Na Słowacji drożej niż w Polsce. Tak wynika z eksperymentu Andrzeja Dudy. Kandydat PiS na prezydenta, poprzez zakupy na Słowacji i w Polsce, próbował udowodnić, że wprowadzenie euro uderzy w najuboższych.
Główny ekonomista domu maklerskiego XTB, Przemysław Kwiecień w rozmowie z IAR twierdzi, że różnice w cenach mają wiele przyczyn. Wyjaśnia, że rzetelnie porównanie cen w różnych krajach jest trudne.
- Takie zestawienia są ciekawe, ale wnioski wyciągane z nich są bardzo dużym uproszczeniem. Na cenę danego produktu, w danym sklepie, w danym mieście, w danej dzielnicy, na danym osiedlu, wpływa szereg czynników - wskazuje Kwiecień. - Chodzi m.in. o politykę cenową sprzedawców czy konkurencję na danym rynku. Handlowcy starają się osiągnąć na danym rynku taką marżę, jaka jest na tym obszarze możliwa. Niektóre rynki dają lepsze ceny, a niektóre gorsze. Im większa konkurencyjność tym te ceny są bardziej atrakcyjne dla konsumentów. Producenci prowadzą też na poszczególnych rynkach różne strategie cenowe - dodaje Kwiecień.
- Na przykład jabłka w polskim sklepie, w delikatesach, będą innymi jabłkami niż w słowackim dyskoncie. Czy na odwrót. Albo urządzenie AGD, które może mieć różne funkcje, zupełnie nieporównywalne modele - argumentuje Kwiecień.
W koszyku Andrzeja Dudy znajdowały się podstawowe produkty, takie jak: sok pomarańczowy, margaryna do smarowania, jajka czy mleko. Na Słowacji kandydat PiS wydał 13 euro i 29 centów (nieco ponad 54 złote). W Polsce podobne zakupy kosztowały 37 złotych i 2 grosze.
Czytaj więcej w Money.pl