skutki ustawy górniczej. Aparat od liczenia tego typu rzeczy jest w ministerstwie od zabezpieczeń społecznych i tam są fachowcy. To znaczy byli fachowcy, bo taką dobrą stroną wszystkich kolejnych rządów było to, że zmieniano urzędników wysokich we wszystkich ministerstwach, z wyjątkiem tego, które się zajmowało zabezpieczeniem społecznym. Tam fachowcy zostawali bez względu na to, czy rządziła SLD, czy rządził AWS. Teraz po raz pierwszy wymieciono do spodu. To też nie rokuje za dobrze.
Marek Tejchman: Smutni są państwo obydwoje.
Joanna Solska: Nie ma powodów.
Janusz Jankowiak: Nie, ja nie jestem smutny, dlaczego? To nie jest kwestia wesołości. To jest raczej kwestia tego, że trzeba dosyć realistycznie spojrzeć na to, czego można, a czego nie można. Dla mnie podstawowym problemem, na rozwiązanie którego czekam w sensie również deklaracji jest to, jak wicepremier i minister finansów wyobraża sobie kwestię podejścia do sanacji finansów publicznych, skoro deklaracje przewodniczącego komisji finansów publicznych i prominentnego posła PiS pana Jasińskiego mówią o tym, że PiS nie wyobraża sobie ograniczenia deficytu budżetowego poprzez cięcie transferów socjalnych, bo to jest zaprzeczenie solidarnego państwa. Tu są pewne sprzeczności, na których rozwiązanie musimy chwilę poczekać jeszcze.
Joanna Solska: Natomiast ja chciałam zauważyć, że w programie PiS-u mówiono, że nie będą zmniejszane wydatki socjalne, ponieważ tak bardzo wzrośnie wzrost gospodarczy. Mówiono tak na podstawie tego, że przedsiębiorcom będzie lżej. Ja bym chciała zapytać, prawie trzy miesiące mamy nowy rząd, co zrobiono, żeby przedsiębiorcom było ciut lżej?
Marek Tejchman: Zapowiedziano wiele rzeczy.
Joanna Solska: Zapowiedziano kontrole. Ani podatki nie zostaną obniżone ani koszty pracy nie zostały obniżone, Nic, co wpływa na lepsze funkcjonowanie przedsiębiorstw nie zostało zrobione, więc ja nie podzielam tego optymizmu. Natomiast w tej sytuacji, jaka się stała jest jeden optymistyczny element, gdyby budżet miał zostać uchwalony w sobotę. Partie opozycyjne są tak przestraszone wizją nowych wyborów, że należy mieć nadzieję, iż ani LPR ani Samoobrona nie będą tutaj dorzucać zapowiadanych poprawek, zwiększających wydatki budżetu. No i nie będzie on aż tak karykaturalny jak się zanosiło.
Marek Tejchman: Jeszcze nie jest najgorszy.
Joanna Solska: Zawsze może być gorszy.
Marek Tejchman: Ten następny może być gorszy?
Janusz Jankowiak: Nie, nie sądzę, żeby był gorszy. Tyle tylko, że on nie posunie jakoś specjalnie naprzód sanacji finansów publicznych. Ten przyszłoroczny budżet, o czym warto pamiętać będzie budżetem o tyle wygodniejszym dla rządu i dla PiS-u, że tam niektórych pozycji po stronie wydatków, które są w tegorocznym budżecie na pewno nie będzie. Chyba, że zmieni się prawo. Taką najpoważniejszą pozycją, dającą oszczędności w budżecie roku 2007, o czym wiemy już dzisiaj, będzie brak waloryzacji rent i emerytur.
Joanna Solska: Ale mamy becikowe, choć to nie jest ta skala wydatków oczywiście.
Janusz Jankowiak: Summa sumarum, z całą pewnością to da efekt netto pozytywny dla budżetu. Chyba, że pojawi się jakiś projekt nowelizujący.
Marek Tejchman: Był projekt, żeby corocznie waloryzować.
Janusz Jankowiak: No ale wtedy będziemy czekali, co na to powie minister finansów.
Joanna Solska: Poza tym te wydatki i tak będą większe, bo waloryzacja będzie w tym roku, więc one będą przechodziły.